⁕Chapter 2⁕

33 1 0
                                    

Następnego dnia kiedy Erna się obudziła, była godzina 8:30. Dziewczyna jak co sobotę, wstała z łóżka, ubrała na siebie na dużą fioletową bluzę, założyła swoje puchate kapcie i wyszła z pokoju by zrobić sobie jakieś przyzwoite śniadanie.

- Boże... ta godzina to grzech - ziewnęła schodząc na dół po schodach i zakładając na głowę kaptur, na wypadek gdyby spotkała innego ucznia. Prawie nikt nie wiedział o jej mutacji, ani co ją spowodowało. Jedynymi osobami, którymi w pełni zaufała był Splinter i Leo. 

Gdy dotarła do upragnionego pomieszczenia, wyciągnęła z szafki kawę w proszku i biały kubek. Wstawiła wodę w czajniku elektrycznym, i w między czasie przygotowała sobie jajecznicę. Po dłuższej chwili czekania zalała kawę i wciągnęła jej miły zapach. 

Gdy zrobiła wszystko co miała zrobić, kolejny raz wdrapała się na trzecie piętro do swojego pokoju, omijając tym innych licealistów idących przygotować sobie posiłek. Wchodząc do mieszkanka, zauważyła siedzącego na jej łóżku niebieskiego żółwia. 

- Jeżeli tak, będziesz wyglądać codziennie rano, Raph i Mikey nie dadzą ci spokoju - powiedział Leo ledwo powstrzymując rechot. 

- Ha ha... Niech się przyzwyczają... - oznajmiła dziewczyna kładąc kubek z kawą i jajecznicę na biurko. Leo spojrzał na jedzenie, a potem na wchodzącą do łazienki Ern.

- Robicie sobie sami jedzenie? - zapytał w końcu. Czarnowłosa wyjrzała zza drzwi.

- Tylko śniadania. Choć chciałabym robić wszystko sama... - wytłumaczyła ogarniając swoje włosy do porządku. Kiedy skończyła wyszła z łazienki i podeszła do dużej walizki. Ledwo co ją zamknęła, ale dała radę. 

- Wziąć to? - spytał Leo gdy dziewczyna podjechała z białym przedmiotem. Erna kiwnęła głową.

- Tak. Możesz już iść, ja muszę się jeszcze ubrać i pozałatwiać parę spraw, związanych z pokojem - wyjaśniła szybko, na co chłopak wziął do rąk walizkę, o mało się nie przewracając. 

- Ile to waży?! - krzyknął gdy wychodził z pokoju. Ern zaśmiała się z przyjaciela i zamknęła za nim okno, przez które przełaził. Czarnowłosa chwyciła za ciuchy które zostawiła sobie na dzisiaj, i szybko się w nie przebrała.

Miała na sobie czarne luźne spodnie odkrywające kostki, a na górę założyła tą samą fioletową bluzę co wcześniej. Dokończyła pakowanie wkładając kapcie i piżamę do szarego plecaka. Zjadła szybko śniadanie i wypiła kawę by mieć trochę więcej energii. Włożyła na głowę czapkę by zakryć swoją mutacje, a następnie wcisnęła na nogi trampki i opuściła pokój, zamykając go wcześniej.

Skierowała się do szkoły gdzie musiała, oddać klucz od pokoju i podpisać kilka papierów. Wchodząc do budynku poczuła falę ciepłego powietrza, i zrozumiała jak zimno jest już na dworze. Westchnęła i weszła po schodach kierując się do sekretariatu. 

Zapukała kilka razy w drzwi, i weszła dopiero w tedy gdy usłyszała że może. Otworzyła drzwi za którymi ukazał jej się mały pokój, a raczej pokoik. Na środku pod oknem stało biurko i kilka szafek dookoła na drukarkę, różne typu papiery i tym podobne rzeczy. 

- Dzień dobry - przywitała się podchodząc do starszej pani siedzącej na obrotowym czarnym krześle. Kobieta spojrzała na nią z dołu i czekała, aż Ern powie po co tu przyszła - chciałabym zrezygnować z pokoju w akademiku...

- Yhmm... - siwowłosa przymrużyła oczy i poprawiła okulary na nosie. Obróciła się na siedzeniu i wyciągnęła z szuflady kilka dokumentów - twoje imię?

- Erna... Inoue - odpowiedziała nastolatka. Sekretarka podała dziewczynie kartkę papieru i długopis. Pokazała szybko gdzie ma podpisać i zaczęła klikać cos w komputerze. Ern szybko podpisała w wyznaczonych miejscach i oddała dokument. 

- Klucz masz? - spytała starsza. Dziewczyna wyjęła z kieszeni srebny kluczyk i podała go kobiecie. Po krótkim czasie Ern wyszła z sekretariatu, a także ze szkoły i zaczęła kierować się w stronę jej nowego mieszkania. 

- Już jestem...! - krzyknęła nastolatka wchodząc do kryjówki i rozglądając się dookoła. 

- Ern! - Mikey rzucił się na dziewczynę od razu gdy ją usłyszał. 

- Tak... ja też się cieszę że cię widzę...! - powiedziała próbując wydostać się z uścisku przyjaciela. Oczywiście, na próżno. 

- Mikey bo zaraz ją udusisz! - Raph odczepił swojego brata od dziewczyny, dając jej odetchnąć po niespodziewanym spotkaniu. 

- Dzięki Raph... - podziękowała żółwiowi, i poprawiła na swojej głowie czapkę razem z plecakiem, który dalej tkwił na jej plecach. 

- Tak w ogóle, mamy dla ciebie niespodziankę..! - zachwycił się najmłodszy z braci i pociągną za sobą Ern. Za nimi powoli szła pozostała trójka, która też nie mogła doczekać się reakcji dziewczyny. 

- Mikey umiem chodzić...! - zaśmiała się, a kiedy chłopak zasłonił jej oczy bała się coraz bardziej, co głupiego mogli wymyślić jej przyjaciele. 

- Nie wyrywaj się! - krzyknął lekko zdenerwowany Mikey, kiedy Ern próbowała zobaczyć coś przez dłonie przyjaciela, wyrywając się. 

- Gdzie ty mnie prowadzisz?! - spytała w końcu nastolatka. Jednak nie usłyszała nic, po za śmiechem żółwi - to wcale nie jest śmieszne! Ja się tu stresuje! 

- Uspokój się, już jesteśmy - oznajmił Leo, a jego brat odsłonił czerwone oczy dziewczyny. Przed nią ukazał się mały skromny pokój. Koło wejścia stało duże łóżko zajmujące połowę miejsca, za nim biurko i szafa. Na ścianach wisiały półki i dekoracje. 

Ern powoli weszła do pomieszczenia, zauważając wiszący nad łóżkiem filetowo-różowy materiał, który w sumie ozdabiał cały pokój, tworząc jakby namiot oraz światełka oświecające pomieszczenie. Na twarzy powoli wkradł się uśmiech, a ona sama nie wiedziała co ma dokładnie powiedzieć, by wyrazić co teraz czuje.

- Dziękuje...! - odwróciła się do przyjaciół i przytuliła wszystkich za jednym zamachem, powodując przy tym kilka łez. 

- Za kilka godzin, w nocy idziemy na patrol - oznajmił Leo - przygotuj się. 

- Jasne - Ern puściła im oczko, a żółwie wyszły z jej pokoju. Jeszcze raz rozgarnęła się po pomieszczeniu i wzięła głęboki wdech. Po chwili zaczęła się rozpakowywać i między czasie wyjęła swój strój. 

Ubrała szybko luźne spodnie i golf, do tego swoje ulubione trampki i rękawiczki, nie zapominając o czapce. Wyjęła dwa ostre sztylety i swój łuk razem ze strzałami. 


***

- Jakieś wieści? - spytał Leo, gdy April, Donnie oraz Casey wrócili z pobliskiego patrolu. 

- Eh... ani śladu Karai - westchnął żółw. Od kąt zmieniła się ona w mutanta, Erna zaczęła dużo rozważać też nad swoją własną przemianą - ale... mieliśmy przykre spotkanie, z gangiem filetowych smoków.   

- Kurczę... zlaliście im lanie beze mnie? - pomarudził Raph kręcąc swoim Sai*. Ern zaśmiała się z jego wypowiedzi. 

- Prawie ich dorwaliśmy, ale potem te dwa pajace pozwoliły im uciec - April skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na chłopaków kątem oka. 

- Trudno, może następnym razem się uda - Ern spojrzała w inną stronę, na wielki księżyc. Uwielbiała nocne niebo i blask księżyca. 

- Ern ma racje! Ci goście są jak boss na pierwszym poziomie - Mikey spróbował pocieszyć rudowłosą. Nawet nieźle mu to wyszło. 

- Dobra... skoro nic nie znaleźliśmy pora wracać - rozkazał lider, a wszyscy zaczęli się zbierać. No prawie wszyscy - Ern! Idziemy!

- Tak tak... dogonię was! - krzyknęła szybko przyjacielowi i powoli skierowała się w drugą stronę. 

***

Jeżeli ktoś by nie wiedział to na górze macie jak wyglądając spięte włosy głównej bohaterki. Rozpuszczone można sobie wyobrazić.

*Sai - nazwa broni Raph'a. 


Witraż | TMNT(2012) x Oc | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz