-O nie! Milik traci piłkę, irlandczycy wyprowadzają piłkę do przodu, czy to zagrożenie dla polaków? Są coraz bliżej naszego pola karnego! Robi się niebezpiecznie!
-Teraz lekkie zamieszanie z piłką, Szczęsny wychodzi z bramki! I cóż to! Zderzenie! Co tutaj się dzieje!
-Piłka wybita po za pole, będzie rzut rożny dla irlandczyków, ale dlaczego nasz bramkarz się nie ponosi?! Cała drużyna zbiera się wokół niego, sytuacja nie wygląda za ciekawie.
-Czy dobrze widzę?! Wojtek jest nieprzytomny?! Ratownicy zabierają naszego bramkarza z boiska i nie widać żeby się wybudzał! Do jasnej anielki co tu się dzieje!
- I czy to Krychowiak kłóci się z selekcjonerem? Niestety chyba przegrał walkę na słowa, bo wraca na boisko. Mecz niestety musi trwać dalej. Za Wojtka do obrony naszej bramki wchodzi Łukasz Fabiański! Teraz jedyne co pozostaje zrobić to modlić się o to, że z Wojtkiem Szczęsnym nie stało się nic poważnego...
****
Nerwy i adrenalina to jedyne co czułem biegnąc przez korytarz. Jak oni mogli wznowić mecz! Jak Nawałka mógł mnie nie puścić za nim! Przecież mógł mnie ściągnąć miał taką możliwość, ale nie, ten burak wolał zostawić mnie na środku pola jakbym magicznie miał coś tam zmienić. Biegłem ile sił w nogach słysząc krzyki kolegów z drużyny, abym poczekał, ale ja nie mogłem się zatrzymać... nie w tym momencie. Przyspieszyłem nie patrząc za siebie. W tej chwili liczył się tylko on. Mój Wojtuś, który upadł nieprzytomny na ziemię podczas meczu, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Patrzyłem tylko bezradnie jak ratownicy wynoszą go na noszach z murawy.
W końcu dotarłem do drzwi sali medycznej, były zamknięte, więc zapukałem. Na początku nikt nie otwierał, ale już po chwili w drzwiach stała szczupła blondynka, która ewidentnie była pielęgniarką.
- Przepraszam, ale mamy pacjenta, niech pan wróci za chwilę. - Powiedziała po niemiecku i chcąc mnie spławić zaczęła zamykać drzwi jednak ja jej to uniemożliwiłem.
- Jest tam Wojtek? To znaczy Wojciech Szczęsny.- Powiedziałem po niemiecku lekko się jąkając, chodź umiałem ten język bardzo dobrze.
- Oh, tak jest, jednak nie mogę udzielić panu żadnych informacji, do tego upoważniony jest tylko trener.- Powiedziała i tym razem skutecznie zamknęła mi drzwi przed nosem.
Walnąłem pięścią w ścianę. Nie widziałem co się dzieje i to było najgorsze. Poczułem, że ktoś przytrzymuje mnie, gdy chciałem drugi raz wyładować się na ścianie.
- Ej chłopie, nic mu nie będzie, nie pomożesz mu bijąc ścianę. To silny koleś, myślisz, że zabiłaby go zwykła wywrotka?-
Powiedział Grosicki już mnie nie przytrzymując. Szybko pożałował jednak swoich słów widząc moje zaszklone oczy oraz czując uderzenie w żebra, które Błaszczykowski nadał mu za ten mało trafiony w tym momencie tekst.Mówili coś jeszcze, ale już nie słuchałem. Jedyną myślą w mojej głowie było to, że Wojtek mógł mnie opuścić. Przecież nie zrobiłby mi tego... Nie dałbym sobie rady gdybym miał żyć wiedząc, że już go nigdy nie zobaczę i nie wyśmieje tych jego śmiesznie za dużych bluz, że nigdy nie spojrzę w te piękne zawsze wesołe oczy, że już nigdy...
- Jak on się czuje panie doktorze?- Głos Nawałki wybudził mnie z transu. Dopiero teraz zobaczyłem, stojących w drzwiach mężczyzn.
- Spokojnie, wybudził się. Ma dość mocno zbite udo, ale to akurat zdarzyło się szybciej niż stłuczka, którą miał centralnie przed utratą przytomności. Musiał grać z urazem przynajmniej pół meczu. Stracił przytomność prawdopodobnie z bólu i możliwe, że także przez uderzenie w tył głowy przez jakiegoś z zawodników.- Nawałka jedynie przytaknął, a ja poczułem jak wielki kamień spada z mojego serca.
- Możemy do niego wejść?- Kuba przejął inicjatywę, a doktor przytaknął i wpuścił całą grupę do środka. Ja wszedłem ostatni uprzednie sprawdzając, czy aby na pewno nie było widać, że jeszcze przed chwilą przechodziłem załamanie.
Przybrałem na twarz maskę. Pierwsze co zobaczyłem po wejściu to Wojtek leżący na łóżku obtoczony maszynerią, ludźmi i jeszcze większą ilością maszynerii. Kiedy tylko ominąłem próg jego wzrok skupił się na mnie.
- A już miałem nadzieję, że będę miał święty spokój, ale naprawdę grać z takim urazem? Nie myślałem, że jesteś aż takim kretynem.- Mogłem sam sobie przyznać medal za znakomite aktorstwo. Kuba i Kamil chyba byli tego samego zdania, bo przyglądali się mi sceptycznie, jednak nie skomentowali mojego zachowania.
- Jak zawsze miły Krychowiak raczył odwiedzić starego schorowanego przyjaciela.- Zakaszlał wymuszenie na co ja wywróciłem oczami. - A już myślałem, że masz mnie gdzieś i poszedłeś na zakupy.- Oczywiście, że wyczułem żart, tak jak on to zrobił z moją dogryzką, ale nie myślałem, że aż tak mnie to zaboli.
- Gdybym miał cię gdzieś nie oglądałbym z tobą tych twoich głupich seriali. Jak się czujesz?- Szybka zmiana tematu była idealna w tym momencie. Idealne było również wyczucie czasu Kuby, który wypędził całe zgromadzenie z sali zostawiając nas samych.
- Mogło być lepiej.- Mruknął, a następnie poprawił się na łóżku i poklepał miejsce obok siebie, abym usiadł obok niego.
-Wiesz, że powinieneś był skończyć grę w momencie, kiedy stłukłeś sobię udo prawda? Teraz na pewno nie zagrasz na następnym meczu. Zachowałeś się jak ostatni kretyn, mogło stać się coś o wiele poważniejszego.- Wojtek spojrzał na mnie, ale od razu spocił wzrok na pościel pod którą leżał.
-Wiem, że powinienem, ale i tak już popełniłem za dużo błędów. Nie chciałem żeby gadali, że nie daje rady stać na bramce z takim stłuczeniem.- Mruknął i zaczął bawić się kołdrą.
- Oj Wojtek, zawsze będą gadać nie ważne jak bardzo się starasz. Nie przejmuj się tym gadaniem, ci ludzie w większości nie umieją prosto kopnąć piłki.- Poklepałem przyjaciela po ramieniu, aby dodać mu otuchy.
- Masz rację... A przez moją głupotę nie zagram w następnym meczu.- Zaśmiałem się widząc jego naburmuszoną minę. Kiedy się uspokoiłem nastała chwila ciszy.
- Wiesz Wojtek... Martwiłem się o ciebie.- Spojrzałem prosto w te jego niebieskie oczy. - Kiedy nie wstawałeś... Kiedy wynosili cię nieprzytomnego.- Tym razem to ja odwróciłem wzrok. Poczułem, że Wojtek wtula się w mój bok, na co moje serce zaczęło szybciej bić
- Przepraszam, że narobiłem ci stracha. Więcej tak nie zrobię, obiecuję.- Dalej się do mnie przytulał, więc ja niewiele myśląc odepchnąłem go delikatnie
- Dobra dobra, udam, że ci wierzę. Ale nie lep się tak do mnie bo muszę iść się ogarnąć, dalej jestem w stroju.- Wskazałem na siebie palcem i szybko wyskoczyłem z łóżka. Pożegnałem się z Wojtkiem i jak najszybciej opuściłem salę.
****
Było już ciemno kiedy leżał wpatrzony w sufit. Bolała go głowa, ale nie był pewien czy było to spowodowane urazem którego się nabawił czy łzami które lały się z jego oczu już dobre paręnaście minut. Myśli przelatywały mu przez głowę jak szalone i tylko bardziej doprowadzały go do płaczu. Jak mógł to zrobić, popełnił następny błąd, odstraszył go.
Hola amigos, czy pisałam ten rozdział z gorączką? Możliwe. Ale pomijając ten fakt to nawet rozdział mi się podoba, więc mam nadzieję, że macie te same odczucia do niego co ja. Do następnego adiós😘
CZYTASZ
Zawsze przy mnie [KRYCHOWIAK X SZCZĘSNY]
Fanfiction~~ -Grzesiu nie ważne co o sobie myślisz, zawsze i wszędzie wyglądasz zniewalająco, każda laska na ciebie leci i nie zmieni się to tylko dlatego, że masz krótkie włosy. - Tu nie chodzi o dziewczyny... - Wiem, że nie chodzi, ale jakoś muszę cię pod...