Eric trzymał nerwy na wodzy. Wyminął byłego chłopaka swojego młodszego brata i wraz ze swoim przyjacielem ruszył w kierunku szkoły.
Wiedział, w której sali Victor ma lekcje, więc wraz z Jake'm stanęli pod drzwiami. Chłopak wiele razy dopytywał, czemu ten się tak zdenerwował. O co chodzi. O kogo chodzi. Co jest nie tak. I wiele, wiele innych, aczkolwiek Eric nie zamierzał opowiadać historii życia swojego brata. Nie miało znaczenia, że brał w nich czynny udział. Wszystko obserwował, czasami reagował. Mimo to, wszystko co związane z historią Victora jest jego osobistą sprawą. Jego osobistą traumą, na którą potrzebuje czasu.
Eric czasami myślał, że przeżywa te wydarzenia gorzej od brata, ale doszedł do wniosku, że tak nie jest. Jego młodszy brat po prostu potrzebował uczuć i bliskości. Próbował się tego łapać na siłę, dlatego też jego partnerzy nie byli odpowiedzi i go krzywdzili, a wtedy brat pełen troski wkraczał do akcji i pokazywał, że należy zachowywać szacunek i nie podchodzić nawet na minimetr bliżej niż było to dozwolone.
Kiedy dzwonek zadzwonił, a uczniowie zaczęli wylewać się z sal, oni stali pod jedną konkretną klasą i wyczekiwali przyjścia Vicotora. Chwilę później Jake go zobaczył i pojawił się obok niego, tak szybko jak było to tylko możliwe, widząc krew lejącą się z jego nosa. Eric nie zdążył nawet zarejestrować tego momentu.
– Odchyl głowę do przodu – powiedział spokojnie, wyciągając wodę z plecaka. Wylał zimny płyn na chusteczkę, wylewając przy tym trochę na ziemie i przyłożył ją młodszemu chłopakowi czule do nosa.
Victor patrząc na swoje stopy, nie był świadomy ilości oczu, które się w niego wpatrywały. Jake patrzący tylko na Vicotra również nie zdawał sobie z tych spojrzeń sprawy i oboje na pewno nie domyślali się, że przyjaciel Erica go zaskoczył. Szybka reakcja i spokój, które mu towarzyszyły były dla niego czymś nowym. W pierwszej kolejności nie liczył się dla niego oprawca, a zdrowie jego chłopaka. On był na pierwszym miejscu.
– Przepraszam, ale czy ty wylałeś wodę na umytą przeze mnie podłogę? – zapytała pani woźna, wyskakując niespodziewanie, a chłopak posłał jej przepraszający uśmiech. Podprowadził Victora w stronę Erica (co nie było potrzebne) i pobiegł w kierunku kantorka, żeby wziąć mop i przemyć podłogę.
Wszyscy cicho szeptali na ich temat, znając doskonale każdego z nich. Szkolny sportowiec umawia się z bratem swojego przyjaciela i ten nie ma nic przeciwko? Czy to jakiś głupi test? Czy nawet nie są razem? Zrodziło się wiele pytań, ale na żadne nie uzyskali odpowiedzi i prawdopodobnie miało się to nie zmienić.
Jeszcze więcej pytań pojawiło się wraz z ich wyjściem ze szkoły i szybkim atakiem nieznajomego. Ten zamachnął się w kierunku Victora, ale przed nim pojawił się Eric, który spojrzał na niego wzywająco, a następnie nie czekając na jego reakcję zamachnął się. Victor widząc krew na knykciach brata, spróbował odciągnąć go od swojego byłego chłopaka, ale wtedy Jake złapał go delikatnie za ramiona i odciągnął w swoją stronę.
– Jeszcze raz - powiedział Eric, trzymając za kołnierz koszuli chłopaka, któremu przed chwilą przyłożył w twarz. – Jeszcze raz będzie się ciebie bać, a przysięgam. Kurwa, przysięgam, że cię zabije – warknął rozeźlony, ignorując wszelkie spojrzenia, które były kierowane w stronę całego zamieszania, które stworzył nieproszony gość. – Zostaw go w spokoju. – Rozluźnił rękę, rzucając z nim z obrzydzeniem o ziemię.
Później odetchnął przeciągle i zaczął przeszukiwać przestrzeń wokół siebie, żeby odnaleźć swojego brata. W końcu zatrzymał się na kucających postaciach. Jego biologiczny brat i ten, którego sam sobie znalazł. Ten, który miał opiekować się Vicotrem jak najcenniejszym skarbem, robił to dokładnie w tej chwili.
W momencie, w który Eric uczył głupców starych zasad, jego przyjaciel przestrzegał wszystkich, nawet o nich nie słysząc. Trzymał jego młodszego brata w ramionach, a ich czoła się ze sobą stykały. Patrzyli sobie w oczy i oddychali tym samym powietrzem. Ktoś, kto by przechodził w tej chwili i spojrzał na nich z boku, mógłby pomyśleć, że są po całej sesji całowania i łapią oddech, który podczas niej utracili, ale widział, że to tylko Vicotr próbuje łapać oddech. Łapać oddech, dostając ataku paniki. Panikując, bo zobaczył swojego byłego chłopaka. Eric chciał uderzyć też siebie, będąc na siebie złym, bo przecież nie powinien w ogóle dopuścić do takiej sytuacji. Eric znów skupiał się na tym, kto stworzył problem i na tym, żeby go zniszczyć i się zemścić, Jake natomiast skupiał się na tym, co było ważniejsze – na Vicotrze.
Eric pomyślał, że jego brat nie może mieć lepszego chłopaka, bo ten, którego miał aktualnie, widział tylko jego i jego potrzeby. Nie tych, którzy mogli go zniszczyć czy skrzywdzić. On widział jego i możliwe, że też był zły, zdenerwowany czy rozczarowany samym sobą to nie dawał tego po sobie poznać, bo to nie on i jego uczucia były najważniejsze. Najważniejsze było to, co czuje Victor .
Postanowił zostawić ich "samych", tak długo jak jego młodszy brat będzie tego potrzebować. Uśmiechnął się do siebie i wiedząc, że Jake zapewni młodszemu bezpieczeństwo, odszedł do samochodu, a para przyszła kilka minut później. Kiedy oboje zapięli pasy, od razu odjechali spod szkoły, nie mówiąc do siebie ani słowa. Teraz potrzebowali ciszy.
CZYTASZ
um, kim jesteś?
Teen FictionGdzie przyjaciel brata "pożycza" telefon swojego przyjaciela, spisuje numer i pisze do jego młodszego brata. 🕴️relacje bl - nie lubisz, nie czytaj. 🤸🏻♂️ Jakiekolwiek zdjęcia pochodzą z Pinteresta.