Rozdział 5

263 24 3
                                    

LIDIA

Nie wiem, kiedy zasnęłam, ale gdy się ocknęłam, mój pokój i chyba cały akademik był pogrążony we śnie. Musiał być środek nocy. Miałam przedziwny sen i bolała mnie głowa, ale chyba gorączka spadła. Tak przynajmniej mi się wydawało, bo nie targały mną już te dziwne dreszcze. W zasadzie to było mi bardzo gorąco i lepiłam się od potu. Musiałam się przebrać. No i skorzystać z toalety. Natychmiast.

Podniosłam się powoli, żeby nie nadwyrężać mojej głowy i wtedy doleciał do mnie dziwny dźwięk. Czyjś oddech. Zamarłam.

Czyżby Maja wróciła w nocy, a ja jej nie usłyszałam? Przełknęłam ciężko ślinę i zerknęłam w stronę dochodzącego mnie sapania. I wtedy ponownie zamieniłam się w słup soli, bo na łóżku Majki leżał jakiś typ. I dopiero wtedy zaczęłam przytomnieć.

Kuba. Został tu. Spał obok mnie. Cholera, jęknęłam w myślach.

Bałam się poruszyć, żeby go nie wybudzić. Skulił się w pozycji embrionalnej. Na ten widok ścisnęła mnie w środku dziwna czułość. Śpiący ludzie wyglądali na bezbronnych i niewinnych. Nawet ktoś taki pewny siebie i seksowny, jak Kuba nie uchronił się od tego wizerunku. Mogłabym mu się przyglądać przez całą noc, gdybym była całkowicie zdrowa i nie musiała się wyspać. Poza tymi dwoma powodami, był jeszcze jeden, chyba najważniejszy – to było cholernie creepy, dlatego na palcach potuptałam do łazienki, żeby załatwić potrzebę i równie dyskretnie wróciłam do pokoju. Było mi naprawdę trudno usnąć, będąc teraz w pełni świadomą jego obecności, ale wreszcie zmęczenie wzięło górę i zapadłam w głęboki sen.

Gdy ponownie się ocknęłam, z żalem i jednocześnie z ulgą, stwierdziłam, że jestem w pokoju sama. Na łóżku Majki znalazłam kartkę, wyrwaną z zeszytu. Na niej odręczna wiadomość, której długo przyglądałam się z rozczuleniem.

Musiałem uciekać na zajęcia. Dzięki, że pozwoliłam mi zostać. Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej : )

p.s. na stole zostawiłem ci śniadanie :D

Dopiero po kilku minutach zachwycania się pięknem, pochyłym pismem Kuby – zupełnie niepasującym do pisma lekarza – podeszłam do stołu, gdzie znalazłam rogalika z czekoladą i kubek kawy.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Zaczęłam się zastanawiać, kim jest ta szczęściara, która kiedyś zaobrączkuje tego faceta. Na pewno jakaś zdolna i piękna lekarka, którą pozna na pierwszym roku stażu, a potem razem będą ratować chore dzieci gdzieś w Afryce.

Rozmarzyłam się, ale o dziwo, nie z zazdrością. Nie dorastałam do pięt tej wyimaginowanej dziewczynie. Ich dzieci będą równie piękne i zdolne, co ich rodzie i wszyscy zamieszkają w jakimś nowoczesnym domu pod Warszawą z wielkim pięknym ogrodem.

Z tą ponura wizją sięgnęłam po rogalika i jeszcze ciepłą kawę w papierowym kubku. Na pocieszenie miałam fakt, że ten cudowny facet poświęcił noc na doglądaniu mnie. Oczywiście to wszystko z altruistycznych zapędów i może trochę z sentymentu do czasów, gdy kumplowałam się z jego nastoletnią siostrą.

Wgryzłam się w smaczny rogalik, a po mojej brodzie popłynęła czekolada. Wytarłam ją palcem i oblizałam. Była cudownie kremowa i gęsta, a kawa słodka i mleczna, dokładnie taka, jaką lubiłam. Skąd wiedział? Zgadł?

Dopiero, gdy się najadłam, stwierdziłam, że czuję się znacznie lepiej, a w miarę dnia, po chorobie nie został ślad, chociaż byłam pewna, że zmiecie mnie z planszy przynajmniej na trzy dni. Tak zawsze miałam. Najwyraźniej tym razem zostało mi to oszczędzone, albo cudowne lekarskie wibracje Kuby mnie uzdrowiły.

Nie oszczędziła mnie jednak jego siostra, która zadzwoniła około szesnastej, gdy umościłam się w łóżku i chciałam poczytać. Wahałam się, czy odbierać, ponieważ dokładnie wiedziałam z jaką sprawą do mnie przybywa.

Słodki sen LidiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz