Rozdział 8~ - uratuje mnie

278 7 0
                                    


Słowa wypowiedziane przez Connora nie chciały uciec z głowy Eleny, próbowała się ich pozbyć lecz nie potrafiła. Wstała z materaca na którym siedziała i podeszła do stolika na którym stał wazon z czarnymi różami. Zapewne były pomalowane ale mimo tego wyglądały nie ziemsko. Wyciągnęła jedną z bukietu i zaczęła wyrywać płatki.

-Uratuje mnie

Wyrwała płatek i rzuciła na ziemie

-Nie uratuje mnie

-uratuje mnie

-nie uratuje mnie

i tak w kółko aż doszła do dwóch ostatnich

-uratuje mnie...

-nie uratuje mnie- W oczach kobiety pojawiły się łzy nie chciała w to wierzyć. Postanowiła zakończyć swoje cierpienie podeszła do krzesła i przysunęła go do drzwi jako chwilową blokadę. Wzięła w dłonie wazon i rzuciła na ziemie, wazon się rozbił a kobietę złapała za największy kawałek, który wydawał się najostrzejszy. Poszła do łazienki i zamknęła drzwi z uśmiechem na ustach przejechała szkłem po żyłach na dłoni. Cieszyła się, że skróci swoje cierpienie. Pragnęła tego jak niczego innego wcześniej. Gdy przed jej oczami zaczęła pojawiać się ciemność usłyszała huk zapewne wszedł do sypialni.

-Elena gdzie jesteś?-krzyknął jej dobrze znany głos. Usłyszała kroki do łazienki i jeszcze raz przejechała ostatnimi siłami po żyłach-Kurwa Elena otwórz te cholerne drzwi-Krzyknął, nagle wyważył je i pod wpływem walnięcia się otworzyły. Przez ostanie siły widziała go jak do niej podszedł i zobaczył kałużę krwi na jego twarzy pierwszy raz zauważyła przerażenie. Podszedł do niej i złapał za jakąś szmatę, którą przyłożył jej do dłoni.

-Nie zamykaj oczu...Skarbie nie zamykaj oczu- szeptał uciskając jej dłoń lecz było za późno bo ona popadła w sen, którego tak bardzo potrzebowała.

***

Ciemność .To zobaczyła Elena gdy otworzyła oczy. Siedziała w tej samej sypialni co przedtem czarne różę jak gdyby nic dalej stały w wazonie ale to nie był ten sam wazon on był inny. Spojrzała na swoją dłoń na której miała bandaż. Żyje, nie umarła a tak bardzo tego pragnęła. Poczuła kogoś wzrok na swoim ciele popatrzała na fotel w którym ktoś siedział, to był on. Elena nawet z trzystu innych osób umiałaby go rozpoznać w końcu to jej koszmar.

-Wiesz ile tu przy tobie wysiedziałem skarbie?-Spytał jego wzrok był utkwiony w jej ciele a ona sama poczuła dreszcze- Jebane trzy dni.. myślałem, że się nie obudzisz...

Zauważyła jak wstał i zaczął iść w jej stronę. Gdy doszedł w końcu do łóżka podał jej dłoń, złapała za jego dłoń wyciągnął ją z łóżka. Bała się go. Tak strasznie się go bała, że wolała robić co jej każę. Zaczął iść ciemnym korytarzem było ciemno a ona tak strasznie nie lubi ciemności ścisnęła jego dłoń mocniej pokazując mu swój lęk.

-Nie bój się... jestem przy tobie skarbie-szepnął i otworzył drzwi w środku ukazała się duża sypialnia.- Od dzisiaj śpisz tutaj... nie chcę powtórki z rozrywki rozumiesz?

Na zgodę pokiwała głową. Poszła w stronę wielkiego łóżka i położyła się na nim. Czuła na sobie jego wzrok lecz nic tym nie zrobiła , bo nie mogła nic z tym zrobić. On po chwili przyłączył się do niej i położył się obok.

-Mogę cię o coś zapytać- Cichy szept kobiety usłyszał zapewne bardzo ciężko mężczyzna.

-Możesz skarbie.. pytaj o co ze chcesz...-Powiedział i odwrócił się w jej stronę by spojrzeć w jej twarz.

-Dlaczego..dlaczego wtedy dotykałeś? Błagałam żebyś mnie zostawił -spytała bardzo cicho nie chciała go zdenerwować swoim pytaniem lecz ono nie ustepywało w jej głowie.

-Przepraszam kochanie.. ja nie wiedziałem, że tak zareagujesz..-szepnął cicho po czym dodał- wybacz mi proszę..

-nic się nie stało- Skłamała wiedziała, że jego nie chciany przez nią dotyk zostanie z nią na długo za długo.

-Śpij już skarbie-Szepnął a ona zamknęła swoje oczy by po chwili odpłynąć w głęboki sen z koszmarem obok siebie.

***

Gdy otworzyła swoje brązowe oczy zobaczyła śpiącego obok Connora wyglądał słodko. Wiedziała, że nie powinna na niego tak patrzeć ale samotność i tylko jego uwaga robiło swoje. Bez szelestnie wstała z łóżka i ruszyła do kuchni brzuch dawał o sobie przypomnienie. Zeszła na dół koło drzwi zapewne wyjściowych stał ochroniarz. Podeszła do niego by spytać o drogę do kuchni.

-Przepraszam, gdzie jest kuchnia?-spytała szatyn pokazał palcem na korytarz na co ona kiwnęła głową i poszła w tamtą stronę. Po chwili weszła już do kuchni, otworzyła wielką lodówkę i wyciągnęła z niej maliny i truskawki. Ucieszyła się na ich widok bardzo je lubiła za dziecka. Usiadła na krześle i zaczęła je jeść po woli degustując się ich smakiem.

-Tu jesteś już myślałem, że uciekłaś- Powiedział Connor i wszedł do kuchni usiadł koło Eleny i wziął od niej trochę malin

-Przepraszam chciałam coś zjeść-Powiedziała przyglądając się czarnowłosemu. On tylko posłał jej ciepły o dziwo uśmiech.

-Nic się nie dzieje choć gdzie ze chcesz-Powiedział kładąc rękę na jej udzie po czym ją ścisnął - Ale masz zakaz wychodzenia na zewnątrz, żeby to było jasne.

Pokiwała energicznie głową była szczęśliwa, że chociaż tyle jej wolno. Jego dłoń zaczęła powoli zjeżdżać na górę. Dziewczyna po czuła dreszcze i spojrzała na niego tak jakby chciała odczytać jego myśli.

-Nie martw się nie zrobię niczego czego byś nie chciała-powiedział Elena odetchnęła z ulgą i posłała mu uśmiech. Connor wziął z miseczki malinę i dał dziewczynie do ust. Może nie powinien tak myśleć ale cholernie go podniecała chciał by była tylko jego i tylko jego imię krzyczała w nocy. Elena jakby skłoniona do następnego ruchu wzięła truskawkę i to teraz ona mu dała do ust. Mężczyzna nie mógł się powstrzymać i przyciągnął blondynkę na swoje kolana. Zaskoczona nagłym ruchem spojrzała na niego na co on złączył ich usta w ostrym pocałunku.
Chciała go odepchnąć. Nie chciała jego ust. Chciała Williama.

Nagle przestał i posadził ją obok. Ona tylko patrzała się w jego cień, który zniknął za rokiem korytarza..

XOXO

Connor BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz