Rozdział 10 +18

95 7 4
                                    

Pov. Dipper 
   Kiedy byliśmy jakąś godzinę drogi do Gravity Falls mój telefon zaczął dzwonić nie musiałem sprawdzać kto dzwoni po prostu odebrałem go mocą.

- Hej Billy~.- powiedziałem szeptem, nie chcąc obudzić śpiącej Mabel.

- Hej sosenko~. Winsent mówił, że jest coś nie tak z gwiazdeczką.

- Tak był problem, okropnie ją traktowali, wiozę ją właśnie do wujków. Prosiłem Forda, żeby zapisał ją do tamtejszego liceum. W sumie chyba już jest wszystko gotowe więc od następnego tygodnia będzie mogła spokojnie zacząć.

- No, no kochanie jestem pod wrażeniem~. Zorganizowałeś wszystko w zaledwie jeden dzień.

- Tak właściwie to pół dnia i nastraszyłem byłych rodziców, więc jestem spełniony.

- Jestem z ciebie dumny. Kiedy mniej więcej wrócisz?

- Bardzo się cieszę i wrócę jakoś rano.

- Okej. O! I jak się okaże, że Ford czy Stan śpią to chętnie pomogę ich obudzić.

- Poradzę sobie hahaha. Pa pa kochanie.

-  Pa sosenko, widzimy się rano~.- i się rozłączył.

   Po około 20 minutach obudziłem siostrę.

- Jesteś pewien, że nie śpią? Już późno.- zapytała Mabel idąc w kierunku chaty.

- Nie dowiemy się dopóki nie sprawdzimy. A jak coś to przyjmę ofertę Bill’a.

- Yyy… jaką ofertę?

- Stwierdził, że może pomóc ich obudzić.- odpowiedziałem dzwoniąc do drzwi.

- Może lepiej nie hahaha.

- Kogo niesie o tej godzinie?!- krzyknął wujek Stan zza drzwi.

- Ciebie też miło widzieć wujku.- odpowiedziałem, kiedy drzwi się otworzyły.

- O to wy pryszcze, wejdźcie.

   Weszliśmy do środka akurat wujek Ford wyszedł z laboratorium. Mabel była zmęczona więc po około 10 minutach poszła spać a ja kontynuowałem jeszcze rozmowę z wujkami. Po skończonej rozmowie wyszedłem z chaty poszedłem do auta i pojechałem w stronę miasta i chwilę tak jeździłem bez celu. Po pewnym czasie stwierdziłem, że zadzwonię do Bill’a.

Pov. Wendy
   Siedzieliśmy z ekipą w barze i dobrze się bawiliśmy, byliśmy wstawieni a Thompson zaliczył zgona mniej więcej 2 godziny wcześniej. Pomimo późnej pory w barze było dość tłoczno.

- Która godzina?- zapytał zaspanym głosem Thompson.

- Jest 3:32…33- poprawił się, Gideon, którego przyjęliśmy do stolika z dobroci serca.

   W chwili kiedy Gideon skończył mówić do baru wszedł chłopak o białych, kręconych włosach. Miał na sobie czarne dżinsy z dziurami i granatowy, marszczony top z długimi rękawami zsuniętymi z ramion. Na jego szyi było widać choker ze złotymi ćwiekami, do którego były doczepione paski i złote łańcuszki, które prowadziły gdzieś pod bluzkę. Stukot jego butów na wysokim obcasie zwrócił uwagę niemal każdego w barze. Kiedy szedł w stronę lady kilku starszych mężczyzn zaczęło na niego gwizdać co zignorował. W oczach Gideona pojawiło się coś jakby w rodzaju nadziei, kiedy miał wstać do białowłosego dosiadł się blondyn ubrany jak typowy „bad boy” na jednym oku miał przepaskę w kształcie trójkąta, którą przykrywała grzywka.

- Dipper? Bill? Co wy tu robicie?- zapytałam podchodząc.

- Wendy? Cześć, nie widziałem cię.- odpowiedział Dipper z uśmiechem.

- Taa siema ruda.- powiedział Bill od niechcenia.

- Hej, jesteśmy całą ekipą. Dosiądziecie się?- zaproponowałam próbując ukryć obawy przed Cipher’em.  

- Ni…

- Pewnie!- Dipper nie pozwolił dokończyć Bill’owi i na niego popatrzył dając mu nie zrozumiały dla mnie znak. Blondyn na to od razu wstał i zaczął iść do naszego stolika z podejrzanie radosnym uśmiechem.

Pov. Bill
   Siedzieliśmy z tymi ludźmi. Wkurwiało mnie jak Gleeful gapił się na moją kochaną Sosenkę ale on sam to ignorował rozmawiając z pozostałymi. Wszyscy od początku widząc mnie siedzieli spięci, mimo że wypili dość dużo jak na człowieka. Po około 10 minutach Dipper powiedział, że musimy iść. Widać było, że miał dość wzroku Gideona na sobie. Kiedy weszliśmy do auta, Sosenka wybuchł nie kontrolowanym i głośnym śmiechem.

- Myślałem już, że przypierdolisz Gleeful’owi hahahahaha.

- Nie wiem o co ci chodzi. Przecież byłem spokojny.- odpowiedziałem tak spokojnie jak tylko byłem w stanie.

- Taaak, normalnie byłeś PIERDOLONĄ oazą spokoju. JEBANYM kwiatem lotosu na PIERDOLONEJ tafli JEBANEGO jeziora. Byłeś tak spokojny niczym wulkan tuż przed erupcją.- powiedział żywo gestykulując i przesadnie akcentując niektóre wyrazy.

- Dokładnie! Znaczy pomijając tą część z wulkanem.- powiedziałem ostrożnie wciągając go na moje kolana z miejsca kierowcy, żeby siedział na mnie okrakiem na co zachichotał.

- Mnie nie oszukasz, Dorito~.

- Tylko nie Dorito, Sosenko~.

   Przyciągnąłem go bliżej i zacząłem całować jego szyję od czasu do czasu zostawiając na niej malinki. Po pewnym czasie zacząłem ręką błądzić po tyłku i udach Sosenki aż dotarłem do zamka w jego spodniach.

Pov. Gideon (kto się spodziewał?)
   Zacząłem się zbierać do wyjścia nie długo po demonach.

Chyba nigdy się nie przyzwyczaję do nazywania Dipper’a demonem.   

   Kiedy już miałem wychodzić nie mogłem się powstrzymać i zadałem reszcie pytanie, które mnie dręczyło.

- W sumie jeszcze się zapytam. Wiecie dlaczego Bill przyszedł z Dipper’em?

- Szczerze to nie wiem, może to ma po prostu związek z tym paktem pokojowym?- odpowiedziała Wendy, która była jedną z trzeziwiejszych osób (aut. Gideon nie pił).

- Pakt?- zapytałem lekko zdziwiony.

- Taaa odnawiali go, a zresztą pytaj się Mabel ona pewnie jest obeznana w temacie.- odpowiedział wpół przytomny Robbie.

- Okej, dzięki.- rzuciłem wychodząc.

   Kiedy szedłem chodnikiem niedaleko parkingu na którym stały zaledwie trzy auta. Jedno z nich szczególnie zwróciło moją uwagę. Było fioletowe i mieniło się w słabym świetle słońca, które dopiero zaczęło wschodzić. Rozpoznałem, że to auto Dipper’a.

Hmm? Dipper jeszcze nie pojechał?

   Przyjrzałem się dokładnej autu i zamarłem, widząc to co się dzieje na miejscu pasażera. Jakby nie odległość i zasunięte szyby słyszałbym na pewno głośne jęki białowłosego demona. Stałem jak wryty i czułem jak do moich oczu zaczynają napływać łzy. Z jednej strony serce mi pękało coraz bardziej widząc jak wyższy z demonów stara się nabijać coraz szybciej i mocniej osobę, w której się zakochałem, na swoje przyrodzenie. Z drugiej strony z jakiegoś powodu jednak podniecał mnie widok tego jak uległy jest Dipper w stosunku do blondyna i w jaki sposób trzyma jego koszule opierając czoło o jego ramie. Kiedy zorientowałem się, że robi się coraz jaśniej, zacząłem iść w stronę domu szybkim krokiem, który po chwili przerodził się w bieg. Znowu poczułem jak łzy spływają mi po policzkach. Kiedy przybiegłem do domu, zamknąłem się w swoim pokoju i nie wychodziłem z niego przez cały dzień.

Następca (Billdip)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz