Rozdział 72.

14.2K 524 332
                                    

Elena

Potem odprowadziłam Ambar do drzwi. Wymieniłyśmy się jeszcze numerami telefonów. Było to miłe z jej strony, ale i trochę dziwne. Myślałam, że mnie nie lubiła, ale ona wiedziała, że Nicolas nigdy nie ożeniłby się z nią. Chociaż ona potrafiła pogodzić się z pewnymi rzeczami. Niestety pani Valerii przychodziło to z trudem.

- Gdybyś czegoś potrzebowała, czy miała pytania, dzwoń śmiało - powiedziała, gdy znalazłyśmy się w holu.

- Jasne. - Skinęłam niepewnie głową. - Dziękuję.

Nagle pojawiła się moja teściowa, będąca zaskoczona wizytą swojej ulubienicy.

- Ambar, kochanie? Ty tutaj? Kiedy przyjechałaś?

- Niedawno, ale muszę już jechać. Wpadłam tylko na chwilę - odparła ciemnowłosa.

- Tak szybko. Miałam nadzieję, że napijemy się kawy? - Kobieta nie wyglądała na zadowoloną.

- Bardzo chciałabym, ale jestem już umówiona.

- Rozumiem, jednak nie zapominaj o mnie. Drzwi są dla ciebie zawsze otwarte. - Valeria spojrzała na mnie kątem oka, chcąc dać mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziana.

- Oczywiście. Odwiedzę panią w najbliższym czasie. Do widzenia. Pa Eleno. - Pożegnała się, po czym wyszła z rezydencji.

- O czym rozmawiałyście? - spytała mnie teściowa, mierząc mnie uważnie swoim chłodnym spojrzeniem.

- O niczym. Chciała tylko wyjaśnić kilka spraw - powiedziałam.

- Doprawdy? - Nie była przekonana.

- Przepraszam, ale muszę skończyć pakować nasze rzeczy.

- Nigdzie nie pójdziesz! - Złapała mnie za ramię. - Mamy sobie sporo do wyjaśnienia.

- Nie muszę się pani z niczego tłumaczyć. - Wyrwałam rękę z jej uścisku. - Próbowałam przekonać Nicolasa, ale on nie wierzy w pani zmianę. Poza tym jest zdecydowany, podobnie jak ja. - Spojrzałam na nią poważnie. - Może tak będzie dla nas lepiej.

- Myślałam, że jesteś mądrą dziewczyną, ale nie potrafisz wykorzystać swojej urody. Nicolas mógłby mieć każdą, a one doskonale wiedziałyby, co zrobić, aby dostać to, czego chcą.

- Mi nie zależy na pieniądzach - powiedziałam. - Dla mnie najważniejsze jest to, że Federico zostanie z nami. Niczego więcej nie chcę. Poza tym obecność Nicolasa, jego troska i wsparcie jest wystarczająca. - Uniosłam dumnie głowę. - Kocham pani syna i nie może nic z tym zrobić. Nie odejdę od niego, bo czuję, że on nas potrzebuje. Gdybyśmy zniknęli z jego życia, on całkiem zamknąłby się w sobie. Z powrotem uciekłby do swojego gabinetu. Nie rozumie pani, że Nicolas... Po tym wypadku odważył się wreszcie wyjść do ludzi. Przestał się przejmować blizną.

- I myślisz, że to twoja zasługa? - prychnęła.

- Nie. Najwidoczniej potrzebował pewnego impulsu, czegoś, co zmotywowałoby go do wyjścia ze swojej kryjówki, że warto było to zrobić. - Popatrzyłam uważnie na kobietę. - Nicolas po tym wypadku... stracił radość życia, uwierzył w to, że nie zasłużył na szczęście. Pomylił się jednak i to bardzo.

- Może i jest w tym jakaś prawda... Cieszy mnie to, że mój syn opuścił gabinet, jednak zawsze wierzyłam w to, że zamieszka w tej rezydencji razem ze swoją rodziną.

- Chciałabym tu zostać, ale nie dała nam pani innego wyboru - powiedziałam. - Nie musiałaby mnie pani lubić. Wystarczyło, abyśmy się szanowały. Wiem, że nigdy nie będę pani wymarzoną synową, ale jestem żoną pani syna i powinna pani mnie zaakceptować. Nieważne kim byłabym. To był wybór Nicolasa, a ma prawo sam decydować o sobie, ponieważ jest dorosłym mężczyzną i nie musi się nikomu z niczego tłumaczyć.

You'll be mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz