❝| 6.2 • Wasze drugie spotkanie

293 10 1
                                    

𝐉𝐚𝐜𝐨𝐛 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤🍄

Minęły dwa tygodnie odkąd widziałaś Jacoba na plaży w La Push. Sobota w końcu okazała się pełna słońca, lecz żaden z twoich znajomych nie miał czasu na wypad nad morze. Wszyscy mieli mnóstwo planów rodzinnych. Ty prawa jazdy jeszcze nie zdobyłaś, a nie widziało ci się iść na drugi koniec miasta piechotą. Byłaś niezwykle zaskoczona, gdy okazało się, że twój ojciec ma do załatwienia parę spraw u właściciela rezerwatu.

Późnym popołudniem zajechaliście pod dom Billy'ego Black'a. Starszy mężczyzna, poruszający się na wózku, czekał na werandzie uroczego domostwa. Z garażu natomiast wybiegło dwóch chłopaków krzycząc na siebie nawzajem.

— Set! Oddaj mi natychmiast ten klucz! Jest mi potrzebny! — od razu rozpoznałaś głos poznanego dwa tygodnie temu nastolatka. Jacob Black. To widowisko cię szczerze rozbawiło.

— Najpierw mnie złap leniu! — zawołał ze śmiechem chłopak, który jak przypuszczałaś, miał na imię Set.

— Jeszcze cię dorwę! — krzyknął za nim Jacob, kiedy młodszy chłopak zniknął między drzewami lasu.

— Widzę, że nerwowi panowie mieszkają w tym rezerwacie. — rzuciłaś do chłopaka żartobliwie. Jacob wtedy dopiero zorientował się, że mają gości. Podszedł do was.

— Dzień dobry, cześć Y/n. Nie sądziłem, że tutaj zawitasz. — uśmiechnął się pogodnie.

— Jak widzę Y/n, już sobie tutaj kolegę znalazłaś. — twój ojciec poruszył dwuznacznie brwiami. Nie znałaś go od strony swatki.

— Tato. — spojrzałaś na niego spod byka.

— No już, już. — zaśmiał się. — W każdym razie, dzieciaki zajmijcie się sobą, bo ja mam parę rzeczy do omówienia z Billym.

Tak też Jacob zabrał cię do swojego garażu, gdyż nie chciało wam się iść nigdzie dalej. Wasza rozmowa była jak u dwóch najlepszych przyjaciółek, czytaj - obgadywaliście ludzi ze swoich szkół.

𝐀𝐫𝐨 𝐕𝐨𝐥𝐭𝐮𝐫𝐢🍄

Ogłoszono turę zwiedzania zamku w Volterze. Bardzo cię to kusiło. To był idealny moment, żeby miło spędzić czas i poznać trochę historii, gdyż miał iść z wami przewodnik.

Młoda kobieta w czerwonej sukience zaczęła prowadzić was korytarzami budowli. Wszystko było tak zadbane i tak naturalne jakby nadal zamek był zamieszkany.

Nikt się nawet nie zorientował, że zostaliście zamknięci w wielkiej sali tronowej, a przewodniczka zniknęła. Po chwili zaczęły rozlegać się krzyki. Poczułaś się jakbyś wybudziła się z jakiegoś transu. Spojrzałaś na to co działo się naokoło ciebie. Masakra. Krwawa masakra. Niezwykle bladzi ludzie o czerwonych niczym rubiny oczach rzucali się na grupę zwiedzaczy, gryząc ich i szarpiąc. Kiedy zostawiali jednego i brali się za kolejnego, ten wcześniejszy był już martwy, a ciało jego wyglądało jak pozbawione krwi.

Nagle ktoś rzucił się na ciebie i przyparł do ściany, próbując dobrać do twojej szyi. Niewiele myśląc uderzyłaś go torebką w głowę. Przez zaskoczenie, mężczyzna cię puścił, a ty złapałaś pewnej swoją jedyną broń.

— Ani się waż mnie tykać! — powiedziałaś do niego poważnie, chociaż wewnątrz siebie byłaś przerażona.

— Co u diabła? — mężczyzna spojrzał na ciebie, a ty od razu go rozpoznałaś. To była ta sama osoba, która popisała się niezwykłym egoizmem, pięć dni temu.

— Znowu ty?! Najpierw pokazujesz jaki to z ciebie wielki egoista, a teraz jeszcze okazuje się, że jesteś mordercą?! — byłaś zdenerwowana i nikogo chyba nie zdziwi, że podniosłaś głos.

— Aro, nie baw się obiadem! — zawołał ktoś z końca sali.

— Jakim do cholery jasnej OBIADEM?! — rozejrzałaś się po sali. Byłaś ostatnią żyjącą z grupy zwiedzaczy. — A mówili, jedź do Francji, chociaż Eiffla zobaczysz. Ale nie, ty musiałaś do tej Voltery się wybrać.

— Wreszcie przyznałaś się do swojego idiotyzmu. Nadal powinnaś przede mną klękać i błagać o wybaczenie, że wtedy na mnie wpadłaś. — kiedy to uslyszałaś, ciśnienie ci podskoczyło. Nie wierzyłaś, że ten facet może być takim debilem.

— O nie. Teraz przegiołeś. — zaczęłaś okładać go po głowie torbą. — Ty pieprzony egoisto! Za kogo ty się uważasz?! To ty wtedy na mnie wpadłeś! Ty powinieneś przepraszać!

— Kajusz, nie sądzę by Aro był za twoim pomysłem. — usłyszałaś kawałek rozmowy ze swojej prawej strony.

— Oj tam, będzie ciekawie. Laska ma charakterek. — to było ostatnim, co słyszałaś jako Y/n Y/l/n, w której żyłach nieustannie krążyła krew.

Pamiętasz, że potem był tylko ból i ciemność. Palący ból.

𝐊𝐚𝐣𝐮𝐬𝐳 𝐕𝐨𝐥𝐭𝐮𝐫𝐢🍄

Był późny wieczór, a ty postanowiłaś urządzić sobie spacer po ulicach miasta. Od dziecka wolałaś ciemność. Noc była dla ciebie lepszym środowiskiem życia. Łatwiejszym.

Wtedy była cisza i spokój. Nie sądziłaś, że w Volterze twój spokój zostanie zmącony. Tym razem nie ty na kogoś wpadłaś, lecz ktoś na ciebie. Wylądowałaś plecami na chodniku, jakimś cudem niczego nie łamiąc. Twój problem, nadal jednak leżał na tobie.

— Z łaski swojej mógłbyś ze mnie zejść? — zapytałaś niemiło.

— Oh, tak jasne, już. — mężczyzna podniósł się z ciebie i pomógł ci wstać. Rozpoznałaś w nim osobnika, na którego sama dzień wcześniej się przewróciłaś.

— O proszę, to pan, czyli teraz jesteśmy kwita? — zapytałaś żartem.

— Tak, chyba tak. — odburknął. Ewidentnie nie był zadowolony z tej sytuacji. — Z reguły nie wpadam na ludzi.

— Zapewne.

Nie była to może zbyt długa rozmowa, lecz tym razem obyło się bez publiczności. O tyle czułaś się bardziej komfortowo, zresztą tym razem to nie ty wyszłaś na niezdarę. Rozeszliście się po twoich słowach.

𝐀𝐥𝐞𝐜 𝐕𝐨𝐥𝐭𝐮𝐫𝐢🍄

Spotkaliście się miesiąc później, w tym samym miejscu. Nie brakowało śmiechu i zgody. Dogadywaliście się jakbyście znali się naprawdę wiele lat. Żadne z was nie miało na co narzekać w towarzystwie drugiego. A wasze rozmowy zostawię wam samym, gdyż tyle tam było różnych tematów, że nie dałoby się tego wymienić.

Bardzo skrótowo rozmawialiście o wszystkim poczynając od pogody, a kończąc na konfliktach zbrojnych w trzytysięcznym roku.

𝐊𝐈𝐍𝐆𝐃𝐎𝐌 𝐎𝐅 𝐁𝐋𝐎𝐎𝐃; preferencje ZmierzchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz