je suis avec toi pour toujours

81 7 16
                                    


Leżąc na twardym, szpitalnym łóżku, które nie dawało mu możliwości dostatecznego wypoczynku, myślał tylko o jednym; śmierci, której wyczekiwał bardziej niż wszelkich cudów od Boga, poddał się i nie chciał już dłużej walczyć, marnując jedynie energię na coś co nie przynosiło żadnych zadowalających rezultatów; niczym bezrefleksyjne szamotanie się po środku oceanu próbującego pochłonąć, tą zbezczeszczoną przez ludzkość a jednocześnie nad wyraz cenną, ponad wszystkie niebagatelne piękno, duszę i każdą najmniejszą jego cząstkę.

Dlaczego wciąż żył? Dlaczego po prostu nie mógł umrzeć, na innych po prostu przychodził 'ich czas', bardzo często nie chciany przez nikogo, ludzie okropnie opłakiwani, przez zdruzgotanych bliskich; po nim nikt by nie płakał, nikt by nie pamiętał o karkołomnym, w jego przekonaniu, pisarzu; wspominając czasem jedynie niektóre z jego dzieł, porównując do innych, analizując, krytykując, bądź zupełnie lekceważąc, nie zaszczycając ich nawet przelotną uwagą, czy wpisem w szkolnej karcie bibliotecznej.

Nieobojętna mimika twarzy, przepełniona emocjami; gotowymi do odczytania jedynie przez niego samego. Dzielenie cierpienia pozwala na rozwinięcie życia, na połączenie więzów przeznaczenia i zawiązania niewidzialnych dla wielu nici skomplikowanej do określenia relacji; niestety również niebezpiecznie łatwej do zerwania i niestabilnej, niezabezpieczonej. Łatwo umożliwiającej zranienie drugiej osoby, lub powieszenie na zbyt dużej ilości, ostrych, linek. Cierpienie ich bowiem było wspólne, znajdujące podłoże w nich samych, jednak go nie dzielili; mimo to byli w stanie porozumieć się bez zbędnych i często nie trafionych słów, nigdy nie wystarczających na opisanie, zbyt skomplikowanych i nigdy do końca nie zrozumianych, emocji tkwiących głęboko w nas bez zrozumienia.

Okurete gomen'nasai.

Obietnica nie wypowiedziana na głos, zawarta jednak w umyśle Ranpo, miała już nigdy nie zostać zerwana; pomimo że nie określoną słowami czy znakami, najzwyczajniej w świecie zaistniałą pod wpływem impulsu mającego na celu określić ich przeznaczenie.

Watashi wa eien ni anata to issho ni imasu.

Nieprzytomny Allan, nieświadomy wypowiadanych przez detektywa słów, przekonany o otaczającej go samotności, która doszczętnie go pochłaniała, nie pozwalając nawet na chwilę wytchnienia dla zranionego umysłu. Kilka słów, które przedarły się przez nieprzytomność do jego umysłu, odbijając echem w pustce, która uwięziła go na wieki; sam bowiem nie był w stanie znaleźć wyjścia, które było przed nim ukryte jego własną świadomością, która się poddała.

Cichy głos, cierpiący, kojący, wywołujący wiele szkód, jednak naprawiając jeszcze więcej. Błagalną prośbą, nieustannie składane obietnice, niewiadome nawet dla samego wszechświata, czy wystawiane na wiatr; wszystko zależeć miało jedynie od niego, przeznaczenie przestało go obejmować od tamtej pamiętnej nocy. Cała przyszłość leżącą w rękach jednego człowieka, mającą niewyobrażalną moc, nadaną przez niewiadomego; mogąca zakończyć się klęską dawno umarłych w myśli.

Wiara.

Szczęście z powodu posiadania obok siebie osoby tak dla niego wartej, chęć oferowania mu całego świata; które dla niego zanikło, miało nie powrócić już nigdy i zniknąć wraz z datą siódmego października, jednak nie obejmujące Edogawe fatum, wyciągnęło go z jego niegdyś niepodważalnie przesądzonego przeznaczenia śmierci.

Arigatōgozaimasu.

Lekki uśmiech, mimowolne uniesienie kącików warg, które nie zostało powstrzymane przez idealne nic; tak bardzo uspokajające i łagodne, tak długo wyczekiwane, nagradzające każde cierpienie świata.

Szczęście.

Czymkolwiek by nie było, potrafi rozjaśnić każdy dzień znajdujący sie w mroku życia; jego szczęście było osobą. Obecną, delikatną, idealną i nieśmiałą; nie perfekcyjnym człowiekiem. Było naznaczone nieskazitelnością umysłu idealnego.

samotność nie przemija [ranpoe] la solitude ne š'en va pasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz