Chapter 17

285 16 5
                                    

Pov. Allison.

-Aaaaaaa!- Już z oddali mogłam usłyszeć zbliżający się krzyk mojej przyjaciółki, która właśnie wysiadła z samolotu i podążała wraz z Romero w moją stronę. Podążała to mało powiedziane, ona zapierdalała jak pojebana, a biedny Argentyńczyk dreptał za nią powoli i targał wszystkie bagaże. Nie minęło nawet kilka sekund, a ja znalazłam się w ramionach Margaret, która naturalnie zaczęła mnie po prostu dusić.

-Laska, dusisz.- Oznajmiłam na jednym wdechu, a ta puściła mnie niemal od razu. Sekundę po tym jak się ode mnie odsunęła złapała moją twarz w obie ręce i przeskanowała ją wzrokiem z podekscytowaniem.

-Opaliłaś się debilko!- Wyznała cały czas dokładnie przyglądając się mojej twarzy i miętoląc ją w swoich dłoniach. Nie zrozumcie mnie źle, ja też strasznie się cieszyłam na jej przyjazd tyle, że Margo zawsze wolała ukazywać swoje emocje na zewnątrz a ja trzymać je jak najbardziej w sobie.

-Wątpię, ale ok.- Uśmiechnęłam się gdy blondynka puściła moją twarz i odwróciła się na pięcie w stronę swojego narzeczonego, tym samym mojego przyjaciela.

-Wolniej się nie da?!- Krzyknęła na pół lotniska, a ja nawet stąd mogłam dojrzeć jak Romek przewraca oczami z irytacją. Chłopak serio kochał moją najlepszą przyjaciółkę nad życie, ale czasem dawała mu nieźle w kość.

Muszę przyznać, że Margaret była dość trudną osobą. Gdyby nie fakt tego, że przyjaźnimy się od małego to zapewne nigdy w życiu bym z nią nie wytrzymała. Jej piszczenie gdy dzieje się coś ekscytującego często doprowadzało ludzi do istnego szału, lecz ja przez te siedemnaście lat zdążyłam się do niego już przyzwyczaić. Podczas kilkumiesięcznego pobytu w Barcy nawet złapałam się na tym, że zatęskniłam nad piskami przyjaciółki, lecz teraz gdy miałam okazję usłyszeć je ponownie na żywo uszy na nowo mi zwiędły.

Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela, który właśnie znalazł się przy nas.

-Ali!- Krzyknął i podszedł do mnie, a następnie przytulił podnosząc moje ciało lekko nad ziemię. Roześmiałam się delikatnie gdy ciemnoskóry odstawił mnie z powrotem do pionu.- Tęskniłem za tobą.- Przyznał i ponownie chwycił jedną z walizek, a drugą ręką poprawił swoją roztrzepaną fryzurę.

-Ja za tobą też.- Wyznałam i ruszyłam przed siebie, a para pomaszerowała zaraz za mną.- Strasznie mi was tu brakuje na co dzień.- Westchnęłam, a Margo objęła mnie ramieniem z troską.

-Przepraszam, że nie było mnie przy tobie, gdy najbardziej tego potrzebowałaś.- Wydusiła z siebie i zacisnęła usta w cienką linię, jakby bała się co jej zaraz odpowiem.

-To nie twoja wina misia.- Wymruczałam i oparłam swoją głowę o jej klatkę piersiową. Nareszcie mogłam poczuć jej bliskość i wsparcie. Okropnie mi tego brakowało, na prawdę. Jak się jednak okazało Margaret była dość ważną częścią mojego życia.

-A ja to co?- Odezwał się nagle Romero, a ja wraz z blondynką prychnęłyśmy śmiechem. Podniosłam swoją głowę i uniosłam prawą rękę tak, żeby czarnowłosy mógł się pod nią wsunąć, co uczynił kilka sekund później.

Szliśmy w ciszy rozkoszując się wzajemną obecnością. Musieliśmy wyglądać jak kompletni wariaci, gdyż ludzie patrzyli na nas z szeroko otwartymi oczami, ale czy mnie to obchodziło? Niekoniecznie, więc walić te wszystkie gapiące się osoby. W tamtym momencie skupiałam się tylko na tym, że miałam przy sobie swoich najlepszych przyjaciół.

W końcu po kilkunastu chwilach spaceru doszliśmy na parking przed lotniskiem, gdzie czekał mój brat. Gdy tylko nas zobaczył na jego ustach uformował się szeroki uśmiech. Zapewne również był szczęśliwy, że ich widział a w szczególności Romka, gdyż byli oni dobrymi przyjaciółmi jak Leoś mieszkał jeszcze w Rosario. W momencie, w którym znaleźliśmy się przy pojeździe Margo od razu podeszła do Lionela i objęła go ramionami, co ten oczywiście odwzajemnił. Zaraz po tym, jak blondynka odsunęła się od piłkarza podszedł do niego Romero i przywitali się męską piątką.

"Está dañada del amor" ~Neymar Jr~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz