5. Krucha granica zaufania

308 5 0
                                    

Czerwona smuga pojawiła się na opuszkach twoich palców, gdy nerwowo przejechałaś dłonią pod nosem. Palący ból w głowie, który powracał niczym natrętna mara, wdzierał się w twoją świadomość. Brzuch, jakby skręcany żelazną dłonią, podsycał twoje poczucie dyskomfortu.

- Nie teraz. Na litość boską, tylko nie teraz - powtarzałaś w myślach niczym mantrę, próbując przywołać resztki rozsądku.

Stanęłaś w drzwiach z hartowanego szkła, w których odbijała się twoja zmęczona sylwetka. Czerwony ślad, który teraz plamił twoją dłoń, kłuł w oczy. Po raz kolejny przyłożyłaś rękę do nosa, ocierając krew, która uparcie nie chciała przestać płynąć. W tym momencie ziemia pod tobą zaczęła wirować, a szum w uszach przerodził się w ogłuszającą kakofonię.

Mroczki przed oczami zlały się w jedną plamę ciemności. Prawie bezwiednie osunęłaś się na chłodną podłogę, czując, jak wszystko dookoła tonie w chaosie nieistnienia.

---

Ocknęłaś się, otulona chłodem, który przenikał twoje ciało. Lodowata dłoń została ujęta w mocnym, lecz delikatnym uścisku, który łagodnie przywracał cię do rzeczywistości. Gdy powoli uchyliłaś powieki, zobaczyłaś znajomą twarz. Valerio Wood pochylał się nad tobą, jego oczy pełne były niepokoju.

- Jezu... Dlaczego ja zawsze muszę być taką idiotką? - pomyślałaś, gdy pulsujący ból w skroniach przypomniał o upadku. Nie byłaś pewna, czy to skutek uderzenia, czy zwykły efekt przewlekłego przemęczenia.

Valerio, wciąż nachylony nad tobą, wyglądał jak ktoś, kto widział śmierć przechodzącą zbyt blisko.

- Y/n... - wykrztusił, głos mu zadrżał. - Nic ci nie jest? Tak się martwiłem!

Zanim zdążyłaś odpowiedzieć, poczułaś, jak jego silne ręce ostrożnie unoszą twoje ciało. Nie czekał na twoją zgodę; widząc, że ledwo trzymasz się na nogach, wziął cię na ręce. Ciepło jego ciała kontrastowało z twoją lodowatą skórą, co dawało ci dziwne poczucie ulgi.

- Valerio... naprawdę, mogę sama... - próbowałaś zaprotestować, ale twój głos był ledwie szeptem, ledwie cieniem twojej zwykłej pewności siebie.

- Nie, nie mogłaś - przerwał ci stanowczo, ale bez cienia złości. W jego tonie brzmiała troska, która wytrącała cię z równowagi bardziej niż własne osłabienie.

Przeszedł przez pokój, delikatnie stawiając cię na miękkiej pufie - tej samej, na której jeszcze kilkanaście minut wcześniej razem siedzieliście, śmiejąc się i żartując. Teraz jednak tamten moment wydawał się odległy, niemal nierealny.

Wood ukląkł przed tobą, szybko oceniając twoje stan. Jego spojrzenie śledziło twoją bladą twarz, a dłoń niemal odruchowo dotknęła twojego czoła, jakby sprawdzał, czy nie masz gorączki.

- Poczekaj tutaj. Nie ruszaj się - powiedział, zanim wstał i podszedł do małej lodówki w rogu pokoju. Wyjął stamtąd znajomą butelkę cytrynowego Liptonka, twojego ulubionego napoju, i wrócił do ciebie.

Wręczając ci butelkę, spojrzał na ciebie z ulgą, jakby to prosty gest miał moc przywrócenia równowagi całemu światu.

- Wypij to. Tylko małymi łykami - polecił, kładąc butelkę w twoich drżących dłoniach.

- Dziękuję... - wyszeptałaś, próbując odkręcić nakrętkę. Valerio, widząc twoją nieporadność, pomógł ci, a następnie patrzył, jak bierzesz kilka ostrożnych łyków.

Cisza, która zapadła między wami, była ciężka, ale nie niezręczna. Była to cisza nasycona troską, niewypowiedzianymi pytaniami i ulgą, że mogłaś tu być, że mogłaś wciąż siedzieć przed nim.

Imagine Love on the Edge of DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz