viii. karina

68 6 9
                                    

Karol oparł się o futrynę, nie spuszczając zainteresowanego wzroku z całej trójki cherlawców znajdujących się w pomieszczeniu, a Niccolò przez kilka sekund poczuł przedziwne dejà vu. Popołudniowe słońce tworzyło naprawdę fenomenalne dla urody Polaka tło, wplatając się w złote fale włosów i jakimś cudem rozświetlając tęczówki, mimo tego, że promienie padały idealnie zza jego pleców. Ręce założył na piersi, a wargi modelował mu z lekka zdumiony uśmieszek.

— Paganini.

Rzeczony Paganini uniósł brwi, poza tym nie ruszając się ani o centymetr.

— Lippinski.

— Myślałem, że już nauczyłeś się tego nazwiska.

— Myślałem, że uprzejmie będzie dotrzymać Ci towarzystwa w beznadziejnym akcentowaniu.

— Nie sądziłem, że możesz być jeszcze bardziej kąśliwy, a jednak.

— Touché. Chodzi o coś konkretnego, że wpadasz tu nagle i rzucasz nazwiskami na prawo i lewo? — Zarówno Fryderyk, jak i Ludwika obserwowali wymianę zdań uważnie, jakby obserwowali grę na Wimbledonie, wodząc oczami od jednego skrzypka do drugiego. — Znaleźli któreś z tych ciał i muszę wyjeżdżać?

"Jakich ciał?" autentycznie przerażonego Chopina zgrało się z parsknięciem śmiechu Lipińskiego i "Dlaczego mężczyźni tacy są?" załamanej kobiety. Najwyraźniej miała na myśli to, że Włoch wyglądał, jakby dalej zamierzał dusić emocje i olać całą pogawędkę na temat tego, jak powinien działać dla obopólnego komfortu psychicznego. Postanowiła jednak ograniczyć się do pełnego dezaprobaty sugestywnego spojrzenia posłanego w stronę Niccolò. Skoro rzekomo był taki inteligentny, to powinien załapać aluzję, prawda? Albo mógł uznać to za wyzwanie, a czy Paganini mógł na wyzwanie zareagować czymś innym niż dumnym uniesieniem głowy i zrobieniem dokładnie tego, czego w zamyśle robić nie miał?

— Chciałem zapytać, czy przejdziemy się po sadzie, bo skończyłem rwanie i nie widziałem Cię od rana, ale równie dobrze możemy zacząć planować ucieczkę na Sycylię, skoro sugerujesz, że tym razem ukryłeś je gorzej od poprzednich. Nie starczyło Ci czasu na rozczłonkowanie, co?

— Niestety. Mógłbyś mi w tym czasami pomóc, coglione.

— Mógłbym, ale z doświadczenia wiesz, że nie pomagam wtedy za bardzo, raczej rozpraszam — mrugnął okiem jak rasowy bawidamek, na co drugi skrzypek przewrócił oczami.

— Zaręczam, że wytrzymam takie katusze, byle tylko pozbyć się kolejnej partii, bo piwnica powoli się przepełnia.

— Signori, ja nic nie mówię, ale nadal jesteście w kuchni. Z nami. Demoralizujecie Fryśka.

Przez chwilę obaj wspomniani signori spojrzeli na nią tak, jakby faktycznie byli specami od ukrywania ciał i ich fragmentów, jednak po kilku sekundach odpuścili, postanawiając faktycznie wyjść na dwór. Może przemówił do nich argument Fryderyka i jego młodzieńczej psychiki, może po prostu nie chciało im się robić więcej przerw na wysłuchanie wtrąceń z zewnątrz, kto ich tam wie. Najdziwniejszy flirt, jaki kiedykolwiek widziała, a miała do czynienia z wyczynami naprawdę wielu podobnych wariatów. Nawet Krasiński, znajomy znajomego Reginy, ten bananek spędzający życie na graniu w LoLa w piwnicy swojego ojca brzmiał jakoś normalniej próbując zagadać do swojej atrakcyjnej sąsiadki, dobre dziesięć lat od niego starszej. Powagi sytuacji dodawał fakt, że znała jego metody tylko z przesadzonych i powtórzonych kilka razy anegdot. Cóż. Przynajmniej zaistniała szansa na to, że pozostawieni sami sobie mężczyźni zaczną rozmawiać tak, jak rozmawiać powinni i może nawet zastosują się do jej porad.

— Zgubiłeś gdzieś Reginę? — gdyby usłyszała nieumiejętnie tonowaną niezręczność w tonie Włocha, wyraźnie sugerującą chęć ucieczki od tematów poważnych, zdecydowanie straciłaby wiarę w taki obrót spraw. Polak idący obok niego, natomiast, albo jej nie wyczuł, albo postanowił udawać, że nie wyczuwa i wzruszył ramionami, nakierowując ich spacer na jedną ze ścieżek biegnących między dorodnymi rivanami a kordiami.

𝐏𝐑𝐀𝐄𝐃𝐈𝐔𝐌. 𝐥𝐢𝐩𝐢𝐧𝐢𝐧𝐢 𝐬𝐡𝐨𝐫𝐭 𝐧𝐨𝐯𝐞𝐥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz