Pov: Clay
*Dwa tygodnie później*
Zaprzyjaźniłem się z Erric'em i Arthur'em. Zauważyłem że Arthur jest bardzo podobny do mnie. Mamy ten sam odcień koloru włosów, ale ja mam ciemniejsze oczy niż on. Przez te dwa tygodnie dowiedziałem się dużo o chłopakach. Jedno co się dowiedziałem to że są razem po ślubie - nie spodziewałem się tego. Erric właśnie szedł do pracy i brał mnie ze sobą. Chłopaki traktowali mnie jak swojego syna chociaż byłem niewiele młodszy od nich. Wszyscy razem zadecydowaliśmy że zamieszkam u nich do momentu gdy z Gogy'm będzie lepiej. Mógł bym iść do Karl'a i Nick'a ale nadal im nie powiedziałem co się wydarzyło a sam w domu nie chce siedzieć. Kto wie co mi do głowy przyjdzie.
- To co młody gotowy?
- Ta, czekam tylko na ciebie.
- Heh to chodź - Erric podszedł do Arthur'a. - Do zobaczenia kochanie.
- Do zobaczenia misiu.
Razem z Erric'em wyszedłem z domu. Gdy doszliśmy na miejsce chłopak poszedł się przebrać w strój ratownika. Ja czekałem na niego przed bazą. Potem wyszedł do mnie i oby dwoje poszliśmy do lekarza zajmującego się moim chłopakiem. Erric dobrze się z nim znał więc mieliśmy każdą wiadomość o stanie bruneta.
- Hey stary i co u tego chłopaka?
- Oh on. Mieliśmy z nim ciężką noc.
- O co chodzi...? - zapytałem trochę wystaszony.
- Prawie umarł. Jego serce na chwilę się zatrzymało ale udało nam się go uratować. Jednak... Jest w jeszcze gorszym stanie... Mówiąc krótko jest w stanie wręcz krytycznym...
- G-george... On... - ręce zaczęły mi się trzęść jak skurwysyny a łzy same lecieć z oczu. Erric od razu mnie przytulił.
- Młody spokojnie... Ehhh do domu cię nie wyślę bo Arthur jest w pracy więc się tobą nie zajmie a samego ciebie boję się zostawić. Dobra inaczej, Clay - podniosłem głowę i spojrzałem na niego.
- Tak...?
- Znasz się na medycynie? Chodzi mi o to czy umiesz założyć opatrunek.
- Umiem i to bardzo dobrze...
- Dobra przydasz mi się. Akurat dziś mam zmianę z Aimee - Erric zaczął mi się przyglądać jeszcze bardziej. - Hey młody? Patrzy na mnie. Kurwa mać. Atak paniki. Usiądź na krześle dobra?
- Mhm... - usiadłem na krześle za nami.
- Dobra. Rozejrzyj się do okoła i podaj mi 5 rzeczy które widzisz.
- Drzwi... Krzesła, recepcję... Podłogę i ściany...
- Dobra opisz mi teraz kolory tych rzeczy.
- Drzwi są szare... Krzesła błękitne... Podłoga i ściany białe...
- Dobrze. Teraz pomyśl o 4 swoim ulubionym rzeczach lub osobach okey?
- Mhm...
- Co bądź kto to jest?
- George... Nick... Karl... Mama...
- Dobrze - Erric mnie przytulił. - Jak się czujesz?
- Już lepiej...
- Okey.
Erric dostał wezwanie więc wziął mnie za rękę i zaprowadził do karetki. Wsiadł za kierownicę a mi kazał usiąść obok. Ta dziewczyna z którą jedzi była z tyłu.
- Erric kto to?
- Mój przyjaciel - Erric musiał się skupić na drodze. - Clay sam wyjaśni dobra?
- Mhm, mój chłopak trafił tu do szpitala a jako iż niestety mógł bym se coś zrobić wiedząc dlaczego tam jest Erric wziął mnie do swojego domu.
- Tak, Clay zna się na opatrunkach więc go wziąłem bo Arthur też ma pracę przecież.
- Rozumiem, Clay z kąd masz wiedzę o opatrunkach? - po tych słowach zacząłem patrzeć w jeden punkt a dokładniej w okno karetki.
- Sprawy domowe... Przez ojca się nauczyłem...
- Czyli?
- Musiałem się nauczyć samemu sobie opatrywać rany po tym co mi robił... Proszę nie rozwijaj tematu...
- Oh rozumiem. Lubisz medycynę?
- Lubię, zastanawiałem się czy nie iść na ratownika właśnie. Nigdy nikomu o tym nie mówiłem. Przez ojca się nauczyłem dużo o medycynie i jakoś no interesuje mnie to.
- Dobra gaduły jesteśmy na miejscu.
- Do jakiego przypadku przyjechaliśmy? - zapytałem.
- Samobójstwo, sąsiad przez okno widział i wezwał karetkę.
- To kurwa szybko!
Wybiegłem wręcz z krętki. Erric i Aimee zabierali rzeczy a ja pobiegłem do drzwi od domu. Były zamknięte. Próbowałem wywarzyć drzwi do mi się w końcu udało. Usłyszałem jakiś chałas - taki jakby coś się przewróciło.
- Cholera - pomyślałem i pobiegłem na górę. Erric i Aimee za mną.
Gdy wszedłem do pokoju zobaczyłem blondynkę z całymi pociętymi rękoma, tabletki jakieś na łóżku oraz potłuczony ważon. Dziewczyna dostała ataku paniki gdy wazon spadł. Posadziłem ją na łóżku.
- Erric podaj mi bandaże - aktualnie czułem się dosłownie jak ratownik.
- Masz młody - wziąłem od niego kawałek zwiniętego, białego materiału o zacząłem opatrywać dziewczynie ręce.
- Dobra jak się nazywasz?
- R-rose...
- Okey Rose, popatrz na mnie - blondynka podniosła głowę do góry. - Kurwa mać, jakie leki wzięłaś?
- Nie wiem... Jakieś z szafki.
- Aimee co to za leki?
- Benzodiazepiny.
- Skąd dziewczyno masz to? Przecież to kurwa jest na receptę...
- Moja mama je bierze... - dziewczyna zaczęła mi odlatywać w rękach.
- Kurwa mać. Aimee ile tam w pudełku tego jest?
- Nie ma nic!
- O chuj... Trzeba jak najszybciej z nią do szpitala...
Wziąłem dziewczynę na ręce. Erric zapytał czy napewno dam radę. Obiecałem że dam radę. Zaniosłem ją do karetki. Wróciliśmy jak najszybciej do szpitala. Rose zabrali a ja Erric'owi i Aimee pomagałem ogarnąć spowrotem karetkę.
- Noo Clay jestem pod wrażeniem twojej wiedzy i nie tylko.
- Hah jakoś tak wyszło że mnie interesowała medycyna i ogólnie zawsze chciałem zostać ratownikiem ale nikomu o tym nie mówiłem przez ojca.
- Oh co on ci nagadał?
- Po tym jak się skaleczył gdy miałem 10 lat i zanim mu to opatrzyłem to popsikałem mu to sprejem aby nie wdało się zaskarżenie i go to zabolało i jak skończyłem mu to opatrywać wydarł się na mnie i powiedział abym nawet nie myślał o byciu ratownikiem. Mama mi mówiła że bardzo dobrze opatrzyłem tatę czy innym razem ją. Od zawsze mnie doceniała.
- Oh Clay, strasznie przykro mi z powodu twojego ojca.
- Już siedzi 35 lat w więzieniu - odparłem uradowany.
- Oł...
- Nie przejmuj się Aimee. Zasługiwał na to po tym wszystkim.
- Clay, wiesz o tym że po twoich urodzinach możesz pracować jako ratownik?
- Naprawde?
- No, ja też pracuje tu kiedyś skończyłem 18.
- Dzięki Erric za wiadomość, tylko że w wrześniu piszę ostatnie egzaminy przez to że w roku szkolnym ich nie pisałem niestety.
- To nic.
___________________________________________
Koniec rozdziału.
CZYTASZ
pokazałeś mi co to jest miłość... dziękuję... |dreamnotfund|
Sonstiges17-letni Clay nie ma, i nigdy nie miał szczęśliwego życia. Jego matka - ehh zabił ją jego ojciec. A właśnie on. Ojciec Clay'a nienawidzi swojego syna on kiedy był mały. Jego matka broniła go, ale jego już tak to wkurwiło że zabił ją - czego wogóle n...