Wyszłam z bloku, kierując się w stronę restauracji. Ponieważ muszę wziąść pieniądze które przez kilka tygodni zarobiłam. Tej chwili były mi one potrzebne. Moja lodówka świeci pustkami, nawet też nie mam za co markami Herkulesa.
Moja mama po jednym dniu euforii z że przestanie pić, to na drugi dzień była tak samo pijana jak każdy inny dzień.
Od śmierci taty łączę ledwo koniec z końcem, jest ciężko. A że teraz doszła moja choroba to mam ochotę się poddać, i tylko ryczeć.Szefowa jest żmiją, oschła, nienawidzi jak ktoś idzie na chorobowe.
Ale na tym moim zwolnieniu lekarskim pisali że jestem w ciężkim przypadku.
Ale znając ją będzie robiła wyrzuty sumienia za to że mam wolne. I to jeszcze będzie robić aferę przy gościach.Skręciłam w uliczkę, przy tym szybko przechodząc. Po ostatniej akcji z porwaniem, który Aron na to wpadł boję się tedy chodzić. Ale musze jeśli chcę zdążyć nim kobieta odjedzie z mojego miejsca pracy.
To jest najszybsza droga.
Wychodząc z uliczki prosto na chodnik, odetchnęłam z ulgą, dziękując Bogu za to że tym razem nic się nie stało.Weszłam do restauracji, odrazu otrzepując buty ze śniegu.
Spojrzałam na jedną ze sal, i zauważyłam kolegę który był zajęty. Trzymał w ręce notes, na którym notował zamówienia.
Weszłam w głąb budynku, będąc bliżej lady zauważyłam przy jednym stole, kobietę która rządziła tym wszystkim.
Wzięłam głęboki wdech modląc się w duszy, żeby nie wyszło tak jak zawsze.-Dzień dobry - mówię będąc bliżej niej, z lekkim uśmiechem.
-Dobry- klikła coś na laptopie, odłożyła kartkę na innych, i spojrzała na mnie.
-Ja z prośbą do Pani- mówię nie pewnie.
-Siadaj- wyprostowała się na swoim krzesełku, pokazując jedną ręką na jedno siedzenie, na przeciwko jej.
Rozpięłam kurtkę, a po chwili zajęłam swoje miejsce. Spojrzałam na kobietę która, uważnie patrzyła na mnie.
-Słucham- odzywa się.
-Dostała Pani moje zwolnienie?- pytam odrazu żeby zbadać sytuację.
-Tak- mówi bez żadnych uczuć.
-To Pani wie jakie są podejrzenia o mojej chorobie?
-Tak
-Mam prośbę do Pani- mówię lekko zestresowana.
-Słucham- spojrzała wgłąb w moje oczy.
-Mogę wypłatę? Bynajmniej chociaż część?- zacisnęłam jedną rękę na skrawku mojej kurtki.
Kobieta długo na mnie patrzyła w ciszy.
Ta niezręczna cisza była masakryczna. A wiedząc jaka ona jest, to moje myśli były masakryczne. Ponieważ zaraz może wstać, i krzyczeć na mnie, lub wyśmiać i olać mnie do reszty. Każda rozmowa, lub jakaś prośba, to było ryzyko na któreś z tych sytuacji. Nie raz, nie dwa tak było.Szefowa wstała z miejsca, dalej milcząc, ominęła mnie, po czym weszła za ladę, szukając czegoś. Zapewne książeczki z godzinami.
Wróciłam wzrokiem na chłopaka, który zanosił na tacy duże zamówienie.
Widziałam to że był bardzo spięty. Chciał żeby wszytko wyszło idealnie. Zawsze się taki stawał gdy kobieta była w pobliżu.
Nie wiem dlaczego tak robi, przecież on jest bardzo dobry, w tym co robił. Nawet był lepszy ode mnie.
Będąc bliżej ludzi, któzi zamówili u nas, bardzo staranie, i w skupieniu położył naczynia z jedzeniem. Uśmiechnął się lekko, i powiedział smacznego.Kiedy odwrócił się, i zaczął wracać na swoje stanowisko pracy, nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się lekko do mnie, szybko odwzajemniłam swój gest, przy tym lekko się uśmiechając.
Po kilku sekundach, zrobił poważną minę, i oderwał nasze spojrzenie.Kobieta usiadła na swoim miejscu, trzymając w ręce papierowe pieniądze.
-Tutaj ma Pani całą wypłatę, trzy tysiące i czterysta złotych - kładzie na przeciwko mnie całą kwotę, patrząc na mnie.
-Dziękuję- mówię szybko, żeby wiedziała że to doceniam. Byłam pewna że nie dostanę kasy, że będzie afera. Schowałam pieniądze do swojego portfela, który później wylądował w kieszeni kurtki.
-A jeśli chodzi o chorobowe- spojrzałam nie pewnie na nią.
- Życzę zdrowia. I powodzenia w walce. Wiem co to jest za gówno. Będziesz miała dużo słabych chwil przez to.- patrzyła na mnie w żalem. Pierwszy raz widziałam ją w takim wydaniu.
-Dziękuję- wstaję z krzesełka
-Proszę - wzięła do ręki kartkę, i wróciła do laptopa.
-Dowidzenia- mówię. Zapięłam kurtkę, i zaczęłam się kierować do wyjścia.
Szybko spojrzałam na Liama który uśmiechał się do mnie. Kiwnęłam mu głową, a później szłam pewnie do wyjścia.
***Z dwiema reklamówkami wyszłam ze sklepu. Zrobiłam małe zakupy, a reszta mojej wypłaty pójdzie na rachunki.
Ale nie wiem za co, za miesiąc zapłacę je.
Moja choroba wszystko mi ze psuła.Idąc w kierunku domu, na chodnikach nie było zbyt wiele ludzi. Mimo to że ferie się zaczęły, to nie było widać żadnego dziecka.
Teraz młodzież tylko siedzą przy komputerach. To jest przykre, tracą najlepsze chwile dzieciństwa, czy okres dojrzewania.
Ja będąc dzieckiem całymi dniami mnie nie było w domu, nawet jak padało.
Zawsze z ekipą się ganiało, biegało, chowanego się bawiło lub po prostu siedziało się na boisku i się rozmawiało.
To były najlepsze czasy, takie życie beztroskie, a największym problemem wtedy było to że rodzicie komuś nie pozwolili wyjść, czy się miało karę.Kątem oka zauważyłam jak czarne auto koło mnie zwalnia.
Spojrzałam w tamtym kierunku.
Za kierownicą siedział nikt inny niż Aron.
Odwróciłam swój wzrok przed siebie, i szłam dalej, nie zwracając na niego uwagę.-Olewasz mnie?- usłyszałam melodyjny głos chłopaka.
- Śledzisz mnie?- spoglądam na niego. Ten tylko się uśmiechnął.
-Nie zmieniaj tematu Lily.- jego auto jechało bardzo powoli, ponieważ czarno włosy dotrzymywał mi kroku.
-Nie pójdę na policję.- mówię pewnie, wróciłam spojrzeniem na chodnik, i idąc w ciszy szłam dalej.
-To dobrze.- słyszę - podwieźć cię?- wróciłam wzrokiem na niebiesko okiego. Byłam w lekkim szoku.
-Nie. Dam radę - ten z niedowierzania pokiwał głową.
-Widzę że ledwo je nosisz- po jego wypowiedzianych słowach stanęłam w miejscu, przez to on zatrzymał swoje auto. Odwróciłam się przodem do niego.
-Dam radę. Zawsze daję, od kilku lat.- prycham.
Nie chcę od niego żadnej pomocy, zabił przecież jakiegoś człowieka, a potem on mnie porwał. Nie mogę mu ufać. Muszę się trzymać zdala od niego.
Tylko jest jeden problem.
Wie gdzie mieszkam. Byłam aż tak głupia żeby go do siebie przyprowadzić, i mu pomóc. No debilka. Kretynka.-Dobra. Wsiadaj- patrzyliśmy w swoje oczy. Teraz toczyliśmy walkę.
- Śmieszny jesteś - odwracam od niego wzrok,i ruszyłam przed siebie.
Po chwili zauważyłam jak odjeżdżał.Jak są błędy to przepraszam
⭐ Cenię
💭Kocham~Wi~
![](https://img.wattpad.com/cover/284268618-288-k649577.jpg)
CZYTASZ
Kim Jesteś?
Conto|| Skończona || "[...]-Dlaczego mi tego nie powiedziałaś?! To jest bardzo poważne! - krzyknął stojąc przede mną patrząc wprost w moje oczy. Nie chciałam żeby się dowiedział. Przecież to moja sprawa. - Boję się Aron- powiedziałam szeptem, postrzymuj...