Rozdział 4 Calis Faravellczyk

7 1 0
                                    


Śmierć nie przychodził do niego przez kolejne tygodnie. Nie pokazywał się, nie wtrącał się mu w pracę, nie zagadywał, nie przeszkadzał. Zdawał się zniknął zupełnie. Jednak kiedy Alaric wezwał go słowami zaklęcia, podczas operacji na otwartym sercu młodego kowala, Śmierć przybył od razu. Nie odezwał się jednak i nie spojrzał nawet na Alarica. Podszedł od razu do stołu operacyjnego i zrobił swoje. A potem rozpłynął się w cieniach zanim Alaric zdążył cokolwiek mu powiedzieć.

*🫀*

Alaric wyszedł tej nocy z domu bardzo późno. Wybrał ofiarę mieszkającą po drugiej stronie wioski i dotarcie tam przez śnieżną zawieję zajęło mu więcej czasu niż planował. Zażarcie przedzierał się przez śnieg i walczył z wiatrem, aby zdążyć na czas. Północ wybiła zanim jeszcze ciało zdrajcy upadło na ziemię. Ale wystarczył jeden rzut oka na pacjenta, po powrocie do chaty, żeby wiedzieć, że jednak zdążył. Umył się jak zwykle i położył do łóżka, wiedząc doskonale, co zobaczy, gdy rano wstanie.

Jednak, gdy Alaric wszedł do gabinetu późnym rankiem, stół był pusty. Nie przejął się tym. Nie zawsze od razu znajdowali zwłoki i nie zawsze od razu mu je przynosili. Ale mijały kolejne godziny, a nikt nie pukał do jego drzwi. A stół pozostawał pusty.

Jego pacjent z operowanym sercem był zupełnie zdrowy, więc nie mogło być mowy o tym, że zdrajca przeżyła. Widział go przecież. Czuł jak uchodzi z niego życie. Wciąż miał w wiadrze w sypialni wodę zabarwioną jego krwią. Na pewno nie żył. Ale gdzie były jego zwłoki?

Gdy przez cały następny dzień nikt ich nie przyniósł, Alaric otulił się grubym płaszczem i wyszedł z chaty. Udał się do karczmy, gdzie najłatwiej było posłuchać plotek z okolicznych wiosek. Nie musiał bardzo się przysłuchiwać, żeby wyłapać powtarzające się na okrągło we wszystkich rozmowach jedno słowo. "Morderstwo". Nie był w stanie przełknąć miodu pitnego, który zamówił. Słuchał zażartych dyskusji i cały czas zastanawiał się dlaczego coś takiego jak morderstwo jest tak bardzo poruszające dla ludzi, którzy sami są lub mieszkają w miejscu składającym się z prawie samych morderców, gwałcicieli, rozbójników i zdrajców.

Z miodem w dłoni zbliżył się do miejsca w rogu izby, gdzie siedziała stara, pomarszczona kobieta o skrzekliwym głosie. Otoczona była dużą grupką słuchaczy.

— Mówią, że zniszczono jego duszę. Rozpadła się

— To była magia duszy? — zapytał jeden z młodzieńców siedzących blisko staruchy. Był wysoki i szczupły, o oczach przejawiających potencjał i intelekt. W innym świecie zostałby uczonym, profesorem albo nawet mistrzem. Ale w Kraju Wygnańców nie było dla niego przyszłości. Tutaj przeżywali tylko ci, którzy byli odpowiednio silni, groźni lub przebiegli. Lub jeśli świadczyli usługi niezbędne dla społeczeństwa, jak Alaric. Medyk zastanawiał się jakim cudem taki chuderlawy intelektualista mógł przeżyć tak długo w Kraju Wygnańców. Ale odpowiedź staruchy oderwała Alarica od tych rozmyślań.

— Nie, chłopcze. Za tym stały moce odmienne od wszystkiego co znane. Wykraczające poza trójpodział magii — po tych słowach, na kilka uderzeń serca, zapadła ciężka cisza, a potem karczma rozgorzała od szmerów i szeptów, które szybko przerodziły się w krzyki połączone z żywą gestykulacją. W końcu ktoś uciszył rozpaloną emocjami gawiedź i zwrócił się do staruchy, aby kontynuowała.

— Jest wśród nas ktoś, kto czyni rzeczy sprzeczne z naturą. Których żaden człowiek nie powinien się podejmować, bo igra z magią starszą niż świat i gatunek ludzki. Ale to nie jest najgorsze. Kto raz zwiąże swój los z mrocznymi siłami sprzed wieków, już się od nich nie uwolni. Zawładną jego duszą, umysłem i ciałem. Bądźcie czujni i wypatrujcie znaków, bo kres światów jest już bliski. Dochodzić będzie do kolejnych morderstw...

Uzdrowiony ŚmierciąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz