To był dziwny poranek. Z jednej strony Celaena chciałaby szybko wyskoczyć z łóżka, ubrać się i wraz z Chaolem pojechać po swojego brata, ale coś ją powstrzymywało. Patrzyła jak jej mąż zapina kurtkę od munduru, dopija herbatę i ostatni raz rzuca okiem na raporty.
Teoretycznie mogła jechać. Ojciec jej tego nie zakazał, matce jakoś by to wytłumaczyła, ale... No właśnie, co? Bała się dwunastoletniego, rozpieszczonego księcia, który najprawdopodobniej będzie zbyt nieśmiały by z nią mówić? Przecież obok miałaby kapitana, powinna była dać sobie radę, jednak tak bardzo tego nie chciała. Dużo łatwiej by było, gdyby król po prostu rozkazał jej tam jechać. Oczywiście nadal by się denerwowała, ale przynajmniej ktoś podjąłby decyzję za nią.
- I jak?
Przewróciła się na drugi bok i podciągnęła się na ramieniu ukochanego.
- Nijak.
Najlepszą opcją byłoby, gdyby mógł zostać z nią, a wysłać kogoś innego. Bo co to była za różnica czy Hollina odbierze sekretarz, czy jej mąż.
- Będę jutro rano- powiedział, całując ją w czoło- Hollin będzie pewnie zmęczony, więc może uda nam się skraść kolację tylko we dwoje.
Uśmiechnęła się lekko. Tyle się wydarzyło przez ostatnie dni, była zmęczona, przewrażliwiona, marzyła tylko o chwili spokoju, że wiele dałaby za spędzenie czasu tylko z Chaolem, bez ledwo znanych jej ludzi, których zbytnio interesowało ich życie.
- Nie mam pojęcia, co powinnam z nim robić. Ja w jego wieku...- westchnęła- co on w ogóle lubi?
- Wydawać innym rozkazy i olewać naukę. Nienawidzi jazdy konnej, w ogóle czegokolwiek związanego ze zwierzętami i wysiłkiem.
Celaena popatrzyła na Strzałę, która leżała wśród poduszek. Suczka zawsze z radością skakała na każdego, nie ważne czy go znała, czy nie, więc jej brat nie będzie stanowił wyjątku.
- Boi się?
- Skąd mam wiedzieć? Kiedy przyjeżdża, to wszyscy schodzą mu z drogi. Za kilka lat będą z nim jeszcze większe problemy.
I niestety ona będzie musiała dawać sobie z nim radę razem z mamą, bo przecież taka była ich rola. Patrząc na to, jak mówiła o nim lady Germine, nie mogły liczyć na jej pomoc.
- Jak będziesz mu to tłumaczył... powiedz, że zawsze chciałam mieć rodzeństwo. I że zawsze mu pomogę.
- To powodzenia.
Szturchnęła go w bok.
- Mówię poważnie. Wychowanie ze strony króla raczej nie było najlepsze, więc potrzebuje trochę wsparcia i może będzie mnie bardziej lubił, gdy zobaczy, że jestem po jego stronie.
- Dorian też jest, a ostatnio znowu się bili.
Zaśmiała się cicho.
- Ale przynajmniej spróbujesz. Jeżeli ci się uda, to może w końcu zacznie być znośny- dodał.
Miała taką nadzieję. Ostatnio zastanawiała się, jaka ona by była, gdyby jednak została w pałacu. Czy ktoś nauczyłby ją strzelać, zaszczepił miłość do książek, do sztuki, czy zostałaby kolejną rozpieszczoną i głupiutką panienką. I najważniejsze, czy byłoby jej dane poślubić Chaola. Może nie powinna tego wiedzieć. Przecież było tylu książąt, z kraju i zagranicy, którzy byliby w oczach ojca bardziej odpowiednimi kandydatami do jej ręki.
Nie chciała o tym myśleć. Pocałowała męża w szyję i ukryła w niej twarz.
- Obiecaj mi, że będziecie jechać bezpiecznie.
CZYTASZ
Zgubiony diament
FanfictionGdyby tylko król nie podjął dwadzieścia lat temu tej decyzji, to wiele osób wiodłoby teraz zupełnie inne życie. Nie chciał w swoim świecie tej jednej osoby, którą powinien kochać ponad życie i chronić przed wszelkim złem. Zamiast tego co rusz skazy...