Rozdział 14. Joda. Santa, Can't You Hear Me?

2.7K 155 338
                                    

Za każdym razem, kiedy wracaliśmy z nart, ze spaceru, z wypadu, wymykałam się, żeby choć zerknąć na messengerowy dziennik Toma.

Tak, wiem, byłam beznadziejna.

Chowałam komórkę na dno plecaka tylko po to, żeby ją potem stamtąd pospiesznie wyciągać. Ale — mogłabym przysiąc na życie mojej rottweilerki — robiłam to tylko ze strachu o Toma, i trochę z ciekawości, i tyci ze współczucia, i minimalnie z żalu... ale nie żywiłam już do niego żadnych romantycznych uczuć.

Przysięgam. Czy to czyniło mnie złą osobą? Czy mimo wszystko dopuszczałam się zdrady?

„Rozumiem też, czemu wyjechałaś. Nikt cię nie znał, nie oceniał przez pryzmat przeszłości, Twoich wyborów, byłaś po prostu fantastyczną dziewczyną. Wspaniałą Jodą. Czasem łapię się na tym, że będąc tutaj, też zapominam o istnieniu Anatoma i — będę szczery, bo wiem, że Cię to nie zaboli — mógłbym zapomnieć o nim całkowicie, nawet gdybym przez to stracił wspomnienia Ciebie".

No cóż, miał rację. Nie zabolało. To, co mnie bolało, to wyobrażenie, co się z nim działo potem.

„Nie chcę już być tym, kto ma opinię człowieka, któremu na nikim nie zależy. Kto nie liczy się z uczuciami innych. Kto okrutnymi przekleństwami i łatwymi zdobyczami zarabia na łatkę płytkiego playboya. Jestem już kimś innym, ale nikt o tym nie wie".

Ja! Ja wiem! — chciałam napisać.

„Zostawiłem za sobą wszystko, pewnie tak jak Ty kilka lat temu. Ale wiesz, co ze sobą zabrałem? Moich przyjaciół. W kalendarzu. Mam na ścianie przeterminowany kalendarz z Weroniką i Aleksem, z ich pierwszej sesji w ramach tamtej spektakularnej kampanii. Zostawiłem sobie tylko strony z nimi, nie potrzebowałem innych tatuatorskich dzieł sztuki. Mogę podziwiać sokoła na torsie Aleksa ze skrzydłami rozpostartymi na wnętrzu jego przedramion i wodę opromienioną słońcem na plecach Wery".

Och, Tom... Tomku... Co ty sobie zrobiłeś? Co robiłeś sobie codziennie od miesięcy?

„Wiem, że zrobiłem dobrze" — napisał, jakby mi odpowiadał. — „Że dobrze wybrałem. Tam byłbym popieprzonym facetem, tutaj jestem osobą, którą się lubi i darzy szacunkiem. Tam istniało ryzyko, że pewnego dnia powiedziałbym o jedno słowo za dużo i już nigdy nic nie byłoby między mną, Aleksem a Werą jak wcześniej. Tutaj są bezpieczni. Nawet jeśli ich zraniłem, nawet jeśli Aleks rzuca we mnie kurwami — przepraszam, ale tutaj musiało paść — nie wie, że to wszystko dla jego dobra".

Musiałam się z nim zgodzić. To był dla Tomka bardzo bolesny tok myślenia, ale zgadzałam się z każdym słowem.

„Nie wiem, jak długo jeszcze będę pisał. Chyba po prostu odinstaluję aplikację. I tak wszystkich oprócz Ciebie mam wyciszonych. Zasłużyłaś, Jagoda, na jedno. Na szczere przeprosiny od gościa, który dorósł".

OMG!

„Wybacz, że Cię zraniłem. Że byłem ślepy, głuchy i głupi. Kiedy zdałem sobie sprawę, że coś do Ciebie czuję, było już za późno. Z Werą było jeszcze później. Jako chirurg będę starał się zawsze być na czas. Zdążać z pomocą. Jeszcze będzie tak, że ktoś popatrzy na mnie z wdzięcznością. Ze szczerą radością".

Wzięłam głęboki oddech i napisałam, zanim wyścig z sercem wygrałby rozum:

„Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, napiszę albo pomyślę, ale chcę, żebyś wiedział, że Cię podziwiam. I wybaczam. No pewnie, że Ci wybaczam!!! Mam w głowie taki mętlik, że nie wiem, co powinnam Ci przekazać jako pierwsze, ale NIE POWINIENEŚ BYĆ DLA SIEBIE TAKI SUROWY. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jakim człowiekiem się stałeś i życzyłabym Ci tylko, żebyś otworzył się na innych. Nie zamykaj się. Daj się poznać. Takim, jakim jesteś teraz. Jeśli ktokolwiek zasługuje na przyjaźń i miłość, to tą osobą jesteś Ty".

Christmas Love Story | 16+ | WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz