rozdział 3

13 2 0
                                    

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam, że jestem w innym miejscu. Momentalnie zerwałam się z kanapy, na której leżałam i zaczęłam panicznie rozglądać się po pomieszczeniu. Coraz bardziej ogarniało mnie deja vu. Najpierw ten wypadek, potem starsza pani Bogusia, następnie chłopak o pistacjowych oczach, a teraz te pomieszczenie. Wstałam na równe nogi i zaczęłam dokładnie przyglądać się pomieszczeniu. Na parapetach stały ustawione w idealnej odległości od siebie kwiatki. Po mojej lewej znajdował się wielgaśny regał z książkami koloru białego ozdobiony ledowymi światełkami. Na przeciwko mnie stał drewniany stolik, a parę metrów dalej telewizor. Po mojej prawej stronie zauważyłam fotel bardzo podobny do kanapy. Miał on kolor czarny, a nóżki zrobione z drewna. Zaraz obok znajdowały się drzwi, przez które właśnie wszedł tajemniczy pistacjooki.

- Jak się czujesz? - zapytał się z troską w głosie. Podszedł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu.

- Jak na sytuację, w której się znalazłam to myślę, że lepiej - rzekłam od niechcenia spoglądając na jego dłoń na moim ramieniu. Spojrzał na mnie z lekko przymrużonych powiek, ale nie kontynuował tematu.

- Chodź, pokażę ci coś - powiedział i przeniósł dłoń niżej aż złapał mnie za moją dłoń. Spojrzał mi w oczy oraz uśmiechnął się do mnie lekko. Następnie pociągnął mnie za sobą w stronę drzwi, przez które wszedł.

Przeszliśmy przez kilka pomieszczeń aż dotarliśmy do pokoju, w którym siedziała jakaś dziewczyna trzymająca w rękach dziecko, a obok niej siedział facet. Patrzyli na siebie z wielką radością i miłością.

- Kto to? - zapytałam zdezorientowana sytuacją. Dlaczego tu przyszliśmy?

- To moja narzeczona wraz z moim bratem - rzekł przy czym lekko się skrzywił.

- Ale jak to? - dopytywałam nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć. Jego narzeczona i brat? W dodatku mają dziecko?

- Chciałem ci pokazać, że nie da się stąd po prostu uciec. Minie prawdopodobnie dużo czasu zanim dostaniesz się do swojego świata. Ja niestety się spóźniłem - mówiąc to spuścił głowę i po chwili usłyszałam jak pociąga nosem. Nie myśląc długo przytuliłam go mocno do siebie. Na początku stał jak zamurowany, ale po chwili odwzajemnił uścisk. Schylił się lekko żeby objąć mnie w talii, a ja skorzystałam z okazji żeby zacząć go lekko głaskać po głowie. Po kilku sekundach poczułam jak wtula twarz w moje włosy i zaczyna płakać.

Po paru minutach uspokoił się, więc odsunęłam się od niego na długość rąk i spojrzałam mu w oczy. Znowu odzyskały one swój blask.

- Dziękuję. Brakowało mi tego od czasu zapadnięcia w śpiączkę - powiedział lekko się uśmiechając i patrząc mi w oczy. - Chyba jeszcze ci się nie przedstawiłem. Jestem Leo Mori - mówiąc to wyciągnął w moją stronę dłoń.

- Elen Colleen - rzekłam łapiąc delikatnie jego dłoń i potrząsając nią.

- Miło mi cię poznać, Elen Colleen - powiedział przyglądając mi się uważnie. Miałam wrażenie, że próbował przedostać się poza moją maskę szczęśliwej dziewczyny. - Ktoś czeka na ciebie w domu, skarbie?

- Nie mam już domu - odpowiedziałam odwaracając się od niego. Jeszcze raz spojrzałam na jego brata i jego byłą narzeczoną. Naprawdę wyglądali na szczęśliwych. Dlaczego ja i Aleksy nie mogliśmy tacy być?

***

- Jak można się stąd wydostać? - zapytałam się Leo, z którym siedziałam na piasku na plaży. Po naszej rozmowie zdecydowaliśmy się przejść i jakimś cudem znaleźliśmy się tutaj.

- Niestety nie mamy na to wpływu. Kiedy wybudzimy się ze śpiączki to wtedy z powrotem wrócimy do naszego świata - odpowiedział patrząc w dal na znikające słońce w toni wody. Od kiedy przyszliśmy na plażę nawet raz na mnie nie spojrzał.

- Skąd to wiesz? - dopytałam się przyglądając mu się uważnie.

- Uznajmy, że jestem wszech wiedzący - odparł beznamiętnie.

- A co z tymi, którzy nie wybudzą się ze śpiączki? - dodałam unosząc lekko brwi. Nie rozumiałam dlaczego nagle stał się dla mnie oschły. Wcześniej kipiało od niego uprzejmością i sympatią. Przecież nie powiedziałam niczego złego.

- Możesz łaskawie posiedzieć w ciszy chociaż pięć minut? - zapytał z nutą irytacji w głosie. 

Postanowiłam, że posłucham się go i się zamknę. Najwidoczniej nie miał ochoty na rozmowę. Jedynie przysunęłam się bliżej niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Dopiero wtedy spojrzał na mnie i jego kąciki ust powędrowały delikatnie do góry. Objął mnie lekko i z powrotem zatopił wzrok w słońcu. W tym właśnie momencie poczułam jak moje serce zatrzepotało. Jeszcze wtedy nie wiedziałam co to oznacza, ale w niedługim czasie miałam się tego dowiedzieć.

Między życiem a życiem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz