We wtorek, od świtu Tae-hyung będąc jeszcze w łóżku, stukał zawzięcie w klawiaturę swojego laptopa. Jeong-guk leżący obok w pościeli w kratkę, przykrył głowę poduszką i odwrócił się na drugi bok.
— Która godzina? — mruknął zaspany.
— Wcześnie. Przepraszam, jeśli cię obudziłem — powiedział do niego cicho Tae-hyung i pocałował go w ramię.
— Nie, nie wcale — mruknął Jeong-guk i odrzucił poduszkę, nadstawiając policzek. — Pracuj sobie, pracuj. Jest chyba środek nocy.
Tae-hyung zaśmiał się cicho i cmoknął go w policzek.
— Jest szósta trzydzieści.
Jeong-guk jęknął boleśnie i znów przykrył się poduszką.
— To nieludzka godzina. Jesteś potworem — wymamrotał i zasnął ponownie.
Dwieście tysięcy jego chrapnięć później, jedli śniadanie razem z całą rodziną. Jin miał potargane włosy tak samo, jak jego synowie i córka, za to Che-ran tryskała energią, zupełnie jak jej brat zazwyczaj, a tata z mamą i babcią rozmawiali z przejęciem o pogodzie za oknem.
— Dobrze, że nikt nie zdążył wyjechać po świętach. Teraz byśmy się martwili — mówił tata, a mama przytakiwała mu gorliwie.
Potem Tae-hyung pracował w pokoju Jeong-guka, a ona co chwila przynosiła mu coś do jedzenia. Pod wieczór stanął przed lustrem zawieszonym na ścianie i pogładził się po brzuchu.
— Nie jestem ojcem twojego dziecka — zażartował Jeong-guk, stając w drzwiach i opierając się ramieniem o framugę.
— Już widać brzuch? — zapytał z przejęciem Tae-hyung.
Jeong-gukowi zrzedła mina.
— Nie możesz być w ciąży Tae.
Tae-hyung zwiesił ramiona.
— Wiem głupcze. Zastanawiam się, czy już jestem gruby? — zapytał z lękiem.
Jeong-guk uniósł brwi pytająco.
— Gruby?
— Jin mówił mi przy świątecznej kolacji, że twoja mama lubi wszystkich przekarmiać. I że on, gdy tu mieszkał, przytył dziesięć kilo.
Jeong-guk się zaśmiał kpiąco.
— Tych, którzy nie umieją się przed nią obronić, owszem — zażartował. — A Jinowi nie wierz we wszystko. Nie przytył dziesięć kilo — zaprzeczył wesoło.
Tae-hyung stęknął.
— Ulżyło mi.
— Przytył piętnaście — zarechotał Jeong-guk. — Ale nigdy nie chce się do tego przyznać.
Tae-hyung otworzył oczy szeroko.
— Nie pocieszyłeś mnie — powiedział zbolałym głosem. — Zacząłem chować to jedzenie, które mi przynosiła cały dzień, bo myślałem, że mi uszami wyjdzie.
Jeong-guk roześmiał się głośno.
— Nieładnie!
— Cicho bądź, bo cię usłyszy — syknął Tae-hyung.
Jeong-guk roześmiał się jeszcze bardziej.
— Gdzie schowałeś jedzenie? — zapytał rozbawiony.
— Do szafki. I teraz nie wiem, co z nim zrobić — odpowiedział zmartwiony Tae-hyung.
— Nic się nie martw, jakoś sobie z nim poradzimy i z twoją ciążą spożywczą też — zażartował Jeong-guk i schylił się do szafki. — W ogóle coś zjadłeś? Mam wrażenie, że niczego nie tknąłeś.
Tae-hyung złapał go za pas i odwrócił do siebie. Pocałował w usta.
— Nie tknąłeś mnie palcem, żebym mógł być w ciąży — zażartował, a Jeong-guk się speszył.
Znów był tym słodkim chłopcem z lodowiska. Przewrócił oczami i uciekł nimi, żeby na niego nie patrzeć. Podrapał się w tył głowy. Tae-hyung widząc go takiego zakłopotanego, znów czuł w sobie tę odwagę, którą poczuł wtedy w kuchni, gdy go pocałował i czuł się z nią niebywale pewny siebie. Tylko przy nim czuł tę energię, która pozwalała mu na więcej. Sięgnął po jego usta raz jeszcze, a potem jeszcze i jeszcze. Pocałunek stał się namiętny, a atmosfera intymna.
Jeong-guk stęknął bezwiednie, zaciskając palce na jego talii.
— Tae...
Tae-hyung oderwał usta od jego ust i spojrzał mu w oczy.
— Masz szczęście, że tu jest pełny dom ludzi — uspokoił jego skrępowanie i cmoknął w usta po raz ostatni. — Pomóż mi się pozbyć tego jedzenia.
✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥✨🔥
A to napaleniec z tego Tae-hyunga. A JK co taki cnotliwy? Czyżby... 😳🫢🤭🥰 o nieeee 😅
No ale nic, poczekajmy na rozwój sytuacji ^^
Dziś króciutko, ale musimy znów nabrać trochę rozpędu.
Do jutra!
Sev.
CZYTASZ
His fireworks || Taekook
FanfictionWciąż zagubiony w nowych realiach Tae-hyung, stawia czoła ojcu i jego wymaganiom. Jego postanowieniem noworocznym jest, aby być bardziej asertywnym, ale nic nie może poradzić, że ma na to po prostu zbyt miękkie serce. Odkrywając tajemnicę Pani Park...