Rozdział 17

1K 36 32
                                    

Macie niespodziankę <3

You can let it go
You can throw a party full of everyone you know
You can start a family who will always show you love
You don't have to be sorry, no

Parę tygodni później,

Całą moją uwagę skupiłam na urodzinach Lu a tak w zasadzie na imprezie urodzinowej mojej, Lu, Charlesa i Arthura.
Za zgodą Lando jak i dziewczyny zdecydowałam że na jednej imprezie zrobi cztery imprezy.
Jak szaleć to szaleć nie?

14 października godzina 18

Wysłałam wszystkim zaproszenia a lista była dość długa.
Znajomi Lu i Lando, znajomi Leclerców i najmniej ode mnie, bo tak naprawdę ich znajomi byli moimi i tak było od zawsze.
W zasadzie zaproszeni moi znajomi to był Pedri tylko, chodź i tak nie wiedziałam czy da radę przylecieć.

Dzień imprezy

Od piętnastej wraz z Carlą ogarniałam dekoracje w restauracji. Efekt nie skromnie przyznam był zadowalający.
Przed siedemnasta udałyśmy się do mojego mieszkania szybko się ogarnąć i wróciliśmy na miejsce.
Wraz z dziewczyną miałyśmy identyczne sukienki czarne obcisłe z brokatem, ale ja zakręciłam włosy i zrobiłam mocniejszy makijaż a Brocker swoje blond włosy miała wyprostowane włosy i postawiła ma delikatny makijaż.
Przed wszystkimi gościami jeszcze się zjawiliśmy  a zaraz za nami Arthur, Charles z Chloe przecież nie mogłam nie zaprosić jego dziewczyny nie?
Wysoka blondynka mocno mnie uściskała i złożyła życzenia a po chwili zjawili się Lando z Lu.

Zaczęli pojawiać się nasi pierwsi znajomi. Pierre ze swoją nową dziewczyna Kika, Lorenzo znajomi Arthura i Charlesa, których w miarę kojarzyłam i przyjaciele jubilatki z Portugalii. Było mi przykro że Pedri jednak nie dał rady przylecieć wyglądało to trochę tak jakbym ja nie miała swoich znajomych, którzy nie byli ze świata formuły.
Kontakty z ludźmi z Monako się pourywały a o osobach z USA nie będę nawet wspominać.

Usiedliśmy do wielkiego stołu i zaczęliśmy rozmawiać.
-Charlotte wyjdź przed wejście, czeka tam na ciebie prezent ode mnie - powiedział Arthur a ja powoli wstałam i skierowałam się do wyjścia.

Otworzyłam duże czarne drzwi rozejrzałam się na prawo i lewo aż w pewnym momencie zauważyłam dobrze znany mi hiszpański uśmiech.
-Pedri! - krzyknęłam wręcz rzucając się na chłopaka.
-Cześć Char, myślałaś że nie przylecę? - zapytał.
-Dziękuję  - powiedziałam.

Od momentu ponownego nawiązania kontaktu rozmawialiśmy kiedy tylko mogliśmy a ja starałam się obejrzeć każdy mecz Barcelony.
-Chodź przedstawię cię reszcie - powiedziałam prowadząc chłopaka do środka.

Nadszedł czas na torty, każdy z nas miał tort przypominający o zawodzie jaki wykonujemy. Charles z Arthurem bolid, ja miałam z logiem McLarena a Luisa miała związany z modelingiem.
Zaśpiewali nam sto lat a jak był moment zdmuchnięcia zamknęłam oczy i pomyślałam życzenia.

Niech w końcu to wszystko się ułoży

Zaraz koło Arthura, Charlesa i Luisy znalazły się ich drugie połówki a ja stałam sama no cóż mówi się trudno.

Impreza trwała najlepsze, byłam dumna że to tak wszystko dobrze grało a Pedri bardzo dobrze się zaklimatyzował proponowałam mu wzięcie Gaviego ze sobą żeby nie czuł się samotny jak mnie nie będzie, ale on znalazł bardzo dobry język z Pierre i Arthurem.
Większość osób była trzeźwa no może poza Charlesem, ale nie przejmowałam się tym chodź współczułam Chloe pilnowania go.

Skończyła się kolejna piosenka, po nie wiem którym już tańcu z Pedrim.
-Idę się przewietrzyć - krzyknął, bo muzyka grała w najlepsze i zaraz poszedł do wyjścia. Ja skierowałam się w stronę pozostałych jubilatów.

Glory Days  | Charles Leclerc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz