♧lack of honesty♧

102 6 46
                                    

-Dlaczego my w ogóle zaczynamy operację w Detroit, dla wygody Kamskiego? Nie chciało mu się ruszyć dupy z fotela, czy jak? - Analissa zmarszczyła niechętnie nos, wbijając wzrok w ekran komputera - Przecież oni wszyscy siedzieli w cholernym Waszyngtonie! Mamy się tam teraz wracać?

Na mapce świeciło pięć kropek oznaczających ostatnią pewną lokalizację podejrzanych. Żadna nie znajdowała się poza granicami stolicy.

Connor uniósł złośliwie kącik ust.

-Interesujący pomysł.

-Ty się nie śmiej, Richard Junior. Mamy przejebane.

-Senior.

-Że co?

-Senior, jak już. Jestem starszy.

-To prawda, jest. - wtrącił się Richard, siedzący na krześle okrakiem, przodem do oparcia - Ale ja lepiej wyglądam.

Przewróciła oczami.

-Tak długo, jak długo swoją śliczną buźką nie jesteś w stanie ściągnąć podejrzanych w nasze ręce, tak długo mam w dupie, który z was jest lepszą top modelką. Co robimy?

-Ja bym zaczął od wyłączenia tej mapki, bo nie przyda nam się do niczego. - Connor pochylił się i oparł łokciem o biurko - To są ostanie zapisane lokalizacje z ich nadajników GPS, od tego czasu minęło pięć dni, pierwsze co zrobili to z pewnością wynieśli się z miasta. Nie mają dokumentów, ani pieniędzy - nie mogą legalnie opuścić kraju, więc z pewnością nie skorzystają z samolotu. Straż graniczna w całych Stanach ma ich twarze na celowniku, mamy stan wyjątkowy -przekroczyć granicę będzie szczególnie trudno. Na ich miejscu, gdybym kierował się strachem i chciał jak najszybciej uciec, przemykał bym się piechotą do Kanady.

-A Meksyk?

-Nie sądzę. W Meksyku androidy mają prawa, są uznane za obywateli.

-No właśnie.

-No właśnie. Oni wyglądają zupełnie jak ludzie, będą chcieli to wykorzystać, ukryć się wśród nich. Po Kryzysie Mechanicznym androidy boją się ryzykować emigracją, a oni mają ułatwioną sprawę, więc uważam, że będą kierować się do naszych północnych sąsiadów i to najpewniej przez wodę, bo ciężej ją patrolować niż ląd. Można to zrobić w paru miejscach. Na zachodzie stanu Waszyngton, na przykład z Neah Bay, ale to po przeciwnej stronie kraju niż stolica i dość trudna przeprawa, przez Koocanusa Lake w okolicach Roosville, Lake of the Woods w Minnesocie, albo przez Superior Lake, które z kolei o tej porze roku są zamarznięte w dużej części i jest się widocznym gołym okiem na wiele kilometrów, oraz przez rzeki. I rzeki są najlepszą opcją. Albo Rainy River, która wyznacza granicę przez dość długi odcinek, albo...

-Detroit. - Analissa przesuwała mapę jak szalona - Detroit River. Najbliżej Waszyngtonu.

-Tak. I znają miasto. Jakby nie patrzeć, zostali tu stworzeni.

Rudowłosa posłała mu spojrzenie pełne niechętnego podziwu.

-Mówiłem ci, że to bystry typ. - rzucił Richard, przechylając głowę, ale jego głos brzmiał ponuro - Wszystko się nam pięknie układa, szkoda tylko, że mogą wcale nie kierować się strachem. Mogą pokierować się rozsądkiem, przyczaić do wiosny, kiedy woda będzie na tyle ciepła, by nasze komponenty to zniosły i przepłynąć wpław pod powierzchnią. Nie będzie szans, by ich wytropić. Poza tym to wszystko są czyste gdybania, w ostatecznym rozrachunku mało pomocne. Co, mamy może we trójkę patrolować brzegi Detroit River dzień i noc, licząc, że trafimy akurat na moment, kiedy będą próbowali się przerzucić? Prawda jest taka, że zaczynamy z Detroit, bo oni mogą być absolutnie wszędzie, a to miejsce dobre jak każde inne, z Kamskim pod ręką do ewentualnej pomocy, choć wątpię, by ta cokolwiek nam dała.

30th Biggest Constelation || DBH FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz