Louis szybko wybiegł z jadalni chcąc jeszcze porozmawiać z Harry'm. Na jego szczęście Harry daleko nie poszedł. Usiadł na jednej z ławek na korytarzu. Louis usiadł koło Harry'ego i na niego spojrzał.
"Zawsze taki jesteś?" zapytał Louis, a Harry popatrzał na niego lodowatym wzrokiem.
"Jaki? Nie miły? Wredny? Opryskliwy? No nie wiem. Może ludzie mnie tego nauczyli? Może oni zachowywali się wobec mnie tak samo i dlatego ja też się tak zachowuje?"
"Ech. Nie chodziło mi o takie coś. Dlaczego jesteś taki aspołeczny i nie rozmawiasz z ludźmi?"
"Przecież z tobą rozmawiam." warknął Harry.
"Nie rozumiesz o co mi chodzi." powiedział Louis, kręcąc głową.
"W takim razie mi wytłumacz?" Harry popatrzał na Louis'a wyczekując od niego odpowiedzi.
"Pytam się bo chcę ci pomóc." westchnął Louis, przecierając twarz dłońmi.
"Po co? Przecież mnie nie znasz."
"To poznam."
"Nie chcesz mnie poznać. Nie chesz poznać nic nie wartego, brzydkiego chłopaka, który nie zasługuje na szczęście." powiedział Harry ledwo powstrzymując płacz.
"Każdy zasługuje na szczęście." Louis lekko się uśmiechnął.
"Ale nie ja." powiedział Harry, szybko wstając z ławki na której siedzieli i biegnąc w stronę swojego pokoju.
"Musze mu pomóc. Musze mu pomóc nauczyć się kochać." Louis powiedział sam do siebie dalej siedząc na ławce.
⭐⭐⭐
Harry przybiegł do swojego pokoju cały zapłany. Nigdy nikt nie chciał mu pomóc nawet go nie znając. Był tym tak bardzo zdziwiony i strasznie dziwnie się czuł, że jego strasznie zniszczona psychika tego nie wytrzymała i się rozpłakał. Na dodatek jeszcze był nie miły dla osoby, która chciała mu pomóc i sądził, że zapewne zniechęcił go do siebie i już nie będzie chiał mu pomóc. A Harry właśnie najbardziej tego potrzebuje; osoby, która sama zechce mu pomóc. Nie żaden psycholog czy psychiatra co robi to co musi, tylko osoba która sama z siebie oferuje pomoc, nic nie oczekując w zamian. To go jeszcze bardziej załamało, to, że odrzucił jedyną pomoc, która mogła tyle wnieść do jego życia.
Łzy spływały ciurkiem po policzkach Harry'ego, który poszedł do łazienki i otworzył szafkę-lustro nad umywalką i już sięgałał po żyletkę, ale w ostatniej chwili odsunął rękę. Nie rób tego, musisz być silny. Powiedział sobie w głowie. Kogo ty chcesz okłamać? W jego myślach pojawił się nowy piszczący głosik.
"Nie zrobię tego. Jestem silny. Jestem silny. Jestem silny. Jestem silny." Harry powtarzał na głos z zamkniętymi oczami. Powoli zamknął szafkę, oparł się o drzwi łazienki i zsunął się na podłogę.
"Zrobiłeś to." powiedział do siebie Harry.
Po chwili siedzienia Harry zdecydował się na spacer. Powoli wstał i wyszedł z łazienki. Założył swoje zimowe buty, do ręki wziął kurtkę, czapkę i szalik. Wyszedł ze swojego pokoju i zamknął drzwi na klucz. Na korytarzu ubrał kurtkę, szalik zawiązał szczelnie wokół swojej szyi, a czapkę nałożył na swoje brązowe loki.
Wyszedł głownymi drzwiami i stanął na środku ogrodu przed akademikiem, zastanawiając się gdzie mógłby pójść. Po minucie stwierdził, że pójdzie do parku. Szedł oblodzonym chodnikiem co chwilę tracąc równowagę przez nieprzystosowane do lodu buty. Na szczęście się nie przewrócił.
Kiedy doszedł do parku, zatrzymał się na chwilę i zachwycał się widokiem oszronionych drzew, które tak pięknie wyglądały. Dalej obserwując piekne widoki ruszył znanymi mu ścieżkami parku. Nie patrzał zbytnio przed siebie i po chwili się z kimś zderzył. Oboje upadli na ziemię z powodu śliskiej powierzchni lodu który pokrywał cały park.