3. Tylko my dwoje

391 7 0
                                    

Czas mijał powoli, niczym niekończąca się minuta, a Valerio wciąż nie wracał. Twoje myśli krążyły wokół tego, co miało się wydarzyć. Mimo że starałaś się zachować spokój, nie mogłaś pozbyć się uczucia, że w jego obecności świat staje się mniej przytłaczający. Z jego bliskością wszystko wydawało się bardziej znośne, jakby każde zmartwienie było mniej ważne, a ty mogłaś po prostu czuć się spokojniej. Choć ledwie się znaliście, obecność Wood'a wydawała się naturalna, jakbyście byli w tym samym miejscu od zawsze.

Twoje myśli powędrowały ku innemu miejscu, do przytulnej sypialni, gdzie czekał na Ciebie ulubiony, miękki koc. Wyobrażenie o powrocie do domu, o zanurzeniu się w tym spokoju, które dawało Ci poczucie bezpieczeństwa, było przyjemnym marzeniem, ale w tej chwili rzeczywistość wyglądała zupełnie inaczej. Siedziałaś sama w niewielkim holu, czekając na swoją kolej. Czas zdawał się zatrzymać.

Wtedy drzwi do gabinetu lekarskiego otworzyły się, a twoją uwagę przykuł głos lekarza. Zajrzałaś w tamtą stronę i nareszcie go zobaczyłaś. Valerio. Kiedy twoje spojrzenie spotkało jego, poczułaś ulgę - nic mu się nie stało. W tej chwili cała niepewność, która cię ogarniała, zniknęła. Bez namysłu wstałaś, a nim zdążyłaś pomyśleć, podeszłaś do niego i nieświadomie, przytuliłaś. Było coś w tym geście, co wydawało się całkowicie naturalne. Ku twojemu pozytywnemu zaskoczeniu, on odwzajemnił uścisk, otaczając cię delikatnie ramionami.

- Co się dzieje? - spytał swoim niskim, pełnym troski głosem, którego melodyjność sprawiła, że poczułaś, jakby jego słowa miały moc uspokajania. Był taki uzależniający, całkiem jak narkotyk - mogłabyś go słuchać w nieskończoność i miałaś wrażenie, że nigdy by Ci się nie znudził. Zaskakujące. Dlaczego tak reagujesz? - pytałaś siebie w myślach, ale odpowiedzi nie znalazłaś.

- Denerwujesz się? - jego ton był pewny, wyważony, jakby znał Cię od lat, a ty, zupełnie nieświadomie, przytaknęłaś.

Poczułaś, jak Valerio, z lekką precyzją, odsuwa cię od siebie, biorąc za rękę. Delikatnie sadza cię na krześle i nie czekając na twoją reakcję, rusza w stronę automatu stojącego w kącie holu. Wraca szybko, przynosząc ci puszkę cytrynowego napoju i małego batonika. Z prostym, acz eleganckim gestem stawia je na krześle obok, po czym otworia puszkę i podaje ci ją, mówiąc:

- Proszę, napij się. To może Ci pomóc - patrzy na Ciebie z pewną stanowczością. - I jeszcze batonika dla Ciebie. - Zgarnia Twój plecak i wsadza do niego mały batonik.

Chłodny napój dodał Ci ulgi, a ty poczułaś się odrobinę lepiej, choć nie miałaś pewności, czy to herbata, a może jego spokojna obecność tak cię uspokoiły.

- Lepiej? - zapytał, jego głos nie był już tylko troskliwy, ale pełen wyczucia. Był pewny siebie, a jednocześnie tak uważny, jakby dostrzegał każdy twój ruch, każdą reakcję.

Ponownie skinęłaś głową, czując się nieco mniej zrozpaczona. Przesunęłaś puszkę w jego stronę, jakby chciałaś mu zaproponować coś w zamian. On jednak uprzedził twój gest, odstawiając ją na bok i zamiast tego, wziął twoje dłonie do swoich. Delikatnie zaczął je głaskać, jakby to miało uspokoić cię jeszcze bardziej.

- Spójrz na mnie. - powiedział z cichą, ale stanowczą pewnością w głosie. - Wszystko będzie w porządku, obiecuję. To tylko badanie. Znam to uczucie. - Uśmiechnął się, ale ten wyraz twarzy nie był pełen radości, raczej świadomego zrozumienia. - Nie pozwól, żeby te nerwy Cię pokonały.

Poczułaś, jak mroczki przed oczami zaczynają się zbierać, a ciało staje się lekkie, jakby znowu nie miałaś kontroli. Wtedy poczułaś ciepły dotyk jego dłoni na swoim policzku, delikatnie, jakby chciał przywrócić Ci równowagę.

- Przepraszam. - wymamrotałaś, zaskoczona swoją własną reakcją. Jednak Valerio tylko się zaśmiał, a jego oczy mówiły wszystko.

- Nie musisz mnie za nic przepraszać księżniczko.

W tym momencie rozległ się głos z gabinetu.

- Następny pacjent, proszę.

Wstałaś od razu, nieco zaskoczona nagłym ruchem, ale wciąż nie potrafiąc oderwać wzroku od Valerioz, który mimowolnie zustrował cię, śledząc każdy twój krok. Kiedy zobaczył, że się odwracasz, wyszeptał coś w taki sposób, że jego słowa zabrzmiały jak obietnica:

- Zaufaj mi.

Twoje serce zadrżało na moment. Odpowiedziałaś bez wahania, choć twoje słowa były ledwie szeptem:

- Zaufam.

Drzwi zamknęły się za tobą, ale czułaś, jak jego obecność, jego słowa, wciąż rezonują w twoich myślach. Tajemniczy, nonszlancki, spokojny, pełen pewności - był kimś, kogo nie sposób było zignorować.

Imagine Love on the Edge of DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz