rozdział 6

6 1 1
                                    

Skończyłam czytać książke, czułam jakbyśmy jechali już pół dnia, a minęła dopiero godzina.

- Harryyy, ile jeszcze? - zapytałam znudzona.

- No jakieś 2 godziny, zaraz sie gdzieś zatrzymamy, zjesz jakąś pożywną kolacje.

- Nie jestem głodna. - odpowiedziałam Harremu, przeglądając instagrama.

- Mało mnie to obchodzi. - oznajmił stanowczo.
Wywróciłam oczami.

- W ogóle co z twoim bratem? Znów wyjechał? -

- Mhm, on zajmie sie pogrzebem z tego co mi pisał. - Odpowiedziałam. Harry kiwnął głową.

    Zaparkowaliśmy przy restauracji, prawdopodobnie najdroższej z całej okolicy. Nie zbyt wiedziałam gdzie jesteśmy. Nie chciałam też nic jeść.

- Poczekam w samochodzie. - z pełną powagą oznajmiłam Harremu.

- Żartujesz? Idziesz ze mną. - zaśmiał sie.

- Nie. Nie idę.

- Uparta jesteś, wiesz? - spojrzał na mnie i uśmiechnął się diablicznie.
Błagając Harrego, zgodził się, powiedział że przyniesie mi jedzenie. Było troche zimno i ciemno.

     Minęło 15 minut, usłyszałam dźwięk z telefonu. Myślałam że dzwonił Harry, gdy zobaczyłam że to ten sam numer który do mnie pisał, otworzyłam szeroko oczy, zastanawiając się czy odebrać ten cholerny telefon.
Odebrałam, w słuchawce usłyszałam zimny, mroczy i przerażający głos mężczyzny, miałam wrażenie że już gdzieś go słyszałam.

- Słucham?... - z załamanym głosem odezwałam sie do nieznajomego.
...
- Witaj, Daisy. - mroczny głos tego faceta zamroził mi krew w żyłach.
Skąd wiedział jak mam na imię?

- Kim jesteś? Czego ode mnie chcesz?! - pociągnęłam nosem z zimna i sie odezwałam.

- Chce się tylko pobawić dziewczynko. - odpowiedział mi nieznajomy. Słyszałam cichy śmiech rozmówcy.
Rozłączył się. Spanikowałam i zadzwoniłam do Harrego, którego nie było już 25 minut.

- Gdzie ty do jasnej cholery jesteś?! - wykrzyczałam do telefonu.

- Grzyby zbieram. - odpowiedział Harry.

Ha ha ha.
Kurwa no nie. Uroczy, miły, napakowany facet, lubiałam go, ale potrafił wkurwić.

Gdy już w oddali zauważyłam Harrego z dwoma torbami, nie co sie uspokoiłam.

- Masz żarcie. - oznajmił, podając mi wielką torbe posiłku.

- No japierdole przecież ja tego nie zjem. - wkurzyłam się. - Starczyłoby mi to na pół lata.

- Jedz, nie marudź inaczej padniesz mi z głodu.- Stanowczo odpowiedział.

Ściśnełam pięści i z irytacją wyjęłam sałatke która znajdowała sie w torbie. Chciałam powiedzieć Harremu o nieznajomym mężczyznie który zadzwonił do mnie, jednak zirytował mnie na tyle że mu nic nie powiedziałam.

I'm sorry Princess Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz