- Nie sądzisz, że to dziwnie będzie wyglądało jak nagle razem znikniemy?- Spytał Marlon znacząco unosząc brwi. Moje ramiona opadły, a z ust wykradło mi się głośne westchnienie.
- To ostania przysługa jaką ci wyświadczam Marlon.- Ostrzegłam go i zaczęłam kierować się w stronę bufetu. Nie cierpiałam rodziny Currentów, oczywiście z wyjątkiem mojego przyjaciela. Marlon wziął do ręki dwa pączki i włożył je naraz do buzi. Zaśmiałam się widząc miny zebranych gości. Oh, byli zdegustowani. Jak przykro. Wzięłam kolejnego pączka i próbowałam wepchnąć go do buzi Marlona, który wypluwał na ziemię resztki poprzednich zdobyczy. Gdy zaczął machać rękami, że ma dość, zaczęłam się śmiać i zlizywać lukier z palców. Pan Current spoglądał na nas wzrokiem mordercy. Może nawet nim był. Jego syn miał broń, a na bankiety zapraszał kryminalistów.
- Zatańczysz?- Usłyszałam głos, który niegdyś mnie witał i układał do snu.
- Sorka stary, Chelsea dziś należy tylko do mnie.- Bąknął Marlon, próbując przegonić swojego starszego brata. Wytarł niezdarnie ręce o spodnie i objął mnie przyjacielsko ramieniem, z drugiej ręki zlizując uparty, klejący się lukier. Moje dziecko.
- Chyba to ty należysz do niej.- Parsknął Anthony.
- Tak, prowadzam go na smyczy. Lubimy takie gierki, zwłaszcza wieczorami. Prawda? Marlon?- Szturchnęłam przyjaciela łokciem. Skinął mi w odpowiedzi głową, lecz mierzył się spojrzeniami z Paulem, Peeterem czy jak mu tam. Kryminalista stał obok swojego opasłego szefa z ulizaną fryzurką, którego słowa kompletnie ignorował, gdyż był zajęty zabijaniem Marlona spojrzeniem,
- To wy razem sypiacie?- Spytał zszokowany Anthony. Oh, biedaczek.
-W rzeczy samej.- Marlon wrócił do akcji.
- Zbierasz po mnie resztki?- Zarechotał starszy z Currentów. Oj prosił się o siniaka. Błagał wręcz o niego.
- Spijam śmietankę bracie z czegoś, czego nie potrafiłeś napocząć. Chelsea jest jak naprawdę gorąca czekolada. Słodziutka, gorąca i tak bardzo gorąca.- Udał rozmarzonego. Anthony zaczynał się wkurzać, podczas gdy my prawie pękaliśmy ze śmiechu.
- Porównujesz mnie do jedzenia Marlon.- Klepnęłam go w głowę.
- Oboje jesteście siebie warci. Uświnione dziecko.- Anthon wskazał na brata.- I jego jakże sukowata i puszczalska matka.- Tym razem chodziło mu o mnie. Przyłożyłabym mu, gdyby tak szybko się nie oddalił.
- I do tego nasz smutny i zazdrosny piesek Anthuś, bo nie ma dla niego miejsca na naszym łóżku.- Wykrzyczał Marlon, a ja wybuchnęłam śmiechem. Zaczeliśmy cmokać, a Anthony pokazał nam środkowy palec i zniknął w tłumie.
- Nigdy, więcej. Zabieraj łapska zboczeńcu.- Zaśmiałam się odpychając Marlona.
- Skoro zaraz mój braciszek rozpowie wszystkim, że cię posuwam, możemy się zwijać.- Wyciągnął kluczyki z marynarki i zadyndał mi nimi przed twarzą.
- Nie posuwasz mnie.- Zbulwersowałam się.
- Przed chwilą daliśmy mu chyba jasno do zrozumienia...
- Myślisz, że się nabrał?- Spytałam spoglądając tęsknie na pączki z lukrem.
- Jasne, gwiazdko ma.- Wyminał mnie i rozejrzał się, czy ktoś na nas patrzy. Wziął tackę z pączkami, na które spoglądałam i ruszył do wyjścia. Kochany. Dogoniłam go, lecz spostrzegłam okazały stos pyszności na innym stole. Nienawidzę bankietów, więc...podbiegłam do stolika i wzięłam tackę w rękę. Czyjaś dłoń w ostatnim momencie zabrała pączka z samej góry.
- Ej!- Krzyknęłam, lecz szybko się opanowałam. To Paul.
- Wiszę ci pączka.- Uśmiechnął się.
- Wcale nie.- Szybko go wyminęłam i zaczęłam uciekać do wyjścia nie oglądając się za siebie. Starałam się nie gubić smakołyków.
- Wsiadaj.- Marlon odebrał ode mnie tackę i położył ją na tylnym siedzeniu.
- Do domu, panie szofer.- Zapięłam pasy lekko się uśmiechając.
- Się robi, pani gwiazdka.- Uruchomił auto i odjechaliśmy z daleka od bankietu. Od Anthonego. Od Hughsa._____________________
Startuję z opowiadaniem po dość długiej przerwie. Rozdziały nie będą długie bo będą miały po 500-700 słów, ale będą pojawiały się często. Liczę na dużą aktywność z Waszej strony. Gotowi na poniedziałek? ;D
Kolejny rozdział za 15 gwiazdek. Dacie radę? Jasne, że tak ;p buźka.xx
grey08angel
CZYTASZ
Odcienie Chłodu/ H.S. ✒
FanfictionKłopoty -> Większe kłopoty -> Jeszcze większe kłopoty Czy mogło być gorzej? Zawsze może być gorzej. Dlaczego tak dużo tajemnic i sekretów? Zawsze ich liczba może wzrosnąć. Ale nigdy nie można się poddać. NIGDY. Copyright© by @grey08angel Okładka wyk...