Bezsenne wspólne noce

278 43 4
                                    

Julia

Tej nocy nie byłam wstanie zmrużyć oka. Ciągle kręciłam się w swoim łóżku z jednego boku na drugi, nasłuchując czy przypadkiem mojego syna znowu nie nawiedzają te straszne wspomnienia.

W takich momentach czułam, że nie jestem dobra matka. Że zawiodłam na całej linii. Powinnam zrobić wszystko by uchronić Emanuela przed tym wszystkim. By mógł mieć normalne dzieciństwo. A jednak nie byłam wstanie i teraz mój mały synek mierzy się z tym każdego dnia.

Co chwilę zerkałam na zegarek stojący na mojej szafce nocnej i obserwowałam jak wskazówki leniwie przesuwały się wokół osi. Wyznaczam ścieżkę opuszkami pałaców po wypukłości biegnącej po moim dekoldzie. Po pamiątce z tamtego koszmaru. Jedna samotna łza spłynęła po moim policzku, która nawet nie starałam się zetrzeć. Zegar wskazywał trzecią rano, a ja wiedziałam że już nie zasnę. Powoli podniosłam się z łóżka, zarzucając na siebie gruby, wełniany, długi sweter i ocieplane spodnie. Związałam włosy w luźny warkocz i zeszłam na dół. Salon skompany był w delikatnym mroku, który oświetlały sople wiszące na oknach tarasowych i balkonowych. Weszłam do ogromnego schowka i wyciągnęłam z niej choinkę w częściach, pudła ze Świątecznymi ozdobami i stojak. Ustawiłam ją jak zawsze obok palącego się kominka i zaczęłam rozkładać gałęzie. Sięgnęłam do jednej z szuflad komody w przedpokoju i wyciągnęłam z niej bezprzewodowe słuchawki, które momentalnie znalazły się w moich uszach. Wybrałam swoją Świąteczna playlistę na telefonie i zaczęłam nucić pod nosem pierwszy utwór lekko podrygując w rytm. Zabrałam się za robotę, odsuwając na bok wszystkie złe wspomnienia i myśli. Zawsze przygotowania do Świąt napawały mnie spokojem. Może dlatego tak kochałam ten okres.

Co roczne ubieranie choinki szło mi naprawdę sprawnie i kochałam to robić w przeciwieństwie do Emisia. On zawsze szukał wszelkich, możliwych sposobów by go to ominęło.

Poczułam męska dłoń na swoim jednym z bioder. Trzymała pewnie i stanowczo. Była cholernie ciepła, albo to moje ciało paliło żywym ogniem. W tej samej chwili przestałam ruszać się w rytm i śpiewać. Zamarłam, wstrzymując oddech. Poczułam jak mężczyzna za mną wyciąga jedna ze słuchawek z mojego ucha.

- Tak myślałem, że właśnie tego słuchasz - powiedział, a ja nadal nie odwróciłam się do Niego. Nie potrafiłam zrobić najmniejszego ruchu - Może przyda Ci się pomóc? - zapytał

A ja nie zareagowałam od razu, jakby mi wszystkie zwoje przepaliło. Dopiero kiedy mój wzrok opadł na moje ręce i trzymana przeze mnie bombkę, zdołałam wydusić z siebie sensowne zdanie.

- Nie powinieneś przeciążać tak nogi.

- Jullio. Jestem lekarzem i myślę, że nic mi się nie stanie - dalej trzymał swoją dłoń na moim biodrze, a ja przełknęłam ciężko ślinę na ten fakt.

- Mógłbyś...

- Ach tak - zabrał szybko swoją rękę, jakby sam nie zdawał sobie sprawy, że dalej mnie dotykał - Jasne. Przepraszam. Mówiłem do Ciebie, ale mi nie odpowiadałas... Nie chciałem Cię przestraszyć. Cholera. Znaczy... - tłumaczył się niezręcznie.

- Nic się nie stało. Usiądź na sofę. Pomożesz mi w rozplątywaniu światełek.

Naprawdę nie chciałam, by pogorszył się stan Jego nogi od ciągłego chodzenia. Ale na tyle ile Go zdążyłam poznać, wiedziałam że nie zrezygnuje z pomysłu.

- Czemu tak wcześnie wzięłaś się za robotę? - usiadł i podłożył sobie pod nogę jedna z miękkich poduch z sofy.

- Nie mogłam spać - przyznałam.

Przystanek Święta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz