Rozdział 3

119 7 0
                                    

Byłam u niego. Jego zimne lepkie ręce kleiły się do każdej części mojego ciała. Stawały się coraz cięższe. Pozbawiały mnie oddechu i pozostawiały zimne, jednocześnie palące ślady. Uczucie jego dotyku zostawało na mojej skórze i wnikało głębiej. Napełniało chłodem każdą komórkę mojego ciała i wraz z krwią przemieszczało się do serca siejąc w nim spustoszenie. Zimnych śladów przybywało. Pojawiały się na tali, piersiach, szyi, udach, a ja zaczęłam się telepać. Uczucie zimna mnie przytłaczało, towarzyszące mu obrzydzenie i pustka zamieniały się w łzy. Spływające ukradkiem po moich policzkach. Usłyszałam jakieś słowo, odbiło się ono echem w mojej głowie jednak było tak bardzo nie wyraźne...

- Nie opieraj się - przestraszyłam się słysząc to złowrogie warknięcie. 

Zdałam sobie sprawę, że moje uda były mocno zaciśnięte, a ręce usilnie odpychały blondwłosego mężczyznę. Przerażona użyłam jeszcze więcej siły by odepchnąć tego nachalnego człowieka.

- Liso – jego głos emanował wręcz jadem, którego czuć było od całej jego osoby - może i jesteś królową, ale pamiętaj kto cię nią uczynił. Ja jestem królem i nie waż mi się sprzeciwiać.

Nie odpuściłam. Utrzymywałam z nim kontakt wzrokowy. Jego oczy paliły się żywym ogniem. Nienawidził, gdy ktoś się mu sprzeciwiał. Udowodnił mi to wiele razy. Kipiąc ze złości mocno złapał za moje uda i siłą próbował je rozszerzyć. Opierałam się. Bolało. Słabłam. 

- Przestań! Artur Przestań! - krzyknęłam wręcz zdzierając sobie gardło.

Obudziłam się z wrzaskiem, cała zlana potem. Przerażona ciężko dyszałam, jednak oczy miałam ciągle zamknięte. Bałam się tego co mogłam zobaczyć po ich otwarciu.

- Cii. Spokojnie, już nic się nie dzieje - usłyszałam łagodny głos mężczyzny i delikatny kojący dotyk obejmujący moje ramiona.

Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Delikatne światło księżyca oświetlało łóżko i kilka innych mebli. Obejrzałam się w stronę dochodzącego głosu, ku mojemu zdziwieniu to nie był Artur. Koło mnie siedział Matthew i delikatnie trzymał mnie w swoich objęciach. 

- Śpij Liso... Jesteś najsilniejszą kobietą jaką znam. Jeszcze trochę. Wytrzymasz to - Szeptał mi do ucha słowa otuchy i gładził po głowie.

Sprawił, że bezwładnie osunęłam się w jego objęcia i z powrotem zasnęłam. Tym razem spałam spokojnie. Śniła mi się kwiecista polana i jakiś mężczyzna. Wiedziałam, że tam był, jednak nie widziałam jego twarzy. Emanował dobrocią i bezwarunkową miłością do wszystkiego co go otacza. Jego uczucia jednak szybko się zmieniły, gdy przede mną pojawił się inny mężczyzna. Był znacznie mniej radosny. Pod jego nogami błąkała się czarna mgła, a jego twarz ukazywała wręcz cierpienie oraz niepochamowane pragnienie. Pragną czegoś czego nigdy nie mógł w pełni osiągnąć. Nie mógł tego dostać, więc przywłaszczał to sobie siłą.

Obudziłam się, gdy do komnaty weszła Zoe. Nie pamiętałam nic co działo się w nocy. Moją głowę wypełniała pustka i tylko czasami przez umysł przelatywały mi urywki wydarzeń czy snów, które zaraz z powrotem się ulatniały. Zrezygnowana wstałam z łóżka i pozwoliłam przyszykować się Zoe. Kobieta ubrała mnie w białą suknię udekorowaną koronkami i małymi perłami. To typ sukienek w których wyglądałam olśniewająco, jednak gdybym mogła nigdy bym jej nie założyła. Usiadłam przy toaletce i wpatrywałam się w lustro odbijające przemieszczającą się za mną postać.

- Jak podoba się twoim dzieciom w stolicy? W końcu niedawno się przeprowadziliście, żebyś miała możliwość częstszego odwiedzania ich, a jeszcze ani razu nie wspomniałaś mi o ich opinii - zapytałam łapiąc kontakt wzrokowy.

Królowa | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz