6. Każdy gest ma swoją wagę

294 7 0
                                    

Chłopak wsunął dłoń do kieszeni swoich szarych dresów, po chwili wyciągając z niej starannie złożoną, bawełnianą chusteczkę. Podał ci ją z gestem pełnym prostoty, ale nie poprzestał na tym. Nim zdążyłaś zaprotestować, delikatnie uniósł ją ku twojemu nosowi, zatrzymując ostatnie ślady krwi.

- Dziękuję - wydusiłaś cicho, patrząc na niego z lekkim zaskoczeniem. Po chwili dodałaś, jakby odruchowo: - Wiesz, to dziwne, ale... nikt nigdy nie był dla mnie aż tak... życzliwy. A już na pewno nie tutaj, w tej przychodni.

Valerio uniósł brwi, jakby twoje wyznanie go zaskoczyło, choć po chwili jego usta wygięły się w subtelny uśmiech.

- Naprawdę? - zapytał, jego głos brzmiał lekko, a jednocześnie miał w sobie coś refleksyjnego. - Cóż, być może nie miałaś szczęścia do odpowiednich ludzi. Choć z drugiej strony... trudno dziś o prawdziwą przyjaźń.

Twoje spojrzenie uciekło w bok, a dłonie mimowolnie zacisnęły się na kolanach.

- Właściwie... ja nie mam znajomych. Ani przyjaciół - przyznałaś, niemal szeptem, jakby te słowa same w sobie miały cię zawstydzić. - Kiedyś... kiedyś miałam kogoś bliskiego, najlepszą przyjaciółkę. Ale... - Zamilkłaś, jakby ciężar wspomnień nagle przygniótł cię bardziej, niż potrafiłaś unieść.

Valerio wyraźnie zauważył zmianę w twoim wyrazie twarzy. Zamiast naciskać, kiwnął głową, jego spojrzenie zmiękło.

- Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz - powiedział cicho, niemal uspokajająco.

Byłaś mu wdzięczna za tę dyskrecję. Uśmiechnęłaś się nieznacznie i wstałaś, by wyrzucić zakrwawioną chusteczkę. Twój nos przestał krwawić, więc uznałaś, że problem został zażegnany.

Ale świat miał inne plany. Ledwo podniosłaś się z pufy, poczułaś, jak ziemia zaczyna wirować. Twoje nogi zdradziły cię w najmniej odpowiednim momencie, a ciało bezsilnie osuwało się ku podłodze.

Zanim zdążyłaś choćby zorientować się, co się dzieje, silne ramiona Valeria złapały cię w ostatniej chwili. Podtrzymał cię tuż nad ziemią, jakby czuwał nad tobą cały czas.

W tamtej chwili czas wydawał się zwolnić.

Jego dłoń, pewna i ciepła, obejmowała twoją talię, a on sam pochylał się nad tobą, jakby chroniąc przed całym światem. Jego twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od twojej, a błękitne oczy lśniły w półmroku pomieszczenia, niemal zahipnotyzowane twoim spojrzeniem. Kosmyki jasnych włosów, niesfornie opadające na jego czoło, dodawały mu uroku, który sprawiał, że nawet twoje myśli zdawały się tracić sens.

- Przepraszam... - wyszeptał nagle, przerywając przedłużającą się ciszę.

To wyrwało cię z transu. Odsunęłaś się lekko, próbując zachować resztki godności.

- Nie, to ja przepraszam - odparłaś, wciąż z widocznym rumieńcem na twarzy.

Valerio uśmiechnął się z nieuchwytną łagodnością.

- Nie przejmuj się tym, cara mia. Nic się nie stało.

Sposób, w jaki wypowiedział te słowa - miękko, z naturalną troską - sprawił, że poczułaś dziwny ucisk w piersi. Opuściłaś wzrok, próbując zapanować nad sobą, i ruszyłaś w stronę kosza na śmieci.

Gdy tylko wyrzuciłaś chusteczkę, poczułaś wibrację w tylnej kieszeni spodni. Wyjęłaś telefon i spojrzałaś na wyświetlacz.

- Kto to? - zapytał nagle Valerio, stojąc tuż za tobą.

Podskoczyłaś z zaskoczenia, niemal upuszczając telefon. Obróciłaś się gwałtownie i spojrzałaś na niego z oburzeniem.

- Czy nikt nie nauczył cię, że czytanie cudzych wiadomości to naruszenie prywatności? - rzuciłaś z wyraźnym gniewem w głosie.

Wood uniósł ręce w geście obronnym, choć na jego twarzy igrał prowokacyjny uśmiech.

- Spokojnie, nie miałem złych intencji. Po prostu... ciekawość to moja druga natura.

- Może powinieneś nad tym popracować - odparłaś chłodno, chowając telefon do kieszeni.

- Może. Ale wiesz, jest różnica między zwykłą ciekawością a troską - odparł, a w jego głosie pojawiła się powaga, która zbiła cię z tropu.

Zamilkłaś na chwilę, zaskoczona jego odpowiedzią. Valerio jednak zdawał się to zauważyć i przechylił lekko głowę, patrząc na ciebie z tajemniczym uśmiechem.

- Znowu to robisz - zauważył z delikatnym rozbawieniem.

- Robię co? - zapytałaś, zdziwiona.

- Te swoje miny - wyjaśnił, wskazując dyskretnie na twoją twarz. - Robisz je, kiedy próbujesz udawać, że nic cię nie rusza. Przyznam, że jest w tym coś... ujmującego.

Westchnęłaś głęboko, czując, jak po raz kolejny cię wytrąca z równowagi.

- Valerio, czy ty musisz być taki... irytujący? - zapytałaś, krzyżując ramiona na piersi.

On uśmiechnął się jeszcze szerzej, a w jego spojrzeniu znowu zagościła lekka nuta psoty.

- Nie irytujący. Po prostu szczery - odparł, jakby to wszystko było oczywiste.

Po chwili jednak spoważniał.

- Słuchaj, nie chciałem cię zdenerwować.

Westchnęłaś głęboko.

- W porządku, nie szkodzi. Jeśli naprawdę się odsuniesz, może przemyślę twoją wcześniejszą prośbę.

Wood roześmiał się cicho, jakby właśnie wygrał małą potyczkę.

- Jak sobie życzysz, księżniczko. Ale wiesz... w twoich myślach i tak błagasz mnie, żebym został.

Nie wiedziałaś, czy powinnaś się roześmiać, czy go wyprosić. Jedno było pewne - Valerio miał dar do wprawiania cię w stan zupełnego chaosu.

Imagine Love on the Edge of DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz