#3

125 27 0
                                    

Ogarnięta schodzę na dół, a w kuchni zastaję mamę.

– Dzień dobry, córeczko – mówi wesoło i całuje mnie w czoło.

– Cześć, mamuś – odpowiadam i siadam przy stole, na którym moja rodzicielka lepi pierogi. – Pomóc ci w czymś?

– Zjedz śniadanie, mamy jeszcze dużo czasu, Wigilia dopiero jutro.

Zachęcona biorę kubek z już nalaną herbatą, po czym chwytam za świeżą chałkę stojącą na blacie.

– Mamo, a powiedz mi, coś nowego słychać u Wilczyńskich? – zagajam, chcąc rozwikłać zagadkę z wczoraj.

– Nie, chyba nie – odpowiada, kręcąc głową. – A masz coś konkretnego na myśli?

– No wiesz... mam znajomych ze szkoły...

– Chcesz zapytać o Jakuba? – wali wprost, a ja czuję, jak moje policzki zalewa czerwień. – Widuję się z jego mamą i z tego, co wiem, wszystko u niego bez zmian.

– To znaczy? – dopytuję.

– Wyjechał zaraz po twoim... – urywa, chrząkając. – Wyjechaliście stąd w jednym czasie i jego tu chyba jeszcze nie było.

– Chcesz powiedzieć, nie było go w domu osiem lat?

– No tak – kiwa głową – Marylka mówi, że zapomniałaby, jak wygląda jej pierworodny, gdyby nie fakt, że rozmawiają na kamerce.

– Aha – mruczę.

Widać olał wszystko i wszystkich, zaczynając ode mnie. Wczoraj dałabym sobie rękę obciąć, że słyszałam jego głos. Szkoda, że dziś mogłabym być już bez ręki. Skoro nie było go tu tyle lat, to na pewno nie ma i teraz. Przyznać jednak muszę, że czuję lekki zawód. Nie spodziewałam się niczego, nawet o nim nie myślałam. Jednak kiedy wczoraj... coś się we mnie obudziło.

– A jeśli już o pierworodnych mowa – zaczynam, chcąc zejść z tematu. – Karol przyjeżdża na święta?

Mam spogląda na mnie, marszcząc czoło.

– Rozumiem, że nie masz kontaktu z bratem – stwierdza. – Dwa tygodnie temu urodziło mu się trzecie dziecko, więc zostali w Australii.

– Z rodzinką Helen – wtrącam. – Ile razy ona była w Polsce?

– Najważniejsze, że Karol jest szczęśliwy – rzuca mama, uśmiechając się do mnie. – Każdy zasługuje na szczęście.

– No chyba nie – burczę, bo mnie się ono nie należy, jak widać na załączonym obrazku.

– Nigdy nie mów nigdy, córeczko. I pamiętaj, że człowiek niekiedy szuka nie tam, gdzie trzeba, pod nosem mając swoje szczęście.

Kiwam tylko na to głową, bo nie chcę wyrywać mamy z wesołego nastroju. Już i tak mogę być jej wdzięczna za to, że nie ma tych zdjęć, nie ma też tematu, ani nawet wzmianki o Maćku.

Bajkowe ŚwiętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz