Kilka dni pózniej
Właśnie wypisano mnie ze szpitala po kilku dniach badań, kontroli i innych takich. Przez te kilka dni przemyślałam wiele spraw. Zrozumiałam, że nasz układ z pistacjookim był głupi. Jak mogłam pomyśleć, że to będzie miało szansę przetrwać w prawdziwym życiu? Przecież nawet nie wiedzieliśmy czy jesteśmy w szpitalu w tym samym mieście. Niestety umysł napełniony nadzieją nie myśli logicznie i realistycznie. Przyszedł czas na to, żeby wrócić do świata rzeczywistego, w którym pewnie już nigdy nie spotkam Leo. Jeszcze nie wiem jak chcę to zrobić, ale może znajdę jakiś dobry sposób na to.
Wychodząc z sali z wypisem w ręku zaczęłam udawać się w stronę wyjścia. W mojej głowie pojawiła się myśl, której starałam się uniknąć w trakcie ostatnich dni. Gdzie mam się podziać? Nie mogę przecież wrócić do mojego starego życia. To byłoby z mojej strony gówniane posunięcie.
Kiedy mijałam recepcję to usłyszałam jakąś awanturę. Z racji, iż uwielbiałam dramy to spojrzałam w stronę miejsca, gdzie jakaś dziewczyna awanturowała się z recepcjonistką. Chwila, chwila. Skądś znam tą twarz. Czy to... Czy to Rose Williams? Momentalnie wróciły do mnie wspomnienia...
Wspomnienie
Stałam pośród reszty dzieci, które biegały po placu zabaw. Ja też chciałam się z nimi pobawić, ale nie znałam tutaj nikogo. Przeprowadziliśmy się do tego durnego Las Vegas. W Chicago miałam dużo przyjaciółek, z którymi się bawiłam, ale mój tatuś któregoś dnia powiedział mi i mamusi, że musimy się przeprowadzić. Nikt nawet nie wytłumaczył mi dlaczego. Przez ostatnie dni w Chicago płakałam żegnając się z moimi przyjaciółkami.
Poczułam, że w pewnym momencie zaczęłam płakać. Ja chcę znowu do Chicago. Albo chociaż do mojej mamusi, która zostawiła mnie z opiekunką, która siedziała na ławce i robiła coś na telefonie. W pewnym momencie poczułam małą dłoń na moim ramieniu. Odkręciłam się i zobaczyłam dziewczynkę patrzącą na mnie z nadzieją.
- Cześć, nazywam się Rose. Chciałabyś się ze mną pobawić w piaskownicy? - zapytała się dziewczynka wyciągając dłoń na przywitanie.
- Cześć, jestem Elen. Bardzo chętnie się z tobą pobawię - powiedziałam wycierając łzy i ruszając z uśmiechem za rudowłosą do piaskownicy.
Koniec wspomnienia
Przyglądałam się Rose ze wzruszeniem. Nie widziałam ją od czasu, gdy poszłyśmy do liceum. Los jest przewrotny, więc dziewczyna musiała wtedy przeprowadzić się na drugi koniec Stanów. Miałam z nią kontakt po tym, ale po pewnym czasie niestety nam się urwał. A teraz widziałam ją w szpitalu z gipsem na ręce i wreszczącą. Jednak po chwili odwróciła się z zamiarem wyjścia z budynku, ale zauważyła mnie. Jej wyraz twarzy z wkurzonego zamienił się na wzruszony. Już po chwili obejmowała mnie zdrową ręką i płakała na moją koszulkę. Sama też nie mogłam powstrzymać łez. Tak długo się nie widziałyśmy. Myślałam, że już nigdy się nie spotkamy.
- Jezu Rose, bo zaraz będę miała całą mokrą koszulkę - rzekłam, gdy się uspokoiłam, a rudowłosa dalej płakała wtulona we mnie. Dziewczyna zaśmiała się cicho i odsunęła się ode mnie. Chwilę mi się przyglądała po czym spojrzała swoimi niebieskimi jak ocean oczami w moje oczy.
- Tak bardzo się za tobą stęskniłam - wyszeptała odgarniając niesworne włosy z mojej twarzy.
- Ja za tobą też, Rose - również szepnęłam. Dziewczyna pokręciła głową, gdy samotna łza spłynęła po jej policzku.
- Chodźmy razem na kawę. Chciałabym dowiedzieć się, co się działo w twoim życiu w ostatnim czasie.
***
- Czy ty właśnie powiedziałaś mi, że nie masz gdzie do jasnej cholery mieszkać? - zapytała Rosie popijając swoje latte. Była widocznie wkurzona na moich rodziców i byłego chłopaka.
- Właśnie to powiedziałam. Od dzisiaj jestem bez dachu nad głową, bez pieniędzy. Bez dosłownie wszystkiego - powiedziałam przygnębiona. Opowiedziałam jej wszystko, co mi się przytrafiło. Nawet powiedziałam jej o Leo. O moim kochanym pistajookim.
- Słuchaj, szukam współlokatorki, więc możesz u mnie zamieszkać. Będziesz na razie mieszkać u mnie bez płacenia pieniędzy. Mogę ci kupić wszystko, czego potrzebujesz, Elen - rzekła łapiąc w swoje ręce moje dłonie. Patrzyła na mnie ze smutkiem i bezsilnością.
- Nie chcę sprawiać ci problemu - odparłam na jej propozycję. Nie powinnam od niej oczekiwać tak dużej pomocy.
- Nie ma sprawy, kochana. Przecież wiesz, że zawsze bym ci pomogła.
W tej chwili czułam się bardzo szczęśliwa. Jedna z najważniejszych dla mnie osób pojawiła się w moim życiu i w dodatku chce mi pomóc. Moi kochani rodzice i mój były chłopak mogą się cmoknąć w tyłek. Moja kochana Rose pomoże mi bez wahania, a nie jak oni, którzy byli dla mnie podli.
CZYTASZ
Między życiem a życiem
Teen Fiction~Elena: Nie wiemy nawet czy leżymy w tym samym szpitalu. Może leżymy w kompletnie innych miastach? - nie dawałam za wygraną. Po zadaniu tego pytania poczułam jak jego palce zaciskają się mocniej na moich biodrach. Leo: Obiecuję ci, że obudzę się pie...