Rozdział 8

107 9 0
                                    

Jego różowawe wargi, które jeszcze parę sekund temu były złączone z moimi... To uczucie, dziwne choć przyjemne. 

Nie powinnam tyle o tym myśleć, nie powinnam tego roztrząsać, ani wspominać. Do tego zdarzenia nie powinno wcale dojść. Nie jestem gotowa na związki, ani tym bardziej na przelotne flirty i przygody, a Justin nie jest typem mężczyzny, który marzy aby się ustatkować i pokochać jedną osobę.

Czułam się zażenowana tym całym zajściem. Moja twarz przybrała purpurowy kolor, a policzki aż piekły ze wstydu.

Szatyn spojrzał na mnie śmiejąc się.

- Co? - zapytałam unosząc brew.

- Twoja mina. - ponowił śmiechem, na co przewróciłam oczami.

- Jedźmy. - wymamrotałam wsiadając do auta.

Droga powrotna mijała w ciszy. Jednak nie mogłam powiedzieć, że była to przyjemna cisza jaką w zwyczaju odczuwałam. Raczej niekomfortowa. Miałam do niego przede wszystkim masę pytań dotyczących tego zajścia, ale czy uzyskam odpowiedź choć na jakiekolwiek?

- Justin... - chrząknęłam.

Szatyn spojrzał na mnie kątem oka, dalej uważnie skupiając się na jeździe.

- Pomówmy o tym. - szepnęłam zakładając ręce na piersi.

Chłopak ciężko westchnął zjeżdżając na pobocze i wyłączając silnik. Swoją całą uwagę skupił na mnie.

- O czym chcesz rozmawiać? - wyrzucił ręce w powietrze.

Nie bardzo rozumiałam jego reakcję. Przecież chciałam tylko aby mi odpowiedział na kilka pytań.

Być może go to przerosło.

- Jeśli chodzi Ci o to, dlaczego Cię pocałowałem, to dlatego, że mnie pociągasz, okej?! - przetarł twarz dłońmi. - Nie wiem dlaczego. Nie potrafię tego opisać. - przerwał.

Dokładnie analizowałam każde wypowiedziane przez niego słowo.

Nie! Nie... On nie może myśleć o mnie w ten sposób. Przecież to jest niepoprawne. Chociaż sama nie jestem idealna. 

Poczułam jakby wielki ciężar spadł na moje serce i usiłował przejąć nad nim kontrolę, powoli zatracając się w nim. 

- Nic nie powiesz? - spojrzał na mnie litościwym wzrokiem.

W jego oczach widziałam ból. Nie chciał, aby tak się potoczyło, uległ uczuciom. Przegrał walkę. 

- Justin, dobrze wiesz, że to wcale nie powinno się wydarzyć. - pokręciłam głową. 

- Chyba mi nie powiesz, że Ci się nie podobało. - zadrwił.

Milczałam ze spuszczoną głową.

Chłopak wysiadł z auta, obszedł je dookoła i otworzył drzwi chwytając moją rękę.

Zostałam pchnięta tym razem na boczną szybę.

Szatyn wpił się w moje usta, podobnie jak poprzednio, z małym wyjątkiem. Ten pocałunek miał więcej pasji, namiętności, pożądania. 

- Nie podobał Ci się sposób w jaki Cię całowałem? - szepnął tuż przy uchu.

O boże.

- Nie. - wymamrotałam.

Brązowooki zaczął składać pojedyncze pocałunki wzdłuż mojej szyi. Każdy wywoływał ciarki na mojej skórze. 

- A to? - przygryzł delikatnie płatek ucha.

Art Of KillingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz