Rozdział 5 Legendy Płonącego Świata

2 0 0
                                    


Alaric starał odsuwać od siebie myśli o zabiciu Calisa. Wiedział, że w końcu będzie musiał, ale postanowił, że dopiero w ostateczności.

Poszedł się z nim spotkać dwa dni później, żeby zapytać go o postępy prac.

Młodzieniec o dziewczęcej urodzie siedział przy stole z grubego drewna i przyglądał się fragmentowi kości. Alaric, nie chcąc mu przeszkadzać, oparł się o framugę i przyglądał się przez chwilę pracy uczonego. Kość była taka, jaką Alaric zapamiętał. Czarna i popękana, jakby miała w każdej chwili się rozlecieć. I dokładnie w chwili, kiedy medyk o tym pomyślał, kość w dłoni Calisa zmieniła się w popiół. Uczony westchnął tylko na ten widok, roztarł popiół między palcami i powąchał go. Nie wyglądał na zdziwionego, ale zrobił krótką notatkę w zeszycie. Potem zamknął go i odwrócił się do Alarica.

— Nie sposób cokolwiek zbadać, bo jeśli pobierzesz jakąś część, za chwilę zmieni się w popiół. I to już ostateczny dowód.

— Na co?

— Na to, że cokolwiek stało się z tym człowiekiem, jest to stara magia. Z czasów, gdy nie było jeszcze ludzi. Z czasów, gdy świat płonął...

— Co zrobiłeś ze zwłokami? — Alaric zmienił temat, chcąc odwrócić uwagę Calisa od tajemnicy, której tak zawzięcie strzegł od lat.

— Są w gabinecie. Nie zamierzam się ich pozbyć dopóki nie odkryję co się z nimi stało.

Alaric nic na to nie odpowiedział. Przeszli do drugiego pomieszczenia. Zwłoki były rozcięte. Z wnętrza nie wydobywał się dym. Alaric zajrzał do środka. Gęsta, czarna maź, w której zanurzone były wnętrzności była tym razem zupełnie nieruchoma. Alaric wzdrygnął się na myśl o tym, że jeśli coś tam było, to teraz wyszło. Nie był jednak pewien czy cokolwiek coś widział czy tylko to sobie wymyślił, więc na razie postanowił pozostawić tę obserwację dla siebie.

— Zanim wszystkie pobrane próbki pozmieniały mi się w popiół, zdążyłem zaobserwować kilka rzeczy — mówił Calis sięgając po zeszyt z notatkami. Przekartkował go i mówił dalej, ale Alaric prawie nie słyszał jego słów. Nieświadomie skoncentrował się na czymś innym. Na obserwacji. Calis był wprawdzie dość wysoki, ale wątłej budowy. Bardzo młody, musiał mieć nie więcej niż dwadzieścia lat. Nie był jeszcze przyzwyczajony do surowości Kraju Wygnańców. Oprócz tego był ufny, ale też niezwykle inteligentny i sprytny...

Alaric otrząsnął się i bezwiednie cofnął o kilka kroków, łapiąc gwałtownie powietrze. Calis umilkł i spojrzał pytająco na medyka. Ale Alaric nie był w stanie spojrzeć mu w oczy. Myślał tylko o tym, że takiej analizy dokonuje tylko, gdy przygotowuje się do morderstwa. Planuje taktykę dostosowaną indywidualnie pod konkretną ofiarę. Zrobił to tym razem bezwiednie, jakby automatycznie, jakby to było naturalne. Nie po raz pierwszy, ale tym razem bardziej niż kiedykolwiek, przestraszył się samego siebie.

Alaric względnie doszedł do siebie, ale nie był w stanie dłużej zostać u Calisa. Obecność zwłok w sąsiedniej izbie przyprawiała go o mdłości, a myśl o tym, że coś ostatnio pływało w gęstej, czarnej wydzielinie, paraliżowała go strachem. Przeprosił Calisa i wyszedł, wcześniej proponując, aby następnym razem spotkali się gdziekolwiek, tylko nie tutaj.

*🫀*

Alaric nie wrócił do domu od razu. Odwiedził jeszcze karczmę. Wiedział, że nie da rady zasnąć na trzeźwo. Gdy nad ranem wtoczył się do chaty, przez chwilę zastanawiał się, czy to co widzi jest naprawdę czy to tylko majaki i zwidy. Ale nie. Był zbyt wyraźny. Zbyt przerażający, żeby był wymysłem. Siedział jak zwykle na komodzie, beztrosko machając nogami. Zauważywszy Alarica, zmrużył oczy i wykrzywił usta w tym jego przeklętym uśmiechu. Alaric niemal natychmiast wytrzeźwiał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 01, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Uzdrowiony ŚmierciąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz