PRZECINEK I SPÓŁKA CZ. 1

320 6 5
                                    

Lucjusz pogładził łeb wspaniałego, czarnego dobermana. Było oczywistym, że zwierzak coś przeskrobał, bo miał minę winowajcy.

- No co, mały? - spytał mężczyzna. - Idziemy do pana? Stęskniłeś się, tak? Musisz pobyć z Draconem i jego przyjacielem w innym miejscu przez jakiś czas, bo ja i Nari jedziemy do rodzinki - Malfoy głaskał psa za uchem, a ten szczeknął radośnie. Przy dźwięku "Dracona" zamerdał ogonem i robił maślane oczy. Uwielbiał swojego prawowitego właściciela, którego widywał tak rzadko.

- PRZECINEK! DO NOGI!- Narcyza Malfoy wyglądała jak furia. Rzeczony Przecinek niemal wlazł ze strachu na kolana Lucjusza i pisnął wymownie.

- Kochanie - Lucjusz próbował ułagodzić sprawę, choć jeszcze nawet nie wiedział, co się stało - czyżby twój ulubieniec coś zrobił?

- Ten przebrzydły sierściuch pożarł moja sukienkę od Armaniego!

- No wiesz co, i tylko za to, że pokazał, co myśli o jakimś głupim mugolu, ty krzyczysz na to maleństwo.

- To nie żaden mugol tylko ARMANI!

- Przecież Armani to mugol – Lucjusz starał się załagodzić sytuację

- Ale genialny mugol – wysyczała Narcyza – Tak genialny, że wolę jego od projektantów ze świata czarodziejów, to chyba o czymś świadczy! – małżonka pana Malfoya miała w oczach żądzę mordu i wyraźnie miała zamiar tę żądzę zaspokoić na przerażonym i łagodnym jak baranek Przecinku, którego jedyną winą był szczenięcy pęd do niszczenia wszystkiego w zasięgu ciemnobrązowych, psich ślepi.

W końcu skończył dopiero rok i miesiąc w dniu Gwiazdki, więc był jeszcze szczeniakiem.

- Sukienkę da się przecież naprawić... – już za chwilę Lucjusz żałował, że pozwolił sobie na taki nieprzemyślany dobór słów.

- Naprawić?! Naprawić?! Lucjuszu Malfoy ja wiem, że ty jesteś kompletnym ignorantem jeśli chodzi o to, co mam na sobie...

- Bo uważam , że o wiele lepiej wyglądasz bez niczego - Lucjusz próbował ratować sytuację, ale widząc minę swej małżonki przytulił mocniej psa i wcisnął się w fotel.

- Ty i ten kundel! Macie mi natychmiast zejść z oczu, bo pozabijam! – wrzasnęła subtelna, szczuplutka kobieta, głosem jak dzwon.

- Dobra, i tak wieczorem wybieramy się do kuzynki Miny i muszę odtransportować Przecinka do Snake Tower Zabinich, gdzie przebywa aktualnie Draco, w końcu to jego podopieczny – przy słowie „Przecinek" jego zazwyczaj chłodny głos zmiękł.

Draco otrzymał dobermana od rodziców w prezencie na poprzednie Święta Bożego Narodzenia. Wtedy psiak był czarną, strachliwą kulą futra z ciemnobrązowymi oczyma. Teraz się zmienił, poza jednym – nadal był strachliwy i był psem nad wyraz łagodnym, ponieważ chłopak traktował go z troską i miał dobre podejście do zwierząt, zaś gdy go nie było, Lucjusz przejmował główne obowiązki syna i okazało się, że także potrafi opiekować się odpowiedzialnie czworonogami.
Co prawda pod wielkim znakiem zapytania stało, kto tu się kim opiekował. To znaczy, kto tu był czyim panem.

Gdy Lucjusz twierdził, że on, Przecinek reagował łagodnym szczęknięciem i bardzo wesołą psia mina pod tytułem : "Skoro tak twierdzisz, to nie będę cie złudzeń pozbawiał...". Jednakowoż obaj osobnicy płci brzydkiej, zarówno ten dwu- jak i ten czworonożny, nie próbowali zaprzeczyć, że rządzi nimi kobieta, i że jej słowa są święte.

- Wieczorem? – głos Narcyzy mógłby teraz być zbierany do literatek z alkoholem, gdzie na pewno uformowałby się w zgrabne kostki lodu. – Wieczorem, Lucjuszu Malfoy? – Brew kobiety podjechała do góry, a temperatura w salonie spadła o dziesięć stopni Celsjusza. W głuchej ciszy, która zapanowała po słowach szanownej małżonki szanownego Przewodniczącego Rady Nadzorczej dało się słyszeć cichutki pisk Przecinka, który starał się teraz upodobnić do kropki i stać jak najmniejszy.

Zmowa DziewicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz