Pov: Clay
*W domu*
Arthur czekał na nas w kuchni. Erric gdy weszliśmy do domu od razu zaczął tekstem „ musimy porozmawiać, to jest ważne ". Wiedziałem że chodziło o tą krew z ust. Tylko że Arthur też chciał być przy tym jak się dowiedział że to chodzi o mnie i moje bezpieczeństwo że tak powiem. Usiedliśmy wszyscy na kanapie.
- No więc Clay od początku. Co to była za krew z twoich ust?
- No bo... Jak już mieszkałem u Gogy'ego to wyszedłem spotkać się z Nick'iem. I w tedy jakoś ojciec mnie znalazł i pobił do takiego stanu że byłem prawie cały we krwi, cały poobijany. Mówiąc w skrócie ledwo żywy. Wtedy leciała mu krew z nosa jak i z ust. Doszedłem jakoś do Nick'a i Karl'a. Chłopaki zabrali mnie do szpitala i siedziałem tam jakiś czas. W szpitalu też były momenty że leciała mi krew z ust. Lekarz powiedział że po takim pobiciu na początku będzie to częste a potem już coraz rzadziej.
- Czemu nie powiedziałeś nam tego...? Nawet mi...? - zapytał Arthur.
- Na samym początku te dwa tygodnie co tu przesiedziałem chciałem ale jak potem się dowiedziałem że jesteśmy rodziną Arthur to się wycofałem. Nie chciałem cię martwić.
- Oh Clay. Dobra najważniejsze że to nie jest jakieś bardzo poważne.
Blondyn mnie przytulił. Potem zabrał na chwilę Erric'a na górę. Ja jako iż była 22:30 a jutro idziemy na pierwszą zmianę poszedłem się umyć i przebrać w piżamę.
Pov: Arthur
Posadziłem Erric'a na łóżku a sam usiadłem obok.
- Erric zobacz. Za dwa dni Clay ma urodziny prawda?
- No tak.
- Pracuje jako cukiernik więc zobacz, dam radę zrobić mu w pracy tort na urodziny. Jak tego dnia pracujecie?
- Na popołudnie.
- To idelanie, zadzwonił bym i się dowiedział kiedy macie trochę czasu i bym wpadł z tortem do was do bazy, okey?
- Jasne, myślę że będzie szczęśliwy.
- Dobra jak Clay wyjdzie z łazienki to idziemy się myć. Znaczy ja pierwszy.
- Jasne jasne.
Pov: Clay
Skończyłem się ogarniać i poszedłem do łóżka. Położyłem się i przeglądałem jeszcze trochę Twittera. W okolicach 23 poszedłem spać.
*Rano*
Wstałem z łóżka jak to ja zawsze pierwszy i poszedłem się ubrać. Potem szybko coś zjadłem i no zrobiłem też jedzenie dla tamtej dwójki. Wziąłem talerzyki i Zaniosłem im do łóżka.
- Erric dawaj 5:20 jest jedz i idź się ubierz.
- Dobra, to wy tu zostańcie a ja idę się ubrać.
- Ty Arthur na 7 prawda?
- Nie dziś na 6 też.
- O to jedz, jedz i się ogarniaj.
- Ta, a ty?
- Ja już ubrany i najedzony. Czekam na tego wspaniałego szatyna.
- Heh.
Erric wrócił i zjadł. Potem oby dwoje wyszliśmy z domu. Doszliśmy do szpitala. Erric poszedł od razu do bazy a ja szybko pobiegłem do Gogy'ego. Wszedłem do środka i jedynie przychyliłem się nad brunetem.
- Dzień dobry słodziaku~ - wyszeptałem.
Mówiłem po cichu bo Rose w swoim łóżku spała. Wybiegłem z sali i ruszyłem do bazy. Przebrałem się i byłem gotowy do pracy.
- Clay chcesz kawy?
- Wolę herbatę.
- Okey - Erric podał mi kubek. Wypiliśmy i rozmawialiśmy ze sobą.
- Z kim dziś jeździmy?
- Alex...
- Japierdziele, dobra Erric jak by ci coś dogadywał zignoruj to, jak coś odezwę się jak będzie trzeba. Oczywiście że będę stawał w twojej oboronie.
- Dziękuję Clay - przytuliłem szatyna.
Ruszyliśmy do karetki w której był już Alex. Wsiadłem z Erric'em na przód. Nie siedzieliśmy długo bo zaraz mieliśmy wezwanie.
- Czemu ten bachor jedzie z nami?!
- Alex zamknij się. Jeździ z na-
- Po pierwsze, nie jestem bachorem. Po drugie wasz a w sumie można powiedzieć nasz szef pozwolił mi jeździć tutaj z Erric'em.
- Ta zamknij się bachorze.
- Alex... Proszę chodź dla niego byj
miły... - położyłem rękę na kolanie Erric'a i zacząłem szeptać mu do ucha.- Erric zignorujemy go poprsotu i tyle - wyszeptałem a szatyn pokiwał głową na tak. - Jaki typ wezwania? - spytałem już głośno.
- W domu coś. Nie wiemy dokładnie.
- Okey.
Potem dostaliśmy informację że tu chodzi o wbicie nożyczek w rękę. Okazało się że tu jest gruba sprawa. Jakiś facet zgwałcił dziewczynę a potem dowiedziała się jej przyjaciółka o tym i wzięła nożyczki po czym pobiegła do domu tej dziewczyny i wbiła te nożyczki facetowi w rękę. Zgwałcona dziewczyna zadzwoniła na 112. Dotarliśmy na miejsce. Chłopaki zajęli się facetem a ja tymi dziewczynami.
- Dobra która to ta poszkodowana a która przyjaciółka?
- Ja ta poszkodowana...
- Dobra, stójcie tu - podeszłem do Erric'a i Alex'a. - Dacie radę? Idę zobaczyć czy tym dziewczyną nic nie jest a potem oddać je policji, a szczególnie ta jedną.
- Damy sobie ranę młody.
- Okey.
Wróciłem do dziewczyn i zabrałem je do karetki. Obejrzałem oby dwie a potem odprowadziłem do radiowozu który zdążył podjechać. Wróciłem do Erric'a i Alex'a. Akurat zabierali tego faceta do karetki więc ja wziąłem torby i poszliśmy. Znów razem z Erric'em usiadłem z przodu a Alex z tyłu. Wróciliśmy do szpitala.
*Koniec ich zmiany*
Ogólnie potem już nie było żadnych konfliktów z Alex'em.
- Młody idziesz do Gogy'ego?
- Tak.
Skończyłem się ubierać i wyszliśmy z bazy. Ruszyliśmy w stronę sali bruneta. Erric dziś znów wszedł ze mną. Usiedliśmy na krzesłach a ja jak zawsze wziąłem rękę bruneta. Przyłożyłem ją do głowy i tak siedziałem.
- Jak ja cholernie tęsknię za jego przytulaniem się... Za tym jak prosił mnie abym spał z nim... Czy jak mu zanosiłem jedzenie do łóżka... - mówiłem już z łzami spływającymi po policzkach. Erric położył mi rękę na plecach.
- Wyjdzie z tego, uwież mi.
Posiedzieliśmy tam z pół godziny a potem wróciliśmy do domu. Arthur czekał na nas. Przytuliłem się do niego. Ewidentnie blondyn zobaczył że nie jestem w najlepszym stanie więc poprosił Erric'a aby zrobił obiad a sam poszedł ze mną na kanapę. Pozwolił mi się przytulić a sam zaczął delikatnie ręką jeździć po moich plecach.
- O co chodzi malutki...? - zapytał zmartwiony.
- Tęsknię... Tęsknię na Gogy'm...
- Malutki na pewno z tego wyjdzie, musisz myć silny i wytrzymać to jak go nie ma, myśl pozytywnie. Napewno George nie chciał by abyś tak się tym zamartwił. A teraz pomyśl o czym innym i poprsotu poprzytulaj się.
- Mhm...
___________________________________________
No, kolejny rozdział i to odziwo nie końcowy hsshsh. Nie no będzie jeszcze tych rozdziałów trochę. Miłego dnia czy nocy!
CZYTASZ
pokazałeś mi co to jest miłość... dziękuję... |dreamnotfund|
De Todo17-letni Clay nie ma, i nigdy nie miał szczęśliwego życia. Jego matka - ehh zabił ją jego ojciec. A właśnie on. Ojciec Clay'a nienawidzi swojego syna on kiedy był mały. Jego matka broniła go, ale jego już tak to wkurwiło że zabił ją - czego wogóle n...