Rozdział 4. Aleks. Thank You Note

3.2K 182 379
                                    

Wczoraj wrzuciłam dodatek do Detoksu (THE END AND BEYOND). Przeczytajcie go i skomentujcie – jest tam coś o otwartych sercach i o tym, żeby powstrzymać się przed rzucaniem we mnie urządzeniami elektronicznymi, pieluchami, słoikami czy co tam macie pod ręką, do czasu odkrycia wszystkich kart, dobrze?

Wiecie, chciałabym być Waszą dilerką emocji. Tych dobrych i tych złych też, też, pewnie że też. Bo to ostatecznie emocje decydują o tym, czy historia nas zaangażuje, prawda?

----------

Poszedłem za nią do kuchni. Prawdę mówiąc, czekałem, kiedy Wera opuści moje mieszkanie. Kolejna z naszych rozmów prowadziła donikąd. Ona nie rozumiała, o co mi chodzi i każdym kolejnym słowem coraz bardziej mnie raniła.

— Ty po prostu ani przez chwilę we mnie nie wierzyłeś, prawda? — zapytała z żalem.

Myślałem, że mnie coś strzeli.

— Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?! — zawołałem.

To pytanie tylko dowodziło, jak bardzo się mijaliśmy.

— Przecież wiedziałeś, że staram się o to, tak samo zresztą jak ty. Wiedziałeś, że twoja mama uważa, że oboje mamy szansę i sądziłam, że ty też jesteś tego zdania — jej głos oscylował na granicy rozgoryczenia i rozżalenia. — A teraz robisz mi wyrzuty, że kiedy mi je przyznano, serio chcę z niego skorzystać? Myślałeś, że to taki żart? Że to było na niby?

Mruknąłem coś w odpowiedzi.

— Chcesz, żebym uwierzyła, że gdyby było odwrotnie i to ty byś je otrzymał, a nie ja, ty byś z niego nie skorzystał? Ty byś odmówił? — Po prostu na nią patrzyłem. Na jej nic nierozumiejące oczy, na zawód wypisany na jej cudownej twarzy.

— Nie ma sensu mówić, co by było gdyby, bo go nie dostałem — warknąłem.

— Różnica polega na tym, że ja bym nie pozwoliła ci zrezygnować, a ty od tygodnia mnie o to dręczysz! Jak?! Możesz?! — Jej głos stał się piskliwy.

— Nie dręczę cię, Wera — odparłem zrezygnowany. Czy ona nie rozumiała, że nie wyobrażałem sobie rozstania z nią na tak długo? Że cierpiałem jak szczeniak? Czy to naprawdę było aż tak nie do pojęcia? — Nie wiem, jak się czuję.

— Aha — skomentowała, patrząc na mnie z wyrzutem.

Staliśmy w kuchni z balkonem, w miejscu naszego pierwszego pocałunku trzy lata temu.

Pierwszy pocałunek jest jak kieliszek wina. Nawet jeśli nie zdołasz się nim upić, z całą pewnością dasz radę się z nim zachłysnąć. Tamta Wera się zachłysnęła, tamten Aleks się upił.

Tyle że tamten Aleks był kimś innym. Zakochiwał się w Werze, jeszcze nie mając o tym pojęcia, ale gdyby wtedy zdarzyło się to co teraz, byłby w stanie o niej zapomnieć i wyrzucić ją ze swojego życia. Wtedy mógłby nadal żyć przeszłością i nigdy sobie nie wybaczyć.

A potem pojawiła się Wera, z bliznami takimi jak tamten Aleks — bliznami na ciele i duszy. Stała się jego misją, oślepiła go na własny ból i dała cel. I dzień po dniu zapisała na jego skórze tuszem nową historię — ich historię. Oddała mu swój pierwszy pocałunek. Swoje pierwsze wszystko. Kazała mu patrzeć w przyszłość.

Prychnąłem. Jak można patrzeć w przyszłość, skoro to jakieś widmo bez twarzy? Skąd masz wiedzieć, gdzie patrzeć i w którą stronę iść, jeśli otacza cię mgła?

Nie potrafiłem teraz spojrzeć na nią tak jak wtedy. Moje spojrzenie było zatrute, zagubione. Zabrudzone żalem. I choć spróbowałem, nie zdołałem sobie z tym poradzić.

Christmas Love Story | 16+ | WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz