Rozdział 4

262 17 9
                                    

Wieczorem zaczęłam szykować się na kolację u Maxa. Postanowiłam że dzisiaj ubiorę się wygodnie. Mam dość chodzenia w sukienkach, dlatego postanowiłam założyć leginsy i sweter.
Chciałam czuć się wygodnie, poza tym to tylko kolacja w domu. Po ubraniu się pomalowałam się i zakręciłam swoje włosy.

- Kochanie jesteś już gotowa?- Aron wszedł do sypialni. Jak zwykle ubrany był w czarny garnitur.

- Tak.- oznajmiłam odkładając lokówkę.- Muszę jeszcze tylko nałożyć buty. - oznajmiłam zastanawiając się które buty założyć. Ostatecznie wybrałam zwykłe czarne Vansy.

- Chodź, pomogę ci z nimi królewno.- onznajmił, po czym podszedł i założył mi buty. Podziękowałam po czym razem zeszliśmy na dół. Nałożyłam jeszcze płaszcz, po czym wyszliśmy.

- Wiesz,że po powrocie czeka nas jeszcze rozmowa?- zapytałam gdy wyjechaliśmy z domu.

- Zdaje sobie z tego sprawę maleńka.- oznajmił, kładąc swoją rękę na moim udzie.- Powiem ci wszystko, tak jak obiecałem.

- Dobrze,ale narazie o tym nie myślmy.- oznajmiłam chcąc zmienić temat.- Jak myślisz, Max i Rose to tak na poważnie? Myślisz,że to się uda?

- Mam nadzieję. Max jak mało kto zasługuje na szczęście.- oznajmił.- Rose też,dlatego mam nadzieję,że im wyjdzie.

- Masz rację. Pasują do siebie.- powiedziałam.

- A ty jak się czujesz? Przez cały dzień nawet nie miałem czasu do ciebie zajrzeć.

- Spokojnie,wszystko jest w porządku. - oznajmiłam uśmiechając się. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Aron wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi, pomagając mi z niego wysiąść.

- No nareszcie jesteście.- Max wyszedł nas przywitać.

- Cześć braciszku.- chłopak podszedł do mnie witając mnie całusem w policzek, po czym pogładził mój brzuch.

- Cześć siostra. Jak się czujesz?

- Bardzo dobrze Max, nie musisz o to zawsze pytać.- zaśmiałam się.

- Martwię się o was królewno. - przytulił mnie ostrożnie.

- Wiem Max.- szepnęłam.

- Cześć szwagier.- Max przywitał się z Aronem, uściśnięciem ręki.

- Cześć Max.

- Dobra wchodźmy do środka, żeby moja kochana siostrzyczka nie zmarzła.- uśmiechnęłam się po czym ruszyliśmy do środka. Tam czekała już na nas Rose. Przywitaliśmy się po czym usiedliśmy do stołu.

Wieczór mijał bardzo miło. Cały czas rozmawialiśmy śmiejąc się i żartując. Naprawdę dobrze się bawiłam. Niestety tą miłą atmosferę popsuł nam dzwonek do drzwi.

- Zapraszałeś jeszcze kogoś kochanie?- zapytała zdziwiona Rose.

- Nie.- odpowiedział Max wstając od stołu,po czym ruszył otworzyć drzwi. Byłam ciekawa kto to przyszedł o tej porze. Czekaliśmy z niecierpliwością na powrót Maxa. Miałam dziwne wrażenie,że zaraz coś zepsuje nam ten miły wieczór.

Po chwili Max wrócił,ale nie był sam. Obok niego stało trzech mężczyzn. Jeden z nich był dość starszy od pozostałych dwóch. Widać,że miał już kilka siwych włosów, ale nie wyglądał najgorzej. Był ubrany w czarny garnitur tak jak pozostali. Byłam ciekawa kto to jest.

- Max, co się dzieje?- zapytałam, nie wiedząc o co chodzi. Max miał jakąś dziwną minę, która na pewno nie wróżyła niczego dobrego.

- Wiktoria, nie przywitasz swojego wuja?- zapytał ten mężczyzna patrząc na mnie. Byłam zdziwiona, w ogóle go nie kojarzyłam. Spojrzałam na Maxa, który nic się nie odzywał.

- Przepraszam Pana,ale jakoś Pana nie kojarzę.- oznajmiłam.

- Nic dziwnego skarbeczku, ostatni raz widzieliśmy się gdy miałaś pięć lat. Strasznie wyrosłaś przez ten czas i wyładniałaś oczywiście.

- Max wytłumaczysz nam o co tutaj chodzi?- zapytał Aron trzymając moją dłoń.

- Ja...

- Przyjechałem spełnić ostatnią wolę waszego ojca.- oznajmił mój wujek? Chyba tak mogę go nazywać. Spojrzałam zdziwiona na Arona.

- To znaczy?- zapytałam.

- Zabieram cię do siebie Wiktorio.- oznajmił,a ja spojrzałam na niego niedowierzając. Zabiera mnie do siebie? To ma być jakiś żart? Przecież nie jestem już dzieckiem.

- Słucham?- zapytałam w tym samym czasie z moim narzeczonym.

- Przepraszam Pana bardzo,ale Wiktoria jest moja narzeczoną, za chwilę urodzi nam dziecko,więc sam Pan rozumie,że nie może jej Pan nigdzie zabrać. - oznajmił poddenerwowany Aron.

- W świetle prawa teraz to ja jestem jej prawnym opiekunem, do ukończenia przez nią dwudziestego roku życia. Tak wynika z ostatniej woli waszego ojca, a jeśli chodzi o wasze oświadczyny to nikt ze mną tego nie uzgadniał i nie mieliście mojego pozwolenia, dlatego są nieważne. - oznajmił tamten mężczyzna z wrednym uśmiechem.

- Chwila,przecież ja jestem już pełnoletnia, już nie potrzebuje żadnego prawnego opiekuna. A jeśli już to jest nim tylko i wyłącznie Max.- oznajmiłam wtrącając się.

- Proszę. - mężczyzna podał mi jakąś kartkę.- Sama zobacz.

Zabrałam kartkę ,po czym zaczęłam ją czytać. Był to list. List od mojego ojca,poznałam po charakterze pisma. Z niego jasno wynikało,że tata przekazuje mnie pod opiekę wujka Wiktora, czyli prawdopodobnie człowieka który właśnie przede mną stoi. Spojrzałam niedowierzając na Arona, który wyrwał mi kartkę z rąk i zaczął ją czytać. Widać,że tak jak ja nie mógł w to uwierzyć.

- Jestem pełnoletnia, chyba mam w tej sprawie coś do powiedzenia.- oznajmiłam.- Nie wyjadę nigdzie, mam narzeczonego i dziecko w drodze, za niedługo planujemy ślub. Nie możesz tak po prostu tutaj przyjechać i wszystkiego zniszczyć.

- Niestety moja droga mogę i właśnie to robię. - oznajmił.- Jesteś pod moją opieką i nie zgadzam się abyś wychodziła za kogoś takiego jak Black, a w dodatku miała z nim dziecko młoda damo. Stać cię na kogoś o wiele lepszego. Dlatego teraz grzecznie się zbierzesz i wracasz ze mną do domu.

- Wujku uspokójmy się. Porozmawiajmy jeszcze na spokojnie.- wtrącił się Max.- Aron to na prawdę porządny chłopak. Dobrze się nią zaopiekuje. Nie ma sensu ich teraz rozdzielać, przecież spodziewają się dziecka.

- Dobrze wiedziałeś o tym,że to ja sprawuję nad nią opiekę, więc nie wiem dlaczego zgodziłeś się na ten ślub nawet mnie nie informując o nim.- warknął wkurzony wujek.- Poza tym nikt nie kazał się jej odrazu z nim pieprzyć, widać że brakuje wam męskiej ręki.

- Teraz to się zagalopowałeś stary chuju.- Aron wyjął zza paska broń i wycelował w mężczyznę. - Nikt nie będzie tak mówił o mojej narzeczonej, więc albo ją grzecznie przeprosisz, albo nie dożyjesz jutra.

- Aron uspokój się.- złapałam chłopaka za rękę i opuściłam jego broń.

- Dosyć tego, Wiktoria idziesz z nami i nawet nie waż się sprzeciwiać.- wujek dał znak tamtym dwóm facetom, którzy ruszyli w moją stronę. Spanikowana schowałam się za Aronem.

- Spróbujecie tylko jej dotknąć,a odstrzele wam łby. - warknął Aron,a mężczyźni odrazu się zatrzymali. - Nikt nie będzie dotykał mojej narzeczonej, zrozumiano kurwa? Ona jest moja ty stary skurwysynie i nigdy ci jej nie oddam.

- Nie będę brał jej na siłę, ponieważ jest w ciąży, ale przygotujcie się,że jutro tutaj wrócę i wezmę Wiktorię do siebie czy wam się to podoba czy nie.- mruknął wujek, po czym dał znak tamtym facetom i wyszedł. Aron opuścił broń po czym mocno mnie do siebie przytulił.

- Nikt mi cię nie odbierze maleńka, nigdy.- szepnął,a ja wtuliłam się mocno w niego próbując się uspokoić.

- Chyba musisz nam coś wyjaśnić Max.- oznajmiłam, patrząc na brata do którego przytulała się Rose. To będzie ciężka rozmowa.

I need you Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz