✏6✏

405 18 6
                                    

Nadszedł dzień małej imprezy w pracy.
Aktualnie kończę zamiatać salę, a Liam myje szybę.
Nie mam ochoty na nic, a dzisiaj będzie głośna muzyka, śpiewy i wiele innych rzeczy które będą mnie wkurzać.
Nagle usłyszałam dźwięk zbitego szkła, szybko spojrzałam na kolegę.

-Kurwa- mówi z irytacją. Patrzyłam na jedno miejsce przy stole. Brakuje tam jednego kielicha. Przewróciłam oczami, podeszłam do niego.

-Spokojnie. Zdarza się. Przynieś kolejnego- kucam i zgarniam szkło które znajdywało się na podłodze. Chłopak nic nie mówiąc poszedł, tak jak mu powiedziałam. Najwidoczniej nie tylko ja mam zły dzień. Wstałam na równe nogi, a koło mnie stał Liam trzymając szklany kielich.

-Sorka- mówi.

-Coś czuję że ona ci nie odpuści. I weźmie trochę kasy z twojej wypłaty- spojrzał w moje oczy.

-Jeśli tak zrobi, to już tutaj mnie nie będzie.

- I co? Zostanę sama?- pytam z lekkim żalem. Blondyn się uśmiechnął.

-Nie. Ty razem ze mną odejdziesz- szeroko się uśmiecha. To miłe z jego strony że myśli o mnie.

   

***

Ubrałam spódniczkę, ogarnęłam włosy, i spojrzałam na swoje odbicie.
Wyglądam dobrze. Tak jak powinno być, wyszłam z toalety z zaplecza, i weszłam za bar. Nasza szefowa już czekała na swoich klientów, była bardzo pobudzona, nabuzowana, chyba muszą naprawdę nieźle płacić.
Ponieważ na innych imprezach jej nie ma. Jestem bardzo ciekawa ile dają jej kasy, i czy my coś z tego dostaniemy.
Ja stałam przy kasie, a blondyn przy alkoholach. Zauważyłam przez szybę, że kilka sportowych aut parkuje, na naszym parkingu. Teraz dałam sobie zdać sprawę że niezła z tego kasa będzie, ponieważ wszyscy mają najlepsze sportowe auta, z najwyższej półki. Wzięłam wdech, a drzwi do restauracji się otworzyły.
Ta żmija odrazu ruszyła w tamtą stronę z sztucznym uśmiechem. Spojrzałam na Liama który powstrzymywał śmiech.
Czyli nie tylko ja to zauważyłam. Weszło kilku mężczyzn ubranych w garnitury, wszyscy mieli włosy ułożone na żel.
Szefowa rozmawiała z nimi, przez chwilę. Po kilku wymienionych zdań, podeszła do nas.

-Macie być mili.- mówi oschle - żadnych wybryków. Macie wszytko robić co oni sobie zażyczą- i weszła do kuchni. Widziałam lekki szok u Liama. Ta żmija nigdy tak się nie zachowywała.

-Przepraszam - odwracam wzrok. Za ladą stał wysoki brunet, o zielonych oczach, i kilkudniowym zaroście.

-Słucham- uśmiechnęłam się. Z kieszeni wyjął pendrajwa.

-Może Pani go podłączyć? One same będą leciały- podaje mi go. Kiwam głową, i wzięłam małą rzecz. Gość poszedł do swoich znajomych, a ja podeszłam do komputera. Podłączyłam małe urządzenie, po czym klikłam play. A po sekundzie było słychać już muzykę, która leciała z głośników.
Wyprostowałam się, i zauważyłam jak ktoś wchodzi do sali. To był mężczyzna który od niedawna tutaj przychodzi. Był ubrany w garnitur, ale włosy były ułożone w artystyczny nieład. Cała gromadka ludzi zwrócili się do niego z szacunkiem. Czyli on musi być ich szefem, i on zorganizował tą imprezę.

***


Po wydaniu obiadu, mój kolega poszedł na zmywaka żeby go trochę tam ogarnąć.
Ja nalewałam znowu soki do dzbanków. Oczywiście na stole bocznym jest dużo alkoholu, i też go piją, ale zauważyłam że część osób zgromadzonych tutaj nie pije picia procentowego.
Kiedy wszystkie były już napełnione zaczęłam je zanosić do stołów.
Będąc bliżej ich wzięłam wdech. Nie mogę zrobić nawet małego błędu, ponieważ zostanę zwolniona. A pieniądze są potrzebne.
Położyłam jeden dzbanek, zrobiłam kilka kroków wzdłuż stolika, pochyliłam się lekko i kładłam kolejny dzban. Kiedy zaczynałam się prostować, poczułam ból na pośladku. Odskoczyłam na bok, i spojrzałam na mężczyznę o rudych włosach.

Kim Jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz