Rozdział 14.

26.7K 705 367
                                    

Elena

Droga do domu Nicolasa zajęła nam niecałą godzinę. Obawiałam się, że Fede będzie marudził w czasie jazdy, ale na szczęście był zajęty oglądaniem widoków za oknem i zabawą pluszowym smokiem, którego spakował do swojego plecaka.

Byłam ciekawa posiadłości mojego męża. W Internecie było napisane, że mieszkał w ogromnej willi, więc zastanawiałam się, jak wielka mogła być.

Po niedługim czasie dojechaliśmy na miejsce. Przejechaliśmy przez wielką żelazną bramę ze zdobieniami, przy której stało dwóch ochroniarzy ubranych w ciemne garnitury z czarnymi koszulami. Mówił więc prawdę, że tutaj będziemy bezpieczni. Posiadłość była chroniona przez wyspecjalizowanych ludzi, którzy byli za to odpowiedzialni. Mogłam więc być spokojna, że ojciec nas nie znajdzie i nie zbliży się już do nas więcej. Teraz wszystko zaczynało się układać. Nasze nowe życie, w nowym, zupełnie obcym miejscu, ale z nadzieją, że może nie będzie tak źle.

Zatrzymaliśmy się po chwili przed ogromnym wejściem do wielkiej wilii. Cały budynek był biały, a dach był granatowy, a może nawet i czarny. Dom był bardzo elegancki, a zarazem pełny przepychu. Białe kolumny podtrzymywały dach, znajdujący się nad czarnymi masywnymi drzwiami wejściowymi. Po środku dużego wybrukowanego placu znajdowała się fontanna, wokół której rosły różne rośliny. Okna były wielkie i białe, przez które wpadało na pewno mnóstwo światła słonecznego. W porze wieczornej, cały dom był oświetlony mnóstwem świateł, przez co wyglądał jeszcze bardziej elegancko.

Nigdy nie pomyślałabym, że kiedykolwiek zamieszkam w tak wielkiej posiadłości.

- Eleno? - Głos Federico wyrwał mnie z tego zachwytu.

- Tak kochanie? - spytałam.

- To tutaj mieszka Nicolas? - zapytał maluch.

- Na to wygląda - odparłam, patrząc na ten budynek.

Po chwili wysiedliśmy z auta, a Javier, jak się dowiedzieliśmy w czasie drogi, wyjął z bagażnika nasze walizki.

Rozejrzałam się dookoła i mogłam stwierdzić, że teren posiadłości był przeogromny.

- Pani Elena? - Usłyszałam męski głos.

Spojrzałam w stronę, z której on dobiegał i zauważyłam, stojącego kilka metrów ode mnie, średniego wzrostu mężczyznę, ubranego w szarą koszulę, czarny krawat i kamizelkę oraz ciemne garniturowe spodnie. Mógł wyglądać na około 50 lat, na co wskazywały jego nieliczne siwe włosy.

- Tak, to ja - odparłam spokojnie.

- Witamy panią. Pokoje dla pani i chłopca są przygotowane. - Zwrócił się do ciemnowłosego. - Javier wnieś walizki do zachodniego skrzydła.

- Oczywiście tato. - Więc to był jego ojciec. Nie pomyślałabym nawet, ale gdy tak przyjrzeć im się bliżej, można było dostrzec pewne podobieństwo między nimi.

- Zapraszam - rzekł mężczyzna, który poprowadził nas w stronę domu. - Jestem Jose Rosado i opiekuję się posiadłością razem z moją rodziną. Jeśli będzie pani czegoś potrzebować, proszę się nie krępować i prosić. Postaramy się pani pomóc. - Pan Jose był naprawdę miłym człowiekiem. Czułam, że będę mogła przyjść do niego z każdym problemem.

You'll be mineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz