POKER

361 6 1
                                    

Dwudziesty ósmy minął bardzo spokojnie. W kuchni urzędowała Ginny, a Blaise, który tego dnia miał jej pomagać, czuł się tak poprzednim wieczorze, że nie próbował ingerować w jej inwencję.

„To ona powinna czuć się źle nie ja" – pomyślał w pewnym momencie. – „jak kobiety to robią, że zawsze musimy czuć się winni?"

Na głos jednak nie wypowiedział tych przemyśleń. Jedynie gratulował jej wyobraźni i pomysłów przy przygotowywaniu posiłków.

***
Następnego dnia gotowała Hermiona i chociaż Draco starał się jej doradzać w kwestii pichcenia ignorowała go. Musiała też często bić ścierą po łapach zarówno blondyna, jak i bruneta; o dziwo, gospodarz oberwał więcej razy. Może dlatego, że to, co wyczyniała w kuchni krótkowłosa Gryfonka mieściło się jak najbardziej w kuchni tradycyjnej, a że pięknie pachniało, Blaise raczył podkradać to i owo.

Na kolację, która odbyła się wyjątkowo wcześnie, bo o osiemnastej, były polędwiczki duszone w jabłkach z chlebem orzechowym, pieczonym osobiście przez orzechowooką, która pomogła sobie przy nim niewielką odrobiną czarów.

Jako dodatek było czerwone wino (Hermiona dopilnowała, aby Virginia wypiła jedynie lampkę) i pyszna surówka z czerwonej kapusty.
Godzinę później dziewczyny plotkowały, a chłopcy poszli pooglądać telewizję.
O dwudziestej rozpętała się umiarkowana burza śnieżna.

***

Dziewczyny siedziały koło kominka i wpatrywały się w jasne płomienie. Burza śnieżna, która rozpoczęła się pół godziny temu przybrała na sile.

Ginny spojrzała się na Hermionę, która pogrążona była w lekturze. Już miała jej przerwać, gdy do pokoju weszli ich towarzysze.

Obydwaj panowie mieli trochę tajemnicze i niepewne miny. Blaise dzierżył coś w lewej dłoni, którą trzymał za plecami, a na jego ustach błąkał się najbardziej zadziorny uśmieszek, na jaki było go stać i dziewczyny włączyły sobie w główkach zapalniki pod tytułem "uwaga, coś kręcą".

- Pada - Draco stwierdził oczywisty fakt z takim uśmiechem, jakby właśnie dokonał odkrycia na miarę Kolumba

- I co z tego? - w głosie Hermiony dało się wyczuć nutkę podejrzliwości. Jakoś ostatnio wszystkie takie niewinne stwierdzenia tych Ślizgonów obracały się przeciwko niej i Ginny.

- Z tego wynika niezbity fakt, że się, moje drogie koleżanki, nudzicie... zupełnie jak my - Zabini posłał Hermionie tak niewinny uśmiech, że gdyby go dosyć dobrze nie poznała przez ostatnie pół roku uwierzyłaby, że jego zamiary są czyste i nieskalane jak łzy Maryi Dziewicy.

- Chcieliśmy zaproponować niewinną rozrywkę - Dracze wyszczerzył się, a jego oczy wyrażały nadzieję na niezłą zabawę, co się dziewczynom nie do końca podobało.

- Malfoy ty nawet nie wiesz jak się pisze niewinna a tym bardziej, co to znaczy - Ginny spojrzała na blondyna niczym wygłodniały Testral na porcyjkę apetycznego mięsa... Swoją drogą, Malfoy był bardzo apetycznym mięskiem.

- No co ty, Weasley, chyba nie podejrzewasz, że my coś możemy knuć, to przecież nie w naszym stylu, prawda Blaise? - Draco spojrzał na swego towarzysza i puścił do niego oko. Zapowiadała się naprawdę dobra zabawa, trzeba było jeszcze tylko podpuścić te dwie uparte baby.
Zabini wzruszył ramionami, jakby nie wiedział w ogóle czym jest knucie, podpuszczanie i tym podobne ślizgońskie rozrywki, i usiadł po turecku w pobliżu ogromniastej choinki i obydwu podejrzliwie przyglądających mu się dziewic.

- Dziewczyny - zaczął uroczystym tonem - chcemy z wami tylko zagrać w karty... w Pokera dokładnie - to mówiąc, wyciągnął zza pleców talię kart do gry, a Hermionie zaświeciły się oczy, gdyż panna Granger uwielbiała grać w Pokera, o czym Blaise niestety nie wiedział.

Zmowa DziewicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz