Rozdział 3 Jeszcze nie umarłem

4 0 0
                                    


Alaric bardziej wtoczył się niż wszedł do swojej izby. Zamknął drzwi pozostawiając nad klamkę krwawy ślad. W izbie panował zupełny mrok. Po ciemku odnalazł zapałki. Przy chybotliwym świetle jednej świecy zaczął zszywać sobie ranę na udzie. Tej na przedramieniu nie był w stanie zszyć sobie jedną ręką, więc owinął ją starannie bandażem mając nadzieję, że nie jest aż tak głęboka jak wygląda.

— Pomóc w czymś? — zapytał Śmierć pojawiając się znikąd. Stanął za Alariciem i patrzył mu przez ramię na ranę, którą próbował opatrzyć.

— Jeszcze nie umarłem — wysyczał.

— Ale umierasz.

— Nie umieram!

— Chcesz się kłócić ze Śmiercią? Marny z ciebie medyk, jeśli tego nie widzisz.

— Nie myśl, że zabiję kogoś, żeby ratować własne życie.

Śmierć zaśmiał się głośno odrzucając głowę do tyłu. Po chwili jednak spoważniał patrząc na nóż leżący na stole. Wziął go delikatnie w swoje długie, szczupłe palce i odwrócił się do medyka.

— Oczywiście, że to zrobisz — i mówiąc to wbił Alaricowi nóż w udo. Dokładnie w ranę, którą tamten przed chwilą zaszył. Mężczyzna krzyknął przeraźliwie, a Śmierć zagłębił ostrze jeszcze bardziej i przeciągnął je rozcinając skórę, mięśnie i ścięgna aż do kolana. Mężczyzna zsunął się z krzesła, gdy tylko Śmierć wyjął nóż z jego rozoranej aż do kości nogi. A krzyk Alarica mieszał się z coraz głośniejszym śmiechem Śmierci.

*🫀*

Alaric nie mógł liczyć na spokojny odpoczynek. W gorączkowym śnie nawiedzały go wspomnienia ostatnich tygodni. Przedzieranie się przez odmęty lodowej pustyni. Całe dnie ciemności, bez światła i ognia. W końcu dotarcie do wybrzeża i ujrzenie statku, na którym lata temu przybył do Kraju Wygnańców. A potem wszystko szlag trafił. Alaric przeżywał na nowo walkę, ucieczkę i śmierć Innesy. Czy plan Ridy też się posypał. Czy jego żona też umarła samotnie pośród śniegu, lodu i ciemności? Alaric wyobrażał sobie tę scenę. Widział ciało Innesy, z nakładającym się na jej twarz, obliczem Ridy. Koszmar powtarzał się. Alaric widział raz po raz jej śmierć, a potem kolejne etapy rozkładu ciała. Wiedział, że w Kraju Wygnańców zwłoki nie gniją i nie rozpadają się. Jest za zimno. Ale jego wyobraźnia podsuwała mu bardzo wyraźne obrazy rozkładającego się ciała jego żony. Widział jak gniją jej tkanki, jak robaki lęgną się w jej oczach, a na końcu zostaje już tylko szkielet. Bezimienne kości pośród lodowej nicości. Najgorsze wspomnienia prześladowały go tak długo, że niemal zatarł się w jego pamięci obraz Rodyji wsiadającej a statek i odpływającej w stronę lepszego życia.

*🫀*

Alaric obudził się we własnym łóżku na piętrze. Śmierć siedział na komodzie ze skrzyżowanymi nogami i wpatrywał się w mężczyznę. Alaric rozwinął bandaż na ręce i patrzył długo na nienaruszoną skórę. Potem odrzucił kołdrę i dotknął swojego uda. Na skórze nie został ślad. A ból był tylko wspomnieniem. Alaric spojrzał na Śmierć. Tamten spuścił lekko głowę i wypuścił głośno powietrze.

— Cóż... — zaczął Śmierć głosem, w którym Alaric wyczuł nutkę poczucia winy. Odrzucił od siebie tę myśl. Już od dawna wiedział, że Śmierć nie ma uczuć — Poniosło mnie wczoraj lekko — przyznał przeczesując włosy.

— Jak to wczoraj... Minęła północ! Ja powinienem... — wykrzyknął spanikowany Alaric zrywając się nagle z łóżka. Śmierć kazał mu się uspokoić ruchem ręki i ostudził jego emocje.

— Tak, wiem, ale zająłem się tym. Nie musisz się martwić.

— Kiedy mam ci go oddać? — zapytał z westchnieniem z powrotem opadając ciężko na łóżko.

— Oddać? Nie musisz. Liczba się zgadzała. To wszystko co mi było potrzebne.

— Dlaczego to zrobiłeś?

— Poniosło mnie...

— Dlaczego mnie uratowałeś?

Śmierć zacisnął zęby i odwrócił wzrok. Nie odpowiadał i nie patrzył Alaricowi w oczy.

— Śmierć, dlaczego? — ponowił pytanie.

— Nie wiem — odpowiedział i rzucił mężczyźnie ostatnie spojrzenie przed rozpłynięciem się z cieniach. Alaric długo jeszcze analizował to, co zobaczył wtedy w oczach Śmierci. A zobaczył strach i wściekłość. Emocje.

Uzdrowiony ŚmierciąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz