Fiveth Dance

115 15 24
                                    

Regulus szykował się do zebrania. Dostał SMSa od Rosiera, że dzisiaj czeka go jakieś zadanie od Czarnego Pana, toteż Black postanowił stawić się w ich kwaterze wcześniej, by dostać od Voldemorta szczegółowe instrukcje. Poprawił jeszcze kołnierzyk, założył czarne, skórzane rękawiczki, wetknął za pas rewolwer i wyszedł z domu. Wsiadł do autobusu i po dziesięciu minutach znalazł się na miejscu. Oglądał się dookoła siebie dokładnie, by być pewnym, że nikt go nie śledzi i wszedł do zawalonej kamienicy. Szybko zbiegł po schodach. Jeszcze nikogo nie było, ale z sali zebrań dobiegały podniesione głosy.

- Znasz warunki, Lupin. Miałeś dobę na zaakceptowanie mojej decyzji, skoro się sprzeciwiasz, nie możesz dalej żyć. Podjąłeś swoją decyzję, podpisując tym samym wyrok śmierci na siebie i swoją rodzinę.

- Nie uda ci się to. Zadzwonię na policję, znajdą cię tu. Skończysz, Riddle, skończysz raz na zawsze. Nie będziesz już nikogo zastraszał ani prześladował.

- Nie radziłbym ci na mnie donosić. Po pierwsze, nic nie będziesz z tego miał, po drugie, nie złapią mnie. I radziłbym ci pogodzić się ze swoim losem, nie ma już dla ciebie nadziei. Chyba, że zaakceptujesz moje warunki.

- Nie mam najmniejszego zamiaru.

- W takim razie wyspowiadaj się, Lupin i spisz testament, bo nie dożyjesz jutra.

- Chciałbyś.

Remus, wściekły, wyszedł z sali, trzaskając drzwiami. Gdy zobaczył Regulusa, zmierzył go chłodnym spojrzeniem, mrucząc coś, co brzmiało jak Syriusz i wyszedł z piwnicy. Black posłał za nim przenikliwe spojrzenie, wzruszył ramionami i wszedł do sali, z której dopiero co wyszedł Lupin. Na swoim stałym miejscu siedział Tom i gładził Nagini po głowie, a pytonica syczała cicho.

- Witaj, Regulusie. - powiedział Riddle, widząc Blacka - Nie jesteś za wcześnie? Zebranie dopiero za kwadrans.

- Podobno masz dla mnie jakieś zadanie. - Regulus usiadł.

- A i owszem. - odparł Voldemort - Jak pewnie słyszałeś, Lupin nie przyjął danych przeze mnie warunków. Tak więc dzisiaj o jedenastej w nocy ty, Bellatrix i Rookwood udacie się do jego domu i pokażecie mu, że ja nie przyjmuję sprzeciwu.

- Czemu o jedenastej? Nie lepiej o północy albo później?

- Obiecałem Lupinowi, że nie dożyje jutra, a ja obietnic dotrzymuję. - Regulus kiwnął głową na znak, że rozumie - A jak wam się uda, otrzymacie sowite wynagrodzenie.

Black uśmiechnął się pod nosem, ale nie powiedział nic więcej, gdyż do sali weszli pozostali członkowie i można było zacząć zebranie.

•••

Mniej więcej około godziny wpół do jedenastej wieczorem Regulus, Rookwood i Greyback (Bellatrix z jakiegoś nieznanego powodu nie pojawiła się na zebraniu) spotkali się na stacji benzynowej przy Brighton Road. Było to naprawdę daleko od centrum stolicy, ale tu również sięgały rozległe macki sekty.

- Wiecie, gdzie mieszkają ci cali Lupinowie? - spytał Greyback, leniwie opierając się o dystrybutor paliwa. Spomiędzy warg wystawała mu wykałaczka, której koniec międlił w buzi.
Rookwood na jego pytanie załamał ręce.

- Każdy inteligentny i dobrze przygotowany sprawdza, gdzie ma się udać.  - odparł Regulus.

- Każdy inteligentny . - podkreślił ostatnie słowo Rookwood - Mieszkają na Portnalls Road.

- Aha.... - Greyback pokiwał głową - Ale dlaczego jesteśmy na Brighton Road?

- Ty jesteś głupi czy głupi? - zapytał szorstko Rookwood - Przypomnij mi, ile lat mieszkasz w Londynie?

Last Dance with Mary Jane | JEGULUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz