Kuba
Stanąłem przed akademikiem, zaraz przy wejściu pod zadaszeniem i zastanawiałem się, co mam robić. Deszcz walił wściekle w metalowy daszek nad moją głową, a ja myślałem. Zostawić ją tam samą? Na tę myśl coś ściskało mnie w sercu. Walczyłem ze sobą kilka sekund, aż wreszcie zakląłem pod nosem i zawróciłem. Sprintem pokonałem kilka pięter i ponownie stanąłem przed drzwiami pokoju Lidii. Zapukałem, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Może zasnęła, a może zasłabła, albo...Nie czekałem dłużej, tylko wszedłem do środka i...stanąłem jak wryty.
Przede mną stała Lidia. Lidia w samym staniku. Lidia w koronkowym, czarnym staniku i równie koronkowych majtkach. Otworzyłem usta. Ona też. Oboje zamarliśmy.
– Chryste – wyrwało mi się i natychmiast się odwróciłem – Sorry. Chciałem tylko...chciałem sprawdzić...czy okej... – wydukałem.
Jeszcze nigdy w życiu się tak nie jąkałem.
– Chciałam się umyć – usłyszałem jej słaby głos, jakby musiała się wytłumaczyć, dlaczego chodzi po swoim własnym osobistym pokoju w samej bieliźnie.
– Przepraszam – powtórzyłem, wznosząc głowę do góry.
– Co się stało? Zapomniałeś czegoś? – zapytała – Możesz się odwrócić. Już się ubrałam – powiedziała.
Miała już na sobie szlafrok, którym się ciasno owinęła. Była blada, ale jej policzki miały odcień wściekłego różu. Nie byłem pewien, czy to za sprawą gorączki, czy tego, co się przed chwilą wydarzyło.
– Niczego nie zapomniałem – powiedziałem zachrypniętym głosem – Po prostu nie chciałem cię zostawiać samej. – Uśmiechnąłem się, ale serce wciąż waliło mi w piersi jak szalone.
Lidia uśmiechnęła się niemrawo, ale nawet w takim wydaniu potrafiła być piękna. Jak to robiła? Nie miałem zielonego pojęcia, ale taka była prawda. Zmieniła się od czasu, gdy widzieliśmy się ostatnio. Nie spektakularnie, bo wciąż była urocza, ale jednak...jednak coś w niej się zmieniło. Nie potrafiłem tego jeszcze wyłapać.
– Już czuję się lepiej – powiedziała, zacieśniając węzeł na szlafroku. – Nie przejmuj się mną – dodała, uciekając wzrokiem.
Miałem ochotę krzyknąć, że przejmuję się już od tak dawna, że nie potrafię inaczej.
W odpowiedzi zrzuciłem kurtkę i odwiesiłem ją na poręcz krzesła. Wyciągnąłem telefon i wyszukałem aplikację do zamawiania jedzenia.
– Jesteś głodna?
Lidia tylko wzruszyła ramionami, ale nie ruszyła się z miejsca. Wciąż stała na środku niewielkiego pokoju, zgarbiona i ewidentnie osłabiona. Podszedłem do niej, chwyciłem ją delikatnie za ramiona i podprowadziłem w stronę drzwi.
– Odśwież się, a ja skoczę do studenckiego baru, który mijaliśmy po drodze – powiedziałem – Kupię ci jakąś zupę, okej?
Po krótkiej chwili zastanowienie, skinęła głową, a ja odetchnąłem z ulgą. Nie chciałem zostawać, jeśli miałbym być dla niej wrzodem na dupie.
– Zaraz wrócę – obiecałem i znowu wyszedłem, tym razem z lżejszym sercem, bo wiedziałem, ze będę mógł tu wrócić.
Nie wyglądała dobrze, bałem się, że dostanie zapalenia oskrzeli, albo gorzej, płuc. Była sama, a znając tego uparciucha, mogła to olać i nie przyszłoby jej do głowy poprosić o pomoc. Taka zawsze była, nawet gdy miała piętnaście lat. Na wspomnienie naszego pierwszego spotkania, zawsze się uśmiechałem. Była taka nieśmiała, a jednocześnie tak cholernie słodka i niestety dla mnie, tak strasznie młoda.
CZYTASZ
Słodki sen Lidii
Chick-LitKiedy Lidia poznaje Kubę, starszego brata jej najlepszej przyjaciółki, już wie, że spotkała faceta idealnego, któremu nikt nigdy nie dorówna. Przystojny student medycyny jest wszystkim, czego może pragnąć zadurzona nastolatka. Wie jednak, że jej fas...