Czerwona smuga pojawiła się na opuszkach twoich palców, gdy nerwowo przejechałaś dłonią pod nosem. Palący ból w głowie, który powracał niczym natrętna mara, wdzierał się w twoją świadomość. Brzuch, jakby skręcany żelazną dłonią, podsycał twoje poczucie dyskomfortu.
- Nie teraz. Na litość boską, tylko nie teraz - powtarzałaś w myślach niczym mantrę, próbując przywołać resztki rozsądku.
Stanęłaś w drzwiach z hartowanego szkła, w których odbijała się twoja zmęczona sylwetka. Czerwony ślad, który teraz plamił twoją dłoń, kłuł w oczy. Po raz kolejny przyłożyłaś rękę do nosa, ocierając krew, która uparcie nie chciała przestać płynąć. W tym momencie ziemia pod tobą zaczęła wirować, a szum w uszach przerodził się w ogłuszającą kakofonię.
Mroczki przed oczami zlały się w jedną plamę ciemności. Prawie bezwiednie osunęłaś się na chłodną podłogę, czując, jak wszystko dookoła tonie w chaosie nieistnienia.
---
Ocknęłaś się, otulona chłodem, który przenikał twoje ciało. Lodowata dłoń została ujęta w mocnym, lecz delikatnym uścisku, który łagodnie przywracał cię do rzeczywistości. Gdy powoli uchyliłaś powieki, zobaczyłaś znajomą twarz. Valerio Wood pochylał się nad tobą, jego oczy pełne były niepokoju.
- Jezu... Dlaczego ja zawsze muszę być taką idiotką? - pomyślałaś, gdy pulsujący ból w skroniach przypomniał o upadku. Nie byłaś pewna, czy to skutek uderzenia, czy zwykły efekt przewlekłego przemęczenia.
Valerio, wciąż nachylony nad tobą, wyglądał jak ktoś, kto widział śmierć przechodzącą zbyt blisko.
- Y/n... - wykrztusił, głos mu zadrżał. - Nic ci nie jest? Tak się martwiłem!
Zanim zdążyłaś odpowiedzieć, poczułaś, jak jego silne ręce ostrożnie unoszą twoje ciało. Nie czekał na twoją zgodę; widząc, że ledwo trzymasz się na nogach, wziął cię na ręce. Ciepło jego ciała kontrastowało z twoją lodowatą skórą, co dawało ci dziwne poczucie ulgi.
- Valerio... naprawdę, mogę sama... - próbowałaś zaprotestować, ale twój głos był ledwie szeptem, ledwie cieniem twojej zwykłej pewności siebie.
- Nie, nie mogłaś - przerwał ci stanowczo, ale bez cienia złości. W jego tonie brzmiała troska, która wytrącała cię z równowagi bardziej niż własne osłabienie.
Przeszedł przez pokój, delikatnie stawiając cię na miękkiej pufie - tej samej, na której jeszcze kilkanaście minut wcześniej razem siedzieliście, śmiejąc się i żartując. Teraz jednak tamten moment wydawał się odległy, niemal nierealny.
Wood ukląkł przed tobą, szybko oceniając twoje stan. Jego spojrzenie śledziło twoją bladą twarz, a dłoń niemal odruchowo dotknęła twojego czoła, jakby sprawdzał, czy nie masz gorączki.
- Poczekaj tutaj. Nie ruszaj się - powiedział, zanim wstał i podszedł do małej lodówki w rogu pokoju. Wyjął stamtąd znajomą butelkę cytrynowego Liptonka, twojego ulubionego napoju, i wrócił do ciebie.
Wręczając ci butelkę, spojrzał na ciebie z ulgą, jakby to prosty gest miał moc przywrócenia równowagi całemu światu.
- Wypij to. Tylko małymi łykami - polecił, kładąc butelkę w twoich drżących dłoniach.
- Dziękuję... - wyszeptałaś, próbując odkręcić nakrętkę. Valerio, widząc twoją nieporadność, pomógł ci, a następnie patrzył, jak bierzesz kilka ostrożnych łyków.
Cisza, która zapadła między wami, była ciężka, ale nie niezręczna. Była to cisza nasycona troską, niewypowiedzianymi pytaniami i ulgą, że mogłaś tu być, że mogłaś wciąż siedzieć przed nim.
CZYTASZ
Imagine Love on the Edge of Danger
Historia CortaHistoria typu: "Wyobraź sobie" Opis: W poczekalni lekarskiej spotykasz przystojnego chłopaka, myślisz, że coś z tego będzie?