Alaric bardziej wtoczył się niż wszedł do swojej izby. Zamknął drzwi pozostawiając nad klamkę krwawy ślad. W izbie panował zupełny mrok. Po ciemku odnalazł zapałki. Przy chybotliwym świetle jednej świecy zaczął zszywać sobie ranę na udzie. Tej na przedramieniu nie był w stanie zszyć sobie jedną ręką, więc owinął ją starannie bandażem mając nadzieję, że nie jest aż tak głęboka jak wygląda.
— Pomóc w czymś? — zapytał Śmierć pojawiając się znikąd. Stanął za Alariciem i patrzył mu przez ramię na ranę, którą próbował opatrzyć.
— Jeszcze nie umarłem — wysyczał.
— Ale umierasz.
— Nie umieram!
— Chcesz się kłócić ze Śmiercią? Marny z ciebie medyk, jeśli tego nie widzisz.
— Nie myśl, że zabiję kogoś, żeby ratować własne życie.
Śmierć zaśmiał się głośno odrzucając głowę do tyłu. Po chwili jednak spoważniał patrząc na nóż leżący na stole. Wziął go delikatnie w swoje długie, szczupłe palce i odwrócił się do medyka.
— Oczywiście, że to zrobisz — i mówiąc to wbił Alaricowi nóż w udo. Dokładnie w ranę, którą tamten przed chwilą zaszył. Mężczyzna krzyknął przeraźliwie, a Śmierć zagłębił ostrze jeszcze bardziej i przeciągnął je rozcinając skórę, mięśnie i ścięgna aż do kolana. Mężczyzna zsunął się z krzesła, gdy tylko Śmierć wyjął nóż z jego rozoranej aż do kości nogi. A krzyk Alarica mieszał się z coraz głośniejszym śmiechem Śmierci.
*🫀*
Alaric nie mógł liczyć na spokojny odpoczynek. W gorączkowym śnie nawiedzały go wspomnienia ostatnich tygodni. Przedzieranie się przez odmęty lodowej pustyni. Całe dnie ciemności, bez światła i ognia. W końcu dotarcie do wybrzeża i ujrzenie statku, na którym lata temu przybył do Kraju Wygnańców. A potem wszystko szlag trafił. Alaric przeżywał na nowo walkę, ucieczkę i śmierć Innesy. Czy plan Ridy też się posypał. Czy jego żona też umarła samotnie pośród śniegu, lodu i ciemności? Alaric wyobrażał sobie tę scenę. Widział ciało Innesy, z nakładającym się na jej twarz, obliczem Ridy. Koszmar powtarzał się. Alaric widział raz po raz jej śmierć, a potem kolejne etapy rozkładu ciała. Wiedział, że w Kraju Wygnańców zwłoki nie gniją i nie rozpadają się. Jest za zimno. Ale jego wyobraźnia podsuwała mu bardzo wyraźne obrazy rozkładającego się ciała jego żony. Widział jak gniją jej tkanki, jak robaki lęgną się w jej oczach, a na końcu zostaje już tylko szkielet. Bezimienne kości pośród lodowej nicości. Najgorsze wspomnienia prześladowały go tak długo, że niemal zatarł się w jego pamięci obraz Rodyji wsiadającej a statek i odpływającej w stronę lepszego życia.
*🫀*
Alaric obudził się we własnym łóżku na piętrze. Śmierć siedział na komodzie ze skrzyżowanymi nogami i wpatrywał się w mężczyznę. Alaric rozwinął bandaż na ręce i patrzył długo na nienaruszoną skórę. Potem odrzucił kołdrę i dotknął swojego uda. Na skórze nie został ślad. A ból był tylko wspomnieniem. Alaric spojrzał na Śmierć. Tamten spuścił lekko głowę i wypuścił głośno powietrze.
— Cóż... — zaczął Śmierć głosem, w którym Alaric wyczuł nutkę poczucia winy. Odrzucił od siebie tę myśl. Już od dawna wiedział, że Śmierć nie ma uczuć — Poniosło mnie wczoraj lekko — przyznał przeczesując włosy.
— Jak to wczoraj... Minęła północ! Ja powinienem... — wykrzyknął spanikowany Alaric zrywając się nagle z łóżka. Śmierć kazał mu się uspokoić ruchem ręki i ostudził jego emocje.
— Tak, wiem, ale zająłem się tym. Nie musisz się martwić.
— Kiedy mam ci go oddać? — zapytał z westchnieniem z powrotem opadając ciężko na łóżko.
— Oddać? Nie musisz. Liczba się zgadzała. To wszystko co mi było potrzebne.
— Dlaczego to zrobiłeś?
— Poniosło mnie...
— Dlaczego mnie uratowałeś?
Śmierć zacisnął zęby i odwrócił wzrok. Nie odpowiadał i nie patrzył Alaricowi w oczy.
— Śmierć, dlaczego? — ponowił pytanie.
— Nie wiem — odpowiedział i rzucił mężczyźnie ostatnie spojrzenie przed rozpłynięciem się z cieniach. Alaric długo jeszcze analizował to, co zobaczył wtedy w oczach Śmierci. A zobaczył strach i wściekłość. Emocje.
CZYTASZ
Uzdrowiony Śmiercią
Fantasy"Tutaj śmierć była zawsze bezceremonialna, bezbożna i samotna. Przynajmniej dla Wygnańców. Rdzenni mieszkańcy lodowych pustyń mieli swoje zwyczaje. Brutalne, zimne i dzikie jak oni sami i miejsce, z którego pochodzą." Pośrodku skutego lodem Kraju W...