ROZDZIAŁ 11|| gdzie korepetycje nie są jednak takie złe

67 6 21
                                    

       — Okej, więc dlatego nie możesz tutaj wpisać tej cyfry, ponieważ węgiel nie ma takiej wartościowości. Rozumiesz już? — zapytał czarnowłosy patrząc na swojego chłopaka, znad podręcznika od chemii. Nathaniel musiał przyznać, że wyglądał pięknie z tym wytworem szatana w ręku. Wyglądał oszałamiająco, że jego serce biło szybciej niż zwykle. 

       Był czwartkowy wieczór, a chłopak rudowłosego zapowiedział na dzisiaj pierwsze korepetycje. Na początku chciał wytłumaczyć mu mniej więcej chemię, a później wziąć się też za fizykę. Oznajmił Nathanielowi, że kluczem do zrozumienia niektórych zadań z chemii jest znajomość fizyki. Ogółem wszystko od siebie było zależne, każdy przedmiot ścisły miał początek w innym. 

           Miedzianowłosy naprawdę starał się skupić. Naprawdę! I słuchał, nawet rozumiał większość rzeczy, które tłumaczył mu Anciel… ale nie mógł oderwać od niego swojego spojrzenia. Kto by wolał jakąś chemię lub fizykę, jak ma przed sobą takiego anioła. Z czarnymi, rozczochranymi, włosami pachnącymi piernikiem i cynamonem oraz zielonymi oczami, które ukryte są za szkłami okularów. Po raz pierwszy widział swojego ukochanego, który je nosi. Mógłby to robić częściej. 

— Ehh, tak tak rozumiem. — powiedział szybko, kiedy dotarło do niego z pewnym opóźnieniem, pytanie bruneta. Tamten tylko cicho prychnął na jego odpowiedź. Wiedział doskonale, że w umyśle artysty zapewne nic nie zostało z tego co mówił. Najwyraźniej był skupiony na czymś innym. To dobrze, że zrobiłem notatki dla niego z tego co tłumaczyłem, bo najwyraźniej nie słuchał, pomyślał. — No co? — mruknął, robiąc minę zbitej kozy, bo na kota nie mógł się nadawać. Albo mógł, ale tylko niechęć do większości ludzi, była jedynym podobieństwem do tych zwierząt domowych. 

— Mogłeś chociaż udawać, że mnie słuchasz. Przecież czuję, że ciągle na mnie patrzysz. — westchnął, a serce niebieskookiego zatrzymało się na sekundę. Za dużo piękności na raz, proszę zadzwonić na pogotowie. — Nie wiem, może jednak to był zły pomysł. Najwyraźniej nie chcesz poprawić tych ocen… — przerwał mu nagły ruch ze strony Kurtzberga, który się przysunął do niego, opierając dłonie na poduszce, leżącej za ciemnowłosym. 

— Chcę je poprawić! Naprawdę, po prostu… — urwał, przygryzając lekko wargę. — Jesteś zbyt piękny. To wszystko. — oznajmił, po czym oparł czoło o to drugiego. 

Poczuł niedługo potem, jak tamten bierze jego twarz w swe dłonie i całuje go szybko w usta. Cały czerwony, zanurzył ją po chwili w zgięciu szyi czarnowłosego. 

Dłoń bruneta od razu jakby, zaczęła głaskać go po włosach. Do uszu rudowłosego dotarło ciężkie westchnienie ze strony ukochanego. Cisza trwała dobre dwie minuty, zanim Marc cokolwiek z siebie wydusił. 

— Może zróbmy tak, że za każdy zrozumiany dobrze temat, dostaniesz buziaka. 

— Tylko buziaka? — spytał zasmucony Kurtzberg. — Nic więcej? Naprawdę? 

Jak z dzieckiem. 

— Na razie tak. Przytulać możemy się później. — odparł, nie zaprzestając głaskania włosów rudego. — O tym już rozmawialiśmy, więc powinieneś pamiętać, że… 

— Nie chcesz tego robić, bo nie czujesz się z tym komfortowo. Pamiętam. Spokojnie, nie chodziło mi o to. — podniósł delikatnie głowę, by spojrzeć mu w oczy. 

— Kocham cię. — uśmiechnął się ciemnowłosy. 

— Ja ciebie bardziej. To jak dostanę buziaka na zachętę? 

Odpowiedział mu tylko śmiech drugiego chłopaka. 

*

— Dobra, na dzisiaj koniec. — oznajmił Marc, zamykając wszystkie zeszyty i podręcznik. Uśmiechnął się pod nosem. Trochę minęło, ale w końcu udało mu się zmusić Natha do współpracy. To będzie długa droga przed nimi, ale uda im się. Najwyraźniej Nathaniel potrzebował pomocy, aby jakoś przyswoić większość nowych informacji. Nie był całkowicie głupi, więc będzie dobrze. Zielonooki spojrzał na swojego baranka. — Więc jak wrażenia? 

— Cudowny. Znaczy… Uhm… — miedzianowłosy zaczął gdzieś błądzić wzrokiem. — Naprawdę dobrze, he he. Mogę się w końcu przytulić do mojego całego wszechświata? 

— Oczywiście, chodź tutaj. 

Od razu niebieskooki przytulił się do Anciela, nie bacząc na nic. Nagle nic się nie liczyło, a męki nad nauką znienawidzonych przedmiotów poszły gdzieś w kąt. Bo w końcu mógł przytulić się do niego. Swojego anioła. 

— Jak dobrze. — wymamrotał, wtulając się w ciepły sweter swojego chłopaka, jakby znajdował się na najbardziej miękkim łóżku, jakie istnieje. Kochał przytulać swojego wyższego chłopaka, który pachniał tak pięknie, że zapach go odurzał. Mógłby tak trwać całą wieczność. Tylko on i jego przyszły mąż. A raczej miał taką nadzieję, że za kilka lat to się spełni. Zrobi wszystko, by to się stało. 

Usłyszał jak tamten się śmieje, po czym całuje go w czoło. Uwielbiał czuć jego miękkie wargi na swojej twarzy, nie tylko na ustach. Najlepsze uczucie na całym świecie, gdy przebywasz z osobą którą kochasz nad życie. 

— Wiesz Nate, kocham cię. Naprawdę cię bardzo kocham, nie wiem co bym bez ciebie zrobił, promyczku. Dziękuję ci za wszystko. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł ci to mówić już ciągle. — pocałował go kolejny raz w szyję. — Mój utalentowany artysta. — kolejny pocałunek wylądował na nosie miedzianowłosego. 

— Przestań, bo się popłaczę. 

— W życiu. 

— No wiesz ty co… 

Przerwał mu kolejny pocałunek ze strony bruneta. Najwyraźniej nie chciał zostawić żadnego wolnego miejsca na jego twarzy, bez buziaka. Już dawno obiecał sobie, że obdarzy niebieskookiego taką dawką miłości, aby rudowłosy wiedział jak bardzo go kocha. Oddałby mu cały świat i zrobiłby dla niego wszystko. Od dawna był masochistą, ale dla Kurtzberga mógł o siebie zadbać. Dla niego będzie walczył o każdy najmniejszy oddech, byle zostać z nim na zawsze. Miał nadzieję, że nigdy nie będzie musiał go opuścić. Nie mógłby tego zrobić. 

Zbyt bardzo go kochał, aby ranić go w ten sposób. 

— I tak mnie kochasz. — mruknął cicho ciemnowłosy. Czuł się okropnie wykończony. Nie chciał jednak zasypiać, walczył sam ze sobą. Jednak wiedział, że przegra. Zmęczenie powoli go przejmowało, a bliskość ukochanego jeszcze bardziej go usypiała. Nawet nie zauważył, kiedy całkowicie odpłynął. 

Niebieskooki tylko spojrzał na śpiącego chłopaka, po czym sięgnął po koc i okrył ich obu. Położył swoją głowę na piersi ciemnowłosego, by wsłuchiwać się w jego oddech oraz bicie serca, swojego anioła. Uśmiechnął się, gdy mógł być tak blisko niego. To jaki był szczęśliwy, nie mieściło się głowie. 

— Dobranoc, kochanie. — wyszeptał. 

       Pierwszy raz od dłuższego czasu, udało mu się wyspać. Przez całą noc, leżał wtulony w swoje szczęście i nie mógł wyobrazić sobie czegoś piękniejszego. 

RĘKAWICZKI W SERCA || marcaniel ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz