– Pij – oznajmiła Leyla, stawiając przed twarzą Vanessy bursztynowy trunek. Dostrzegając, że blondynka wpatruje się w szklankę półprzytomnie, poklepała ja po policzkach. – Nie śpij, tylko pij. Już. Raz, dwa.
Podstawiła jej pod sam nos alkohol. Vanessa otrząsnęła się od razu. Przyjęła szklaneczkę, a Leyla upewniając się, że dziewczyna nie wyleje jednego z ulubionych alkoholi jej i Bastiana, opadła ciężko na miejsce obok, wypuszczając z siebie nadmiar powietrza.
Siedziały w jednym z pokoi gościnnych, który w rodzinnej Rezydencji Lilii Vanessy został przeznaczony dla zamożniejszych gości. Natomiast w Przystani pełnił funkcję pokoju Leyli. W zasadzie, to tylko w nim spała albo piła, a resztę dnia spędzała poza jego czterema ścianami. Najczęściej na powietrzu. Czuła się źle przebywając za długo w zamkniętych pomieszczeniach.
– Co ja tu robię? – odezwała się Vanessa, ciągle patrząc na dziewczynę spod przymrużonych powiek. Czarnowłosa uśmiechała się do niej przyjaźnie, zatopiona w miękkim obiciu mebla, z taką samą szklanką w dłoniach co jej towarzyszka. – Czemu tu jestem?
– Zadaję sobie te pytania od dawna, Vanesso – westchnęła Leyla, zakręcając płynem w szklaneczce. Usadowiła się wygodniej na sofie, zakładając przy tym nogę na nogę. – Jesteś tu, żeby się rozluźnić – odparła głośniej, po czym jednym, zdecydowanym ruchem, wlała w siebie zawartość naczynia. Płomień popłynął w dół jej przełyku. Rozbudził narządy. Pobudziły myślenie. Otworzył ją na świat. Otarła usta wierzchem dłoni i pokręciła energicznie głową z zamkniętymi oczami. – Uuu, mocne. – Nachyliła się nad stolikiem, aby nalać sobie więcej i z jeszcze większym uśmiechem na ustach, wychrypiała: – Ogniste.
Skwaszona mina Vanessy nie popierała zamiarów Leyli. Przynajmniej się rozbudziła. Odzyskiwała panowanie nad rzeczywistością po osłabieniu, a Leyla wbiła w nią zielone oczy, w tym samym momencie, w którym Vanessa uświadomiła sobie, że siedzą od siebie w bardzo bliskiej odległości. Zesztywniała. Skrzywiła się mocno.
– Czemu mi się tak przyglądasz? – zapytała ją podejrzliwie czarnowłosa. – Mam coś na czole? Coś nie tak z moimi włosami?
Vanessa pokręciła głową, ściskając mocniej szkło. Nadal nie upiła jego zawartości.
– Więc czemu się na mnie lampisz?
– Ja... Yyy, ja... – plątała się w swoich słowach. Dziewczyna nie spuszczała z niej oczu, które parę tygodni z rzędu nie chciały się na niej zawiesić choćby na moment. Bez dwóch zdań nie potrafiła sobie poradzić w takiej sytuacji.
– Ty, co? – Próbowała wyciągnąć z niej jakieś zdanie, ale dziewczyna odsunęła się od niej minimalnie. Leyla przybliżyła się więc do niej niekontrolowanie, na co ta ponownie się cofnęła, natrafiając na koniec długiego siedzenia. Ognista dziewczyna zmarszczyła brwi i odstawiła z hukiem szklaneczkę na blat. Zacisnęła szczęki. – Co robisz?
– N-nie rozumiem... – zająkała się, praktycznie spadając na ziemię. Wylała przy tym połowę alkoholu na swoją czerwoną tego dnia sukienkę.
– Czemu się odsuwasz?
Vanessa rozchyliła wargi, ale zaraz je zamknęła. Wpatrując się w mokrą plamę na swoich udach, próbowała skleić w głowie jakąś odpowiedź, ale myśli z nią nie współpracowały. Skupiała się na mokrym materiale, a Leyla zapytała:
– Boisz się mnie, czy co? To raczej ja powinnam się bać ciebie, a jakoś tu siedzę.
Cisza.
Ciężar obok niej zniknął, a do tego doszło oddalające się, ciche westchnięcie. Vanessa uniosła nieśmiało wzrok. Leyla stanęła po drugiej stronie stolika. Zdjęła swój pas ze sztyletem i rzuciła na miejsce obok niej. Tak samo zrobiła ze sztyletem schowanym w bucie. Nachyliła się po raz kolejny, nalewając sobie trunku i odwracając się w stronę towarzyszki, również soczyście jej polała.
– Pij – poleciła, gdy zmęczone oczy Vanessy spotkały się z jej. – Pij, poczujesz się lepiej, ale jeśli nie masz ochoty, albo masz jakiś inny powód, to możesz wyjść. Nie zmuszam cię do niczego. Decydujesz sama – dokończyła, siadając naprzeciwko niej w fotelu.
Vanessa dostała wybór, a nie wiedziała co zrobić.
Naprawdę nie miała pojęcia, jak się zachować. Sytuacja sprzed paru minut odtwarzała się w kółko w jej głowie, tak samo jak ta, która miała miejsce po jej ściągnięciu do Przystani. Oczami wyobraźni widziała Leylę leżącą na ziemi, krzyczącą i szamotającą się we wszystkie strony. Dziewczyna umierała, jej życie płynęło do niej i...
Poczucie winy i zagubienia urosło w niej do tego stopnia, że chcąc o nich zapomnieć, podniosła zdrętwiałą dłoń do ust i patrząc chwilę prosto w oczy Leyli, przechyliła na raz zawartość szklaneczki. Ogień w przełyku wycisnął łzy w kącikach jej oczu. Paliło. Wrzało. Zajęło jej myśli.
– Za mocne? – zapytała ją Leyla, gdy odstawiła z hukiem na stolik puste naczynie.
Nie mogąc odpowiedzieć, pokręciła tylko mocno głową. Zacisnęła zęby. Nie poprzestała na jednej porcji, która podniosła włoski na jej ciele i osiadła na dnie pustego żołądka. Przysunęła w stronę czarnowłosej szkło, pokazując jej gestem dłoni, żeby nalała jej więcej niż poprzednio. Leyla zrozumiała ją bez słów i zaraz przeszła do wykonywania działania. Uśmiechając się łobuzersko usiadła obok niej, odsuwając na bok brzęczącą broń. Nim mrugnęła, Vanessa ponownie upiła sporą zawartość szklaneczki.
– Zwolnił, bo to się źle skończy – parsknęła, wybałuszając oczy na widok blondynki, siadając po turecku przed stolikiem, wlewała w siebie dalej alkohol. – Nie masz doświadczenia. Musisz pomyśleć o konsekwencjach.
Vanessa odwróciła się do niej. Te oczy...
– Nie mam ochoty o nich myśleć.
Leyla po raz kolejny się uśmiechnęła. Pełna energii usiadła na ziemi tuż obok niej. Do nozdrzy Vanessy dobył się zapach ostrych przypraw i cytrusów, kiedy jego właścicielka postawiła swój trunek obok jej twarzy, aby mogły się stuknąć naczyniami. Blondynka zrozumiała jej zamiary i zaraz przybliżyła swój. Szkło wydało cichy, brzęczący odgłos zwiastując długą, ale to długą zabawę.
CZYTASZ
Splątani Przeznaczeniem
FantasíaCzęść druga serii „Więź Gwiazd" *Książka 18+* „- Nie ma zbiegów okoliczności ani przypadków. Są tylko znaki, które zsyła nam Przeznaczenie, a to, jak je zinterpretujemy zależy już tylko od nas. Nie bój się prawdy. Podążaj za intuicją, ale pozwól ser...