Rozdział 6

120 10 1
                                    

Godziny mijały, a ja w dalszym ciągu znajdowałam się w tym obskurnym budynku, w którym na dodatek byłam sama. Z każdą chwilą coraz bardziej byłam przekonana, że mój czas dobiega końca. To śmieszne, nigdy nie obawiałam się śmierci, nigdy nie pomyślałabym, że mogę skończyć w takich okolicznościach. A teraz? Serce podchodzi do gardła, nieprzyjemne uczucie w żołądku. To strach? 

- Ruszaj się! - krzyknął Dean prowadząc kobietę z zasłoniętą twarzą.

Skąd mogłam stwierdzić, że to kobieta? To proste. Była wyłącznie w samej bieliźnie. Biedna dziewczyna.

- Siadaj. - nakazał zdejmując kominiarkę z buzi dziewczyny.

Zgrabna, ciemnowłosa dziewczyna. Nie wyglądała na dojrzałą osobę, podejrzewam, że może mieć najwyżej 19 lat. 

Zapłakana dziewczyna skuliła się i zaczęła jeszcze bardziej szlochać. Nie wiedziała, co się dzieje. Nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Co to są za ludzie, ani czego od niej chcą. Miałam ochotę udzielić jej pomocy, ale sama jej potrzebowałam, to było niesprawiedliwe. 

- Rozbieraj się. - syknął w jej kierunku.

Co?! Ma zamiar ją zgwałcić? Bez żadnych skrupułów? Mam ochotę go zabić.

Spoglądałam na przerażoną dziewczynę, która posłusznie zdejmowała ramiączka biustonosza następnie rozpinając go. Widziałam niechęć i strach w jej oczach. Jej mimika twarzy to potwierdzała.

- Co tak zerkasz? Podoba Ci się? Masz ochotę na trójkącik? - zaśmiał się chwytając za kark ciemnowłosą.

Dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała i poprzestała się rozbierać. 

Co chwilę spoglądałam na nią próbując skojarzyć twarz, bez skutku. 

- Nie dajesz mi innego wyboru. - westchnął ciężko. - Mogło być po dobroci, ale skoro nie... - przechylił głowę i zaczął rozpinać spodnie. 

- Zostaw ją. - odezwałam się.

- O, bohaterka się odezwała. - parsknął śmiechem. 

- Weź mnie. - mruknęłam. 

Nie mam pojęcia, co robię. Staram się być dobrym człowiekiem. Tylko za jaką cenę? Czy aby zostać dobrym człowiekiem, powinno się zostać zgwałconym za kogoś? Dziwne przemyślenia.

- Ciebie? - prychnął. - A co Ty możesz dać mi w zamian? - zrobił kilka kroków w moją stronę.

- Nie będę stawiała oporu. - przekręciłam głowę na bok.

Mężczyzna podszedł na tyle blisko, że nasze twarze dzieliły milimetry.

- Gdybym mógł Cię dotknąć, nie byłoby tu tej małej zdziry. - syknął przez zaciśnięte zęby. - Spokojnie, jeśli mało Ci wrażeń, poczekaj do jutra. - uniósł kąciki ust uśmiechając się.

- Dean, mamy towarzystwo! - krzyknął z zewnątrz Michael.

Brunet spojrzał na Michaela i pospiesznie wyjął broń zza koszulki i podążył w jego kierunku.

Przywieziona dziewczyna w dalszym ciągu klęczała na podłodze szlochając.

- Hej. - powiedziałam na tyle spokojnym tonem, na ile było to możliwe.

Brunetka uniosła głowę spoglądając na mnie szklanymi oczami.

- Mogę nas stąd wydostać. - szepnęłam.

Dziewczyna zmarszczyła brwi nie bardzo rozumiejąc.

- Podejdź tu. - poleciłam.

- Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz? - łkała.

Art Of KillingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz