-Minutapięćdziesiąt...minuta pięćdziesiątjeden...-Powiedziałam odliczając czas nurkowania Neteyama pod wodą, aż nagle usłyszałam chlupnięcie.
-I jak?-Zapytał próbując nabrać powietrze.
-Prawie dwie minuty!Idzie ci coraz lepiej.
-Prawie?Robimy jeszcze raz.
Już chciał spowrotem się zanurzać lecz go powstrzymałam.
-Starczy, spokojnie to jest bardzo dobry czas.
-Nie nie jest, musi być jeszcze lepiej.
-Odpocznij trochę, to dobrze ci zrobi.
-Muszę być lepszy.-Gdy to powiedział domyśliłam się, że to przez jego ojca.Mówił mi o tym ale nie sądziłam, że aż tak to bierze do siebie.Ma być ciągle wzorem do naśladowania, chce jak najbardziej zadowolić rodziców, nikogo nie zawieść.
-Już jesteś wystarczający -odpowiedziałam-Jestem z ciebie naprawdę dumna.
-Serio tak myślisz?-Zapytał najwyraźniej wątpiąc w moje szczere do bólu słowa.
-Serio serio-Odpowiedziałam uśmiechając się do niego na co on odpowiedział mi tym samym gestem.
Po chwili odpoczynku zaczęliśmy kolejne ćwiczenia.
-Chcesz coś trudniejszego?W końcu już dwa tygodnie uczymy się samego oddychania-Zapytałam wynurzając się z wody, trzymając w ręce muszelkę, którą znalazłam pod wodą.
-Dawaj.-Odpowiedział krótko.
-No dobra, zaraz zrzucę tą muszelkę a ty na mój sygnał zanurkujesz i mi ją wyłowisz, tylko musisz być szybki bo jest tu trochę głęboko.
-Okej.
Zrzuciłam daną rzecz, policzyłam od trzech do jednego i obserwowałam pod wodą przebieg sytuacji.Tak jak mu zaleciłam podpłynął dość szybko mimo że dno było dalego od nas, złapał muszelkę i wrócił do mnie.
-Zrobiłeś to!-Zawołałam ucieszona.
-Tak, tak...zrobiłem!-Odpowiedział również się ciesząc.
Nagle usłyszsliśmy nawoływanie kogoś przy brzegu.
-Neteyam!-Zawołała Neytiri.
-A no tak chyba mam obiad, muszę iść.
-Czekaj, odprowadzę cię.-Powiedziałam podąrzając za nim.
-A ty Ivy?Jesteś głodna?Może dołączysz?-Zaproponowała Neytiri gdy już doszliśmy do brzegu.
-W sumie czemu nie...-Odpowiedziałam lekko się wahając.Z jednej strony bardzo chciałam iść ale z drugiej bałam się, że mama będzie miała coś przeciwko.
Gdy doszliśmy do Maroui minęłam się z Aonungiem.To było coś czego się bardzo obawiałam.Nie był konfidentem ale żsby mi dopiec był w stanie zrobić wszystko, więc nic dziwnego byłoby w tym gdyby na mnie nakablował.Jedyne co mi zostało to zmierzyć go błagającym wzrokiem aby tego nie robił.Spojrzał na mnie obojętnie, nie pokazując żadnych emocji żebym nie domyśliła się czy powie czy nie.Z moich przemyśleń wyrwał mnie Neteyam.
-Wszystko okej?-Zapytał kładąc rękę na moim ramieniu.
-Boję się, że powie mamie.-odpowiedziałam-Sam wiesz jaka ona jest.
-Nie martw się na zapas, może się nie wygada...-odpowiedział brzmiąc jakby sam nie wierzył w to co mówi-A jak narazie chodź na jedzenie zanim ostygnie.
Wchodząc zauważyłam całą rodzinę siedzącą obok siebie.Przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce obok Neteyama.Inni najwyraźniej domyślali się, że coś jest na rzeczy bo ciągle patrzyli na mnie i niego z uśmiechami.Kolacja była naprawdę dobra a rozmowa przebiegała bardzo fajnie, czułam się nawet bardziej swobodnie niż wśród mojej rodziny gdzie posiłki są odbywane najczęściej w ciszy, bez śmiechu i luźnej atmosfery.Nie to co u Sully'ch.Było naprawdę fajnie ale po tym co mi mówił Neteyam nie chce mi się wierzyć w to, że mają tak codziennie.
CZYTASZ
~𝓨𝓸𝓾𝓻 𝓮𝔂𝓮𝓼 𝓸𝓷 𝓶𝓮~ᴀᴠᴀᴛᴀʀ♡
FanficIvy to nastolatka zamieszkująca wraz z rodziną Morski obszar Pandory.Dziewczyna ma starszą siostrę i brata- Tsireyę i Aonunga oraz rodziców-Tonowari'ego oraz Ronal pęłniących dużą rolę w klanie Metkayna.Pewniego dnia do mieszkańców dochodzi nowina o...