1.3. Misja poboczna

42 4 9
                                    

Dzień 2.

Zamieszałem widelcem w kubku. Herbata zdążyła ostygnąć, zanim poranne zebranie naprawdę się rozpoczęło. Nie spałem tej nocy tak dobrze, jak poprzedniej, mimo że poszedłem spać wraz z początkiem ciszy nocnej i wstałem zaraz po ogłoszeniu Monokumy. Zaczynałem już odczuwać tęsknotę za domem, choć w zamku spędziłem niecałe dwie doby.

Tego ranka obecna była ta sama czternastka, co ostatnio. Wulandari zjawiła się na chwilę, by wziąć coś do jedzenia, nie zamieniając z nikim słowa. Nobuyuki za to siedział w jadalni i w spokoju jadł śniadanie, a wyszedł dopiero, kiedy zaczęli przychodzić inni. Zeki zarządził poczekać, aż wszyscy wstaną z łóżka, dlatego Raizo, który, nie licząc Nobuyukiego, przybył tu najwcześniej, z nudy był bliski ułożenia pasjansa z kawałków tosta.

— Kogo... jeszcze... brakuje...? — Daisei leżał głową na stole.

— Huh, zobaczmy. — Mikuru przerzuciła kilka stron w notatniku. To chyba był jej dziwaczny nawyk. Dość dziwne, że podczas jedynej mojej rozmowy z nią, nawet nie otworzyła zeszytu, a na spotkaniach w jadalni nieustannie coś notowała. — Gdzie Yumi? Na moje oko tylko jej jeszcze nie...

— Tutaj, kochani! — Wypowiedź dziewczyny została przerwana głośnym wejściem vlogerki.

— Dałbym głowę, że celowo czekałaś, żeby przyjść jako ostatnia — skomentowałem.

— Daj spokój, Katsuś. Nie jestem przyzwyczajona do wstawanie o siódmej, więc lekko zaspałam. — Odgarnęła długie włosy, które świadczyły o czymś odwrotnym. Pewnie to ich stylizacja zajęła jej tak długo. Zajęła swoje miejsce przy stole. — To jak, na co czekamy?

— Na ciebie — odparłem.

— Teraz już nie. Możemy zaczynać. — Zeki zastukał widelcem w kubek, stając na równe nogi. 

— Teraz czuję się jak na weselu, heh — stwierdził Daisei. — Jednak bardziej to wygodne od skakania na stół.

— Nawet Superlicealny Detektyw nie dałby rady wydedukować, kto prosił o opinię rudego żeglarza w tej sprawie. Nie utrudniaj zebrania zbędnymi komentarzami dla dobra wszystkich zmuszonych tego wysłuchiwać — zbędnie skomentował Atomu.

— Zamknij się, Atomu — przerwałem. — Widzisz? Można to przekazać w trzech słowach.

— Ty prymitywny pędraku...

— Hejejej, to nie dobra chwila, żeby się o to kłócić. Nawet nie będę pytać, jakim cudem uważasz, że jestem rudy — załagodził spór Daisei. — Niech kapitan przemówi.

Zeki przewrócił oczami, ale zabrał głos:

— Jest jedna rzecz, której nie poruszyliśmy wczoraj na zebraniu. Mam na myśli okna w zamku. Pewnie to zauważyliście, ale niektóre z nich są zakryte, a niektóre nie.

No shit, Sherlock. Co wynika z tej informacji? — zapytała Shizu.

— Pewnie porywacz chciał, żebyśmy nie wiedzieli, gdzie jesteśmy. Odsłonięte okna są tylko po tej stronie budynku — wskazał na patio widoczne z jadalni. — Wiemy tylko, że ten zamek jest większy, a jesteśmy przetrzymywani w zamkniętej części. Organizator gry może przebywać nie tylko w pokoju z szachownicą, ale też w innej części zamku. Co uważacie?

— To dość wiarygodne. Organizator tego wszystkiego nie ryzykowałby przebywania tak blisko swoich ofiar — powiedziała Mikuru.

— Tak, Zeki gada z sensem. Martwi mnie tylko, że ten zamek może być gdziekolwiek, oprócz podziemi i oceanu — westchnęła Meari.

Danganronpa: Flourishing FutureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz