19

55 9 15
                                    

Pov: Clay

*Rano*

Gdy się obudziłem Erric i Arthur siedzieli w moim pokoju. A dokładniej blondyn siedział obok mnie na łóżku a szatyn przy biurku. Rozmawiali ze sobą.

- Która godzina?

- 10:30 malutki - powiedział Arthur i przytulił mnie.

- Jezus jak ja długo spałem. Ehhh.

- Nic się przecież nie stało.

- Niby tak.

- Jak się czujesz?

- Żyje, a tak na serio to nawet okey.

- Chodź na śniadanie na dół.

Wstałem i poszliśmy na dół. Arthur dał mi jeść i poszedł się przytulić do Erric'a. Zjadłem i powiedziałem że idę do Gogy'ego. Jak powiedziałem tak zrobiłem. Ubrałem się i wyszedłem z domu. Wręcz biegłem do szpitala. Pojawiłem się w sali i od razu usiadłem na krześle. Złapałem rękę Gogy'ego i przyłożyłem do niej głowę.

- Misiu dziś są moje urodziny... Wierzyłem że się obudzisz na nie... Ale to nic... Dam sobie radę... Chyba... - wyszeptałem. - Sam siebie okłamuje... Nie daje rady bez ciebie...

*13:25*

Poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu. Podniosłem głowę i spojrzałem kto to. Ciężko było dobrze ujrzeć bo miałem rozmazany ekran przez łzy.

- Wszystkiego najlepszego. Nie płacz, obudzi się.

- Rose...?

- Tak.

- Skąd wiesz że mam urodziny...?

- Usłyszałam jak szeptałeś o tym że masz urodzony dziś.

- Oh... Przepraszam muszę iść...

Poszedłem do bazy i przebrałem się w odpowiednie ciuchy. Zrobiłem sobie herbatę i z nią usiadłem na kanapie. Powoli sobie piłem i czekałem jak przyjdzie Erric i akurat dziś Aimee.

*13:45*

Była 13:45 a ich nadal nie było. Wyciągnąłem telefon i szukałem numeru Erric'a. Nagle usłyszałem otwieranie się drzwi.

- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO CLAY!!! - zobaczyłem Erric'a, Arthur'a, Karl'a, Nick'a i Aimee w czapeczkach imprezowych. Arthur miał tort w rękach.

- O Jezus dziękuję wam! Nie musieliście! Mi by wystarczyła wasza obecność przy mnie.

- Oj tam Clay nie marudź - powiedział Nick i przytulił się do mnie.

- Oh Nick Nick, zawsze byłeś i jesteś taki sam.

- Oh Clay Clay, zawsze byłeś, jesteś i BĘDZIESZ taki sam - po jego słowach wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Erric i Aimee na szybko się przebrali. W tym czasie zdmuchnąłem świeczki a Arthur pokroił kawałek tortu dla każdego. Zjedliśmy i niestety Arthur, Nick i Karl musieli iść. Ja za to z Erric'em i Aimee dostaliśmy wezwanie.

*22:00**

Akurat skończyliśmy zmianę. Przebraliśmy się i razem z Erric'em wróciliśmy do domu. Arthur zrobił dla nas kolację. Zjedliśmy wszyscy a potem jak to zawsze jako pierwszy poszedłem się umyć. Potem poszedł Arthur a na końcu Erric. Po tym wszystkim poszliśmy spać.

*Dwa miesiące później*

Pogodziłem się z tym że George szybko się nie obudzi. Chłopaki zgodzili się abym poszedł mieszkać sam w domu Gogy'ego. Jego tata pisał do mnie że zamieszkał tam gdzie pojechał w delegację. Spakowałem swoje rzeczy u poprostu przeprowadziłem się tam gdzie mieszkałem wcześniej. Byłem już po egzaminach. Zostawiłem swoje rzeczy i pobiegłem do szpitala. Jednak lekarz mnie zatrzymał przed salą.

pokazałeś mi co to jest miłość... dziękuję... |dreamnotfund|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz