Minho pov
Pomimo, że od jakiś dziesięciu minut otaczał nas potężny ogień tworząc pot na czole każdego kto się tam znajdował, moje ciało ogarną chłód.
Po usłyszeniu trzech strzałów przy moim ciele miałem nadzieje, że to ja ale okazał się ktoś inny.Stałem na granicy życia, wokół mnie przelatywało mnóstwo nabojów jednak nie przejmując się tym wpatrywałem się w osobę przedemną.
-J-Jisung... -Szepnąłem padając na kolana tuż przy zakrwawionym ciele młodszego chłopaka, delikatnie potrząsnąłem jego ciałem czując zamazujący się obraz.
-Jisung, otwórz oczy. -Trząsłem ciałem co raz mocniej czekając, że jakimś cudem młodszy obudzi się i wstanie na nogi.
On nie może tak szybko odejść, jeszcze tyle rzeczy razem nie zrobiliśmy, nie zdążyłem mu powiedzieć jak w jakimś stopniu zaczęło zależeć mi na nim, był za młody by tak szybko umierać z tak głupiego powodu ale w końcu to nie jego wina, a czyja? Oczywiście, że moja, to moja wina, zabrałem go wiedząc jak to może się skończyć. To się skończyło za szybko, tyle rzeczy mu nie powiedziałem, trzy szybkie małe strzały sprawiły tak dużo bólu, dlaczego tak, dlaczego nie w nogi albo ręce tylko jebane płuca.
-Jisung nie rób mi tego... -Nie wiedziałem co mówię nie widziałem nic ani nie słyszałem, jak głupi przytrzymywałem rany jednak nic to nie dawało na moich dłoniach było pełno jego krwi.
Bez sił opadłem obejmując ciało chłopaka, który pachniał jeszcze moimi perfumami.
Tak mało czasu, tyle wspomnień, cudownych, które nigdy nie nadejdą. Nikt nie sprawił, żebym tak reagował na czyjąś śmierć ale Jisung to zrobił, bo tylko on potrafił mnie naprawić.
Idziesz? -Zapytałem chłopaka wchodząc do wody.
Ten tylko pokręcił głową.
-Czemu?
Po chwili zastanowienia odpowiedział.
-Nie umiem pływać.
Uśmiechnąłem się na pewną myśl.
-Mogę cię nauczyć.
Kiedy młodszy wszedł do wody, odpłynęliśmy na idealną głębokość.
Zachód słońca idealnie dodawał klimat, chciałem dobrze zapamiętać ten moment wpijając się w wargi szatyna na co od razu odwzajemnił.Miałem nadzieje, że nie raz będziemy się całować o zachodzie słońca jednak przyszłość miała inne plany.
Kiedy podałem Jisungowi pistolet ten z stresem wpatrywał się raz na przedmiot a raz na mężczyznę przed nami. Po chwili namysłu strzelił w niego lekko się odsuwając. Byłem wtedy naprawdę dumny z niego, że widzi świat inaczej niż ,,każdy zasługuje na drugą szanse,, był odważny i pomimo konsekwencji robił to co było rozsądne.
Nikt nie wiedział, że to było jego pierwsze i ostatnie zabójstwo.
W końcu doczekałem się momentu kiedy będę mógł poczuć w pełni szatyna, usłyszeć jego nie wymuszane, ciche, przyjemne jęki, pomimo, że tyle przeszedł nie wstydził się swojego ciała, nie żałował żadnej decyzji, doceniał każdą minute życia. Żył życiem jakby wiedział, że ono długo nie potrwa.
Lubiłem to, że nie musiałem nim kierować, oddawał się sam, przejmował kontrole kiedy miał na to ochotę, górował kiedy mu się zachciało i robił to kiedy mu się podobało, nieważne gdzie i kiedy, zawsze był gotowy by poczuć mnie w sobie.-Jisung, kocham cię, słyszysz? -Wyszeptałem starając unormić swój oddech jak i łzy. -Dlaczego tak szybko odszedłeś? Mimo, że często cię krzywdzę to i tak cię kocham.
To nie był jego czas, to nie był nasz czas, to nie czas umierać.
-Minho biegnij do samochodu szybko! -Jak przez mgłe słyszałem Changbina ciągnącego mnie za ramie.
-Nie! Pomóż mi go zabrać, wyleczymy go. -Jak głupi starałem się go podnieść wiedząc, że nic to nie da.
-Minho, on nie żyje.
On nie żyje.
Racja Jisung teraz jest w świecie gdzie nigdy nie będzie smutny.
Świat na który zasługuje.
-Minho...
Nie mogę odwrócić wzroku wiedząc, że widzę go ostatni raz. Już nigdy więcej nie zobaczę jego pulchnych policzków, nie poczuje jego malinowych ust, nie usłyszę cichego śmiechu i uroczych jęków.
-Minho, budynek zaraz wybuchnie musimy jak najszybciej stąd odjechać.
Słowa Changbina wcale do mnie nie docierały, byłem zbyt zajęty patrzeniem na cudowną twarz Jisunga.
Jednak starszy z siłą pociągną mnie biegnąc do samochodu a ja dusiłem się łzami.
-Nie... jisung... nie może tam zostać-
-Minho on i tak już nie żyje jeśli zaraz się stąd nie ulotnimy skończymy jak on.
Z wielką chęcią.
Spojrzałem ostatni raz za siebie widząc jak ogień pochłaniał Bruneta, jednak później zostałem wepchany na tył samochodu.
Podciągnąłem kolana do siebie z zamazanym obrazem patrząc w lusterku jak budynek rozpada się w każdy możliwy sposób.
Mimo i jego ciało tam zostało to dusza i tak będzie ze mną.
Gdybym go nie zabrał, szczęśliwy wrócił bym do domu z Jisungiem w objęciach kupować lot na wyspe Jeju.
Jednak jestem głupi i nigdy sobie tego nie wybaczę, że doprowadzam niewinnych ludzi do śmierci.
Nie wiem kiedy to zleciało, szybko zamknąłem się w sypialni kładąc się na łóżku gdzie jakieś trzy godziny temu kochałem młodszego nie wiedząc, że to był nasz ostatni raz.
Zamknąłem oczy modląc się aby to był koszmarny sen ale to nie był sen tylko życie, prawdziwe, nic nie warte życie.
Ogarnął mnie wieczny męczący spokój, a w pokoju było słychać cichy płacz.
_________________________________
813słówMyśle że nie tylko ja rycze jak na matmie.
Więc to był ostatni rozdział cudownej histori minsungów ale oczywiście na tej się nie skończy.
Dziękuje bardzo za wyświetlenia, głosy i komentarze które z przyjemnością mi się czytało, nie spodziewałam się że to ff się tak rozejdzie szczerze myślałam że będzie miało jakieś sto wyświetleń i zakończe na 15 dziale ale udało się, dotarłam do końca i jestem z siebie dumna, że mi się chciało i że wam się chciało czytać, szacun.
Jak narazie robie se urlop aby przygotować kolejne nieco inne Fanfiction o minsungach aby było lepsze.Jeszcze raz dziękuje za wszystko i pamiętajcie jak życie wam się jebie, będzie dobrze <3
CZYTASZ
𝙉𝙤𝙩 𝙏𝙞𝙢𝙚 𝙏𝙤 𝘿𝙞𝙚 |minsung
FanfictionHan Jisung w dość młodym wieku stracił rodziców przez co był zmuszony do samodzielnego życia, jego dni wyglądały tak samo, cały dzień w pracy, szybka bułka z spożywczaka i noc w najtańszym hotelu. Pewnego wieczoru był świadkiem morderstwa na jego ul...