Zbliża się przerwa świąteczna. Większość studentów wyjeżdża, żeby spędzić ten czas z rodziną. Dzisiaj jest ostatni dzień normalnych zajęć, a od jutra uczniowie zaczną się rozjeżdżać.
Oczywiście Harry zostaje w akdademiku, bo gdzie miałby pojechać? Do matki, która go nie kocha? No chyba nie. Harry zostanie w swoim pokoju, pokoju w którym mieszka sam. Wszyscy inni studenci mieszkający w akademiku mają współlokatorów, tylko Harry'emu nikogo nie przydzielili. Ale dla niego tak jest łatwiej. Nie musi przed nikim tłumaczyć dlaczego codziennie wieczorem płacze w poduszkę kiedy zasypia. Nikt nie pyta się go czemu na jego rękach pojawiają się codziennie nowe rany. Idąc na wykłady, blizny i rany może zasłonić bluzami i koszulkami z długim rękawem.
Za chwilę Harry ma indywidualne lekcje śpiewu. Właśnie zamyka swój pokój i idzie w kierunku wyjścia z akademika. Po chwili wchodzi do głównego budynku akademii i kieruje się w stronę sali prób, w której zawsze ma zajęcia z profesorem Green.
Trochę temu Harry zauważył, że zawsze kiedy ma lekcje śpiewu, pewien chłopak siedzi w zaciemnionym kącie sali i przysłuchuje się jak Harry śpiewa. Na początku go to denerwowało, ale teraz sądzi, że to ten chłopak tak jakby mentalnie pomaga mu w śpiewaniu.
Harry wszedł do sali i odruchowo spojrzał w zaciemniony kąt sali, w którym zazwyczaj siedział tajemniczy chłopak. Gdy dostrzegł skulony cień, poczuł taką jakby ulgę, sam nawet nie wiedział czemu ją poczuł. Ten chłopak pomaga mu chyba w tym, że mimo tego, że już dawno w siebie zwątpił, to dalej dąży w zrealizowaniu swojego największego marzenia - bycia sławnym piosenkarzem.
"Dzień dobry panie Styles. Dzisiaj zaśpiewa mi pan Run z repertuaru Leona'y Lewis, nad którym pracowaliśmy przez ostanie dwa tygodnie. " powiedział profesor Green kiedy wszedł do sali prób.
"Dobrze profesorze." przytaknął Harry i szybko wszedł na scenę. Chwycił w swoje duże ręce mikrofon i poczekał na to, aż profesor usiadł do fortepianu.
Louis siedział w kącie uważnie przypatrując się zielonookiemu, który stał na scenie i wpatrywał się w punkt niedaleko Louis'a. Przestraszony Louis bardziej skulił się, myśląc, że Harry przypatruje się jemu. W sumie miał rację, bo Harry wpatrywał się właśnie w niego.
Po chwili w sali rozszedł się dźwięk pierwszych taktów piosenki, Którą miał zaśpiewać Harry. Louis bardzo dobrze znał tekst tej piosenki, więc zaczął cicho śpiewać razem z brunetem.
I'll sing it one last time for you (Zaśpiewam to dla Ciebie ostatni raz)
Then we really have to go (Potem naprawdę musimy iść)
You've been the only thing that's right (Jesteś jedyną właściwą rzeczą)
In all I've done (We wszystkim co robiłem)And I can barely look at you (Ledwo mogę na Ciebie patrzeć)
But every single time I do (Ale za każdym razem kiedy to robię)
I know we'll make it anywhere (Wiem, że damy sobie radę wszędzie)
Away from here (Byle nie tu)Light up, light up (Zapłoń, zapłoń)
As if you have a choice (Jeśli masz wybór)
Even if you cannot hear my voice (Nawet jeśli nie możesz usłyszeć mojego głosu)
I'll be right beside you, dear (Zawsze będę przy Tobie kochanie)To think I might not see those eyes (Na myśl, że mogłabym nie zobaczyć tych oczu)
Makes it so hard not to cry (Ledwie powstrzymuję łzy)
And as we say our long goodbyes (Kiedy mówimy sobie długie pożegnania)
I nearly do (Prawie płaczę)Light up, light up (Zapłoń,zapłoń)
As if you have a choice (Jeśli masz wybór)
Even if you cannot hear my voice (Nawet jeśli nie możesz usłyszeć mojego głosu)
I'll be right beside you, dear (Zawsze będę przy Tobie kochanie)Louder, louder (Głośniej, głośniej)
And we'll run for our lives (Będziemy ratować się ucieczką)
I can hardly speak, I understand (Ledwo mogę mówić i rozumiem)
Why you can't raise your voice to say (Czemu nie możesz podnieść głosu by powiedzieć)Light up, light up (Zapłoń,zapłoń)
As if you have a choice (Jeśli masz wybór)
Even if you cannot hear my voice (Nawet jeśli nie możesz usłyszeć mojego głosu)
I'll be right beside you, dear (Zawsze będę przy Tobie kochanie)Louder, louder (Głośniej, głośniej)
And we'll run for our lives (Będziemy ratować się ucieczką)
I can hardly speak, I understand (Ledwo mogę mówić i rozumiem)
Why you can't raise your voice to say (Czemu nie możesz podnieść głosu by powiedzieć)Harry zakończył głośno i długo wyciągając słowo say, a Louis nawet nie zauważył, że zaczął płakać. Nie szlochał, ani nic w tym sylu, po prostu łzy spływały z jego oczu. Gdy zorientował się, że jego policzki są całe mokre od łez, szybko podniósł koszulkę i nią wytarł twarz. Sam nawet nie wiedział czemu płakał. Może przez to jak bardzo Harry wczuł się w tekst piosenki, którą przed chwilą zaśpiewał. Po chwili zastanowienia stwierdził, że to jedyne możliwe wyjście, ponieważ nie miał żadnego innego powodu, żeby płakać.
Nagle ciszę w sali prób przerwał głos mówiący przez głośniki na korytarzu. "Wiadomość do uczniów, którzy zostają w szkole na święta. Jutro o godzinie 12 proszę stawić się w jadalni głownej. Odbędzie się tam spotkanie z uczniami akademii sportowej na przeciwko, z którymi spędzimy tegoroczne święta. Dziękuję."
Gdy Louis usłyszał o swojej szkole gwałtownie nabrał powietrza. Czemu będzie musiał spędzić święta z tymi ludźmi?
"Harry zostajesz w szkole?" w sali rozbrzmiał głos nauczyciela śpiewu.
"Tak, a czemu pan pyta?" odpowiedział mu Harry, a Louis uśmiechnął się sam do siebie. Teraz perspektywa spędzenia tych świąt z muzykami nie była już mu taka straszna. Dla niego jest tylko jedna trudna rzecz do zrobienia; będzie musiał w końcu odważyć się porozmawiać z zielonookim. Będzie musiał to zrobić bo nie będzie innej takiej okazji.
Podczas gdy Louis rozmyślał o tym jak mogłaby wyglądać pierwsza jego rozmowa z Harry'm, zielonooki brunet wyszedł już z sali prób i zaszył się w swoim pokoju.
Teraz siedzi w łazience, która znajduje się w jego pokoju, z żyletką w ręce i zaczyna robić delikatne nacięcia na swojej prawej ręce. Nie jest leworęczny, ani nic w tym stylu, po prostu na jego lewej ręce nie ma już miejsc na kolejne blizny. Z każdą kolejną kreską myślał:
Za to, że nikt cię nie lubi,
Za to, że nikt cię nie kocha,
Za to, że jesteś brzydki,
Za to, że jesteś głupi,
Za to, że nie potrafisz zaakceptować samego siebie,
Za to, że nic nie potrafisz pożądnie zrobić,
Za to, że nie masz talentu,
Z ostatnią kręską, którą zamierzał zrobić przycisnął mocniej żyletkę do skóry swojej ręki i pomyślał:
A to za to, że to robisz.
Harry powoli odłożył żyletkę i odchylił głowę do tyłu. Wziął głęboki oddech i położył poranioną rękę na zgiętą nogę, tak, żeby krew nie zabrudziła jego spodni, tylko spadła na podłogę.
Po 10 minutach bezczynnego siedzenia w łazience, Harry wkońcu wstał i poszedł zamienić swoje obcisłe czarne jeansy, na wygodne luźne dresy, swoje trochę przydługawe włosy spiął w małego koczka i usiadł na swoim łóżku. Oparł się plecami o ścianę i cicho westchnął, po czym popatrzał na swoje rany i blizny. Przejechał po nich palcami i cicho syknął z bólu, gdy jego palec zetknął się ze świerzymi ranami. Przypatrując się swoim rękom ciągle zastanawiał się. Dlaczego do cholery ja to wciąż robię?
"Przyjdzie taka chwila, że pomyślisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek."
*~*~*
Hej! :D oto pierwszy rozdział :) może być trochę nudnawy ale musiałam was jakoś wprowadzić w to że te święta spędzą razem :)
All the love xx
~NoMoreFearNoMoreCry